– Państwa członkowskie BRICS-u mają między sobą wiele różnych i często sprzecznych interesów, jednak to co ich głównie łączy to wstrzemięźliwe podejście do polityki Stanów Zjednoczonych i bezwarunkowej współpracy z Zachodem – pisze dr Marcin Przychodniak z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych (PISM).
Grupa BRICS, uznawana kiedyś za stowarzyszenie kluczowych gospodarek wschodzących, powiększy się o sześć państw. W przyszłym roku dołączy Arabia Saudyjska, Iran, Egipt, Etiopia, Argentyna i Zjednoczone Emiraty Arabskie, co będzie stanowić jeszcze większą konkurencję krajów G7.
BiznesAlert.pl: Czy rozszerzenie grupy BRICS to zagrożenie dla Zachodu?
Marcin Przychodniak: BRICS być może kiedyś stanie się zagrożeniem dla Zachodu, ale zależy to od wielu czynników, jednak na chwilę obecną trudno jest przewidzieć dalsze działania bloku i realizację zakładanych celów. Warto zwrócić uwagę, że państwa członkowskie mają między sobą wiele różnych i często sprzecznych interesów, jednak to co ich głównie łączy to wstrzemięźliwe podejście do polityki Stanów Zjednoczonych i bezwarunkowej współpracy z Zachodem.
Obecnie w tej materii jest zbyt dużo niewiadomych, żeby jednoznacznie stwierdzić, jakie zagrożenie będzie stwarzać BRICS. Myślę, że w samej ocenie zbytnio skupiamy się na narzuconej przez Chiny narracji, która opisuje rozszerzenie grupy jako dowód na samodzielność myślenia państw rozwijających wpisując ją we własną rywalizację z USA.
Czy większa ilość członków w tym bloku wzmocni pozycję Chin?
Rozszerzenie BRICS-u to nie tylko sukces Chin, bo tym procesie były też zaangażowane inne państwa (choćby Indie odegrały znaczącą rolę), jednak nowi członkowie wzmocnią międzynarodowy wizerunek Pekinu. Jednak myślę, że ChRL trudno będzie skutecznie przekonać BRICS do znaczącego zmniejszenia roli amerykańskiego dolara w rozliczeniach handlowych na rzecz juana.
Jednak przy słabnącej roli Rosji na arenie międzynarodowej i pewnym balansowaniu Indii Chiny stają się nadrzędnym podmiotem, a więcej państw w BRICS oznacza szerszą grupę wsparcia dla punktu widzenia Pekinu. Oczywiście elementem przetargowym będzie wsparcie chińskich aspiracji np. wobec Tajwanu w zamian za konkretne korzyści ekonomiczne, czy polityczne dla nowych członków.
Uważam jednak, że BRICS jest bardzo daleko od stworzenia aktywnej struktury międzynarodowej, która stworzyłaby w obecnej sytuacji problemy dla Stanów Zjednoczonych.
Czy rozszerzenie BRICS-u utrudni rywalizację Stanów Zjednoczonych z Chinami?
Na pewno narracja w sferze propagandowej ulegnie natężeniu. Próby osłabienia dolara od lat były elementem chińskiej polityki, a BRICS zapewne będzie ten proces wspierać, ale obecnie to się jeszcze nie udaje. Nie sądzę, żeby nowe państwa były gremialnie zainteresowane porzuceniem amerykańskiej waluty na rzecz juana np. utrudniłoby zakupy amerykańskiego uzbrojenia, czy nowoczesnych technologii.
Należy dostrzegać narrację, jaka się kryje za rozszerzeniem BRICS-u, ale fakty nie pokazują, żeby był to przełom w rywalizacji Chin ze Stanami Zjednoczonymi.
Wszelkie porównania o stworzeniu nowego sojuszu, który będzie porównywalny z NATO lub z Unią Europejską są zupełnie nietrafne. BRICS nie ma własnej siedziby, ani konkretnej struktury, czy też nawet dokonań. Organizacja ta funkcjonuje głównie w sferze deklaracji politycznych, wykorzystując uwagę międzynarodową podczas szczytów kończących się wspólnymi oświadczeniami i potwierdzeniem wzajemnej współpracy, przy jednak daleko idących różnicach pomiędzy uczestnikami tej inicjatywy.
Chiny nie będą zresztą dążyć do zinstytucjonalizowania BRICS-u, gdyż lepiej im się funkcjonuje w nieformalnych relacjach.
Rozmawiał Jacek Perzyński
Przybyszewski: BRICS musi nabrać masy, zanim weźmie się za rzeźbę