Bondaruk: Ministerstwo energii podsyca niepewność inwestorów OZE

22 lutego 2016, 11:45 Energetyka

ANALIZA

OZE - energetyka wiatrowa

Łukasz Bondaruk

Współpracownik BiznesAlert.pl*

Minister Tchórzewski zapowiada zmiany w ustawie o OZE.

Ubiegłoroczna zmiana rządów przyniosła również zmianę polityki energetycznej w zakresie ustawy o odnawialnych źródłach energii. W wywiadzie dla portalu WNP.pl z 13 lutego br., minister energii – Krzysztof Tchórzewski wyraźnie podkreśla, że nie ma zamiaru wprowadzać regulacji, które przekroczyłyby nasze zobowiązania na 2020 rok dot. ilości energii pochodzącej z OZE w końcowym zużyciu brutto. Jednocześnie wskazuje on, że cel ten można osiągnąć dotując biogazownie prowadzone przez rolników, skupionych w małych społecznościach.

Jak wnika z wypowiedzi ministra, w resorcie trwają prace związane z powołaniem zespołu roboczego, którego zadaniem będzie przygotowanie nowych regulacji odnoszących się do systemu wsparcia dla OZE. Zgodnie z aktualnie obowiązującym prawem, nowy system ma wejść w życie 1 lipca br. Minister Tchórzewski zapowiada odejście od modelu, w którym dostęp do rynku OZE w pierwszej kolejności uzależniony jest od najniższych jednostkowych kosztów wytwarzania energii. Tchórzewski nie wskazuje i nie przesądza jednak o ostatecznym kierunku zmian. Stąd, nie jest pewne, czy dotyczyć one będą całego systemu, czy zmienione zostaną rozporządzenia wykonawcze (przez nie minister właściwy do spraw energii może regulować ilość energii z OZE jaka może zostać sprzedana w drodze aukcji). Minister wskazuje, że do końca maja nowelizacja może trafić pod obrady Sejmu. Faktem jest to, iż system w obecnej postaci zdecydowanie faworyzuje energetykę wiatrową przed innymi technologiami pozyskiwania zielonej energii. Wydaje się, że minister nie zapomniał o krytycznych opiniach dot. wprowadzonego systemu, które wygłaszane były podczas posiedzeń komisji w trakcie prac nad aktualnie obowiązującą ustawą. Jednak cały rynek był nastawiony na zmiany wprowadzone ustawą o odnawialnych źródłach energii w obecnym kształcie. Na chwilę obecną inwestorzy nie wiedzą, w jaki sposób ukształtuje się prawo. To powoduje niepewność, zatrzymanie inwestycji i planowania, ponieważ tak naprawdę dzisiejsze plany inwestycyjne jutro mogą nie być już aktualne. Wydaje się, że ministerstwo powinno dopracować ustawę, a nie wprowadzać daleko idące zmiany, które mogą nie przynieść wymiernych korzyści w perspektywie najbliższych lat.

W tym samym wywiadzie podkreślany jest potencjał biogazowni rolniczych. W skali całego kraju jest on niezaprzeczalnie duży, ponieważ liczba biogazowni w Polsce jest niewielka i wynosi nieco ponad 50 instalacji. Należy zgodzić się z ministrem, że energia pochodząca z wykorzystania tej technologii jest stabilna i sterowalna. To ważne, ponieważ system aukcyjny faworyzuje technologie o zmiennej produkcji energii w czasie, które zapewne zdominują rozstrzygnięcia w aukcjach. Brak efektywnych systemów magazynowania energii zdecydowanie zmniejsza ich potencjał, a zwiększa obciążenie krajowego systemu elektroenergetycznego. Jednym z rozwiązań kwestii pewności dostaw energii może być właśnie zwiększenie ilości biogazowni. Jednak w kształcie obecnego systemu aukcyjnego mają one niewielkie szanse na uzyskanie wsparcia, ponieważ koszt produkcji energii w tej technologii jest dużo większy niż w przypadku farm wiatrowych. Stąd zapowiedziana nowelizacja. System aukcyjny miał ruszyć 1 stycznia 2016 r. Akty wykonawcze zostały wydane, przetarg na platformę aukcyjną odpowiednio rozstrzygnięty (została już ona stworzona i jest aktualnie dopracowywana w URE), rynek miał czas na przygotowanie do nowego systemu (o wprowadzeniu którego wiadomo było od kilku lat, a same prace nad ustawą trwały od 2012 roku). Pierwsza aukcja mogła zostać rozstrzygnięta w pierwszej połowie tego roku. Jednak wprowadzona w ostatnich dniach 2015 roku nowelizacja przesunęła wejście w życie kluczowych rozwiązań związanych właśnie z nowym systemem wsparcia. Zapowiedzi ministra sugerują kolejne zmiany.

Nie chcę tu wskazywać, że pomysł zwiększonego wsparcia dla biogazowni jest nietrafny i należy z niego zrezygnować. Jestem przekonany, że biogazownie to doskonałe uzupełnienie miksu energetycznego. Nie mogę natomiast nie dostrzegać drugiego dna w postaci realizacji możliwego interesu politycznego. Mechanizm jest niezwykle prosty. Rząd dotuje biogazownie prowadzone przez rolników, a ci zamiast wylewać mieszaninę odchodów zwierząt, wody z mycia stanowisk i pojenia na pole mogą zawieźć ją do sąsiada mającego biogazownię i jeszcze na tym zarobić sprzedając ją. Rachunek jest prosty.

W rozmowie z portalem WNP.pl, minister wskazuje na konieczność ubezpieczania niesterowalnych technologii OZE (odnosząc się tu do tych wykorzystujących wiatr do produkcji energii) poprzez zachowanie źródeł konwencjonalnych, które stanowiłyby zabezpieczenie w okresach niskiej lub zerowej produkcji energii z niestabilnych źródeł. Jednak czy nie powinno to stanowić wstępu do refleksji nad systemami umożliwiającymi magazynowanie energii? Z wypowiedzi ministra nie wynika jakoby takie pomysły byłyby brane pod uwagę. Minister przekonuje jednak, iż przez to, że branża OZE w ostatnich latach rozwijała się dynamicznie teraz można rozpocząć prace nad kształtowaniem miksu alternatywnych źródeł energii. Nic bardziej mylnego. Minister jakby nie dostrzegał faktu, że wśród inwestorów panuje niepewność co do korzyści wynikających z inwestowania w zieloną energię w Polsce. Nie mają oni klarownego wyznacznika co do kształtu systemu i wysokości wsparcia, które potencjalnie mogliby uzyskać. Warunkiem jest jednak funkcjonowanie określonego systemu oraz pewność, że nie zostanie on diametralnie zmieniony. Zapowiedzi modyfikacji, jak również nieprecyzyjne stwierdzenia ministra co do przyszłości systemu aukcyjnego potęgują wskazane zjawisko. Stąd, minister Tchórzewski zupełnie nietrafnie stwierdza, że Polsce brakuje „tylko” 3 proc. do spełnienia unijnego zobowiązania na 2020 rok. W przypadku wprowadzenia nowych rozwiązań dla OZE, w przyszłym roku minister może zreflektować się i stwierdzić, że Polsce w dalszym ciągu brakuje „aż” 3 proc. do wypełnienia zobowiązania na 2020 rok.

Zastanawiające jest, czy współspalanie biomasy będzie stanowić alternatywę dla innych odnawialnych źródeł energii w przypadku, gdy w 2019 roku dane statystyczne będą wskazywały, że osiągnięcie celu 15 % udziału OZE w 2020 roku jest zagrożone. Wydaje się, że minister w swojej wypowiedzi wskazuje na scenariusz, w którym możliwe jest zwiększenie współspalania celem uzyskania wymaganej wartości. Spalanie biomasy nie wiąże się ze znacznymi nakładami finansowymi, którymi charakteryzują się odnawialne źródła energii w postaci np. farm wiatrowych czy fotowoltaiki (dane statystyczne GUS z 2014 r. wskazują na wzrostowy trend przyrostu mocy tych technologii w polskim miksie OZE). Stanowi to jednak wątpliwą alternatywę dla prawdziwie odnawialnych źródeł. Z wypowiedzi ministra wynika pozytywny sygnał dla rodzimych dostawców biomasy. Wskazany plan nałożenia obowiązku kontraktacji dostaw tego surowca od polskich producentów (a nie zagranicznych, jak w przypadku importowania łuski słonecznika z Ukrainy, czy łupiny orzecha palmy olejowej z Afryki) z pewnością spowoduje zatrzymanie kapitału w kraju.

Wypowiedź ministra z pewnością nie przekreśla zielonej energii w Polsce, ale z drugiej strony zwolennicy odejścia od energetyki konwencjonalnej nie mogą być optymistyczni. Najeży przychylnie odnieść się do planu ministra Tchórzewskiego odnośnie wspomnianej kontraktacji biomasy. To dobrze, że minister już teraz myśli o regulacjach, które mogą być niezbędne w przypadku konieczności uzupełnienia współspalaniem ilości energii pochodzącej z OZE przed 2020 rokiem.

Autor jest studentem V roku na Wydziale Prawa i Administracji UW