– Jeśli Rosja będzie chciała utrzymać się na bałkańskim rynku, musi zgodzić się albo na znaczną podwyżkę cen gazu dla dotychczasowych i utracić konkurencyjność albo zminimalizować zysk. W ten sposób Bułgarom uda się ukrócić dominację rosyjskiego gazu na Bałkanach – pisze Teresa Wójcik, redaktor BiznesAlert.pl.
Państwowa spółka Bulgartransgaz nie będzie płacić za przesył rosyjskiego gazu, aby był to najtańszy gaz na Bałkanach – zdecydował bułgarski parlament. Stało się tak dzięki nowelizacji niedawno przyjętej ustawy o imporcie gazu ziemnego. Ostatecznie koszty za cło i tranzyt zapłacić ma Gazprom. Właśnie o to chodzi – obciążony tymi kosztami rosyjski państwowy potentat będzie musiał mocno podnieść cenę gazu. I na rynku regionu pojawi się gaz od innych dostawców. Bułgarzy nie chcą uzależnienia od rosyjskiego gazu po dumpingowych cenach.
Głosami frakcji „Kontynuacja zmian – Demokratyczna Bułgaria”, GERB, DPS, bułgarski parlament przyjął 16 listopada po dwóch czytaniach nowelizację ustawy o imporcie gazu ziemnego. Nowelizacja uściśla przepisy dotyczące płatności za cło importowe i tranzyt tego surowca przez terytorium państwowe Bułgarii. Zgodnie z ustawą przyjętą pod koniec września br. przesył rosyjskiego gazu przez bułgarski odcinek Turkish Streamu będzie obciążony cłem oraz opłatą tranzytową w określonych ustawą wartościach.Operatorem odcinka sieci przesyłowej rosyjskiego gazu Turkish Stream w Bułgarii jest spółka państwowa Bulgartransgaz.
Jednak przepisy przyjętej wówczas ustawy nie precyzowały, jaki podmiot będzie zobowiązany do wnoszenia tych opłat – operator sieci czy dostawca gazu. Co więcej, stan prawny był na tyle nieprecyzyjny, że niemal oczywiste było domniemanie, że za cło i tranzyt ma płacić Bulgartransgaz (choć jest operatorem sieci, a nie importerem gazu). Przy dotychczasowej regulacji i wolumenie przesyłanego rosyjskiego gazu bułgarski operator za cło i opłatę tranzytową płacił codziennie ok. 6 mln lewa. Od wejścia w życie dotychczas obowiązującej ustawy spółka jest już zadłużona na blisko 250 mln lewa (ok.140 mln dolarów). We „wrześniowej” ustawie wprowadzono opłatę (wspólną) w wysokości 20 lewa/MWh za cło i tranzyt rosyjskiego gazu.
W tej sytuacji nowelizacja przyjęta 16 listopada wprowadziła mechanizm, dzięki któremu to dostawca – Gazprom, który zarezerwował prawie całą przepustowość Turkish Stream przez Bułgarię – ma ponosić obie wspomniane opłaty. Według szacunkowych obliczeń, jeśli utrzyma się średni wolumen rosyjskiego gazu przesyłanego do Bułgarii i przez Bułgarię, opłaty te zwiększą dochody budżetu państwa o ponad 2 mld lewa rocznie. Ta kwota znalazła się także jako dodatkowy dochód w projekcie budżetu na 2024 rok, przedstawionym przez ministra finansów Asena Wasiliewa. Wpłynie od Gazpromu jako należność za cło i tranzyt rosyjskiego gazu przez bułgarski odcinek rurociągu Turkish Stream ( w oryginalnym tekście znowelizowanej ustawy odcinek ten nazwany jest Balkan Stream).
Uważany za prorosyjskiego bułgarski prezydent Rumen Radew stwierdził, że „wrześniowa” ustawa zagroziła sytuacji finansowej bułgarskiego operatora państwowego. Radew odwołał się do Trybunału Konstytucyjnego. Zanim jednak Trybunał orzekł w sprawie, do ustawy złożono poprawki nowelizujące, z uzasadnieniem, że nie jest celem parlamentu „zagrożenie płynności i kondycji finansowej operatorów sieci przesyłowej” – jak twierdzili niektórzy importerzy gazu. Nowelizacja – zdaniem posłów – była konieczna, gdyż dotychczasowy stan prawny nie precyzował płatnika nowych wprowadzonych płatności za gaz importowany z Rosji.
Jeśli Rosja i Gazprom przy tym nowym stanie prawnym będą chciały utrzymać się na bałkańskim rynku, będą musiały zgodzić się albo na znaczną podwyżkę cen gazu dla dotychczasowych i utracić konkurencyjność albo zminimalizować zysk. W ten sposób Bułgarom uda się ukrócić dominację rosyjskiego gazu na Bałkanach.
Z informacji w mediach społecznościowych wiadomo, że przeciwne temu rozwiązaniu są rosyjskie media. Oskarżają władze Bułgarii, że chce ratować swój budżet „kosztem Węgier, Serbii i Gazpromu, aby umożliwić sobie wejście do strefy Euro. Postanowiono więc po cichu uzupełnić budżet kosztem Węgier, Serbii i Gazpromu”.