Wszyscy politycy aktywni Polsce po roku 2004, powinni mieć świadomość jakie prawa przysługują naszemu krajowi z tytułu wstąpienia do Unii Europejskiej, oraz jakie obowiązki wynikają z tego faktu i z faktu istnienia w owym czasie, prawodawstwie unijnym dyrektyw 2001/77/WE oraz 2003/30/WE – pisze Wojciech Cetnarski z Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej.
Co więcej – w 2010 roku, Minister Gospodarki, realizując art. 4 ust. 1 dyrektywy Parlamentu Europejskiego i Rady 2009/28/WE z dnia 23 kwietnia 2009 opublikował „Krajowy Plan Działań w Zakresie Energii ze Źródeł Odnawialnych”, co ostatecznie powinno rozwiać ewentualne wątpliwości wokół tego, czy Polski rząd jest świadom unijnych uwarunkowań prawnych dotyczących wspierania produkcji i wykorzystania energii z OZE.
Oczywiście i poprzednie rządy i obecny były i są świadome powyższych regulacji, ale przynajmniej od 2013 roku, choć nieoficjalnie, to przyznają iż niezrealizowanie celów unijnej polityki klimatycznej wyznaczonych do osiągnięcia w roku 2020 jest jedną z opcji politycznych, które były i są rozważane.
Opublikowany 19 kwietnia br. raport autorstwa firmy ECOFYS i Wiedeńskiego Uniwersytetu Technicznego, zamówiony przez Polskie Stowarzyszenie Energetyki Wiatrowej postawił przysłowiową kropkę nad „i” w słynnym zdaniu pochodzącym z filmu „Miś” Stanisława Barei. Polska nie osiągnie wspomnianego celu OZE w roku 2020 i na dobrą sprawę nie wiadomo kiedy w ogóle go osiągnie.
Nie ma tu większego sensu niuansowanie tego faktu, poprzez zastanawianie się, czy bardziej nie osiągnie swojego celu sektor biopaliw, ciepłownictwo, czy elektroenergetyka, bo rzeczywiste znaczenie ma sam fakt, a znaczeniem to wynika z jego wpływu na to jak Polska będzie mogła negocjować w ramach Unii Europejskiej różne, ważna dla naszego kraju sprawy.
Najwyraźniej jednak, od dłuższego już czasu kwestia zgodności polityki energetycznej Polski z polityka energetyczną Unii Europejskiej nie była traktowana przez rządzących jako priorytet. W świetle ciągłego braku dokumentu rządowego pn. „Polityka Energetyczna Polski do 2050” (jego aktualizacja miała się dokonać w 2015 r.) kolejny już rząd preferuje w tym zakresie działania doraźne, zamiast planowych, co zaczyna mieć dla Polski coraz poważniejsze konsekwencje.
Niestety konsekwencje te są odsunięte w czasie poza horyzont najbliższych wyborów, gdyż zaczną się materializować dopiero podczas kolejnej kadencji parlamentarnej, czyli w latach 2019-2023. Stąd najprawdopodobniej wynika mała waga jaką takim potencjalnym konsekwencjom nadają obecnie rządzący. To duży błąd, bo można już dziś być pewnym, że wątek energetyczny (w tym OZE) stanie się istotnym elementem najbliższej, krajowej kampanii wyborczej. Stanie się tak dla tego, że z jednej strony nasza chaotyczna polityka energetyczna i kontrowersje jakie wywołuje na forum unijnym są łatwym celem ataków ze strony krajowych przeciwników politycznych, a z drugiej strony – wszystkie nasze potknięcia w osiąganiu zgodności z prawodawstwem unijnym zostaną skwapliwie wykorzystane przez naszych konkurentów i przeciwników w ramach samej Unii Europejskiej.
A wystarczy przecież sobie uświadomić, że w 2019 roku odbędą się nie tylko kolejne wybory parlamentarne, ale rozpoczynają się bardzo ważne z punktu widzenia interesów Polski, a jednocześnie znacznie trudniejsze niż dotychczas, negocjacje nad nowym budżetem unijnym na lata 2021-2026. Budżet ten nie będzie już tak hojny dla Polski, chociażby z powodu Brexitu i zakończenia finansowania w tak dużym jak dotychczas zakresie Funduszu Spójności, którego Polska była do tej pory największym beneficjentem. Należy zatem nastawić się na bardzo trudne negocjacje dotyczące zarówno naszej kontrybucji do unijnej kasy jak i zasad dostępu i kwot przeznaczonych na finansowanie dalszego rozwoju Polski w obszarach wspieranych ze środków unijnych (np. polityka rolna).
Rok 2019 to również rok zakończenia negocjacji pakietu kluczowych dla funkcjonowania naszego sektora energetycznego zestawu nowych dyrektyw dotyczących rynku energii w Unii (tzw. „Pakiet Zimowy”). Regulacje te wyznaczą bowiem nowe zasady funkcjonowania sektora energetycznego na lata 2020-2030, które jak już widać ze zgłoszonych projektów będą dla Polski trudne do zaimplementowania.
Co gorsza, cała konstrukcja „Pakietu Zimowego” opiera się o założenie przygotowania i uzyskania akceptacji do dnia 1 stycznia 2019 r. krajowego zintegrowanego planu w zakresie energii i klimatu na okres 2021–2030, a plan ten ma się opierać o zrealizowanie celów klimatycznych w roku 2020…
Aby pozostać w konwencji filmowej klimatów filmów Stanisława Barei musimy się jednak przenieść do kina akcji, gdyż porównanie jakie się tu nasuwa dotyczy słynnego tytułu z tego gatunku: „Mission Impossible”. Takie właśnie zadanie dostaną w 2018 i 2019 roku nasi unijni negocjatorzy i europarlamentarzyści jeżeli chodzi o wynegocjowanie dla Polski korzystnych zapisów Pakietu Zimowego i budżetu unijnego na lata 2021-2026. Z jednej strony będziemy mieć nasz zespół – wciąż pozbawiony długoterminowego, dobrze opracowanego i przeliczonego planu rozwoju krajowej energetyki, a z drugiej strony – zdeterminowanych i dobrze przygotowanych przeciwników, którym sami dostarczyliśmy amunicji negocjacyjnej w postaci rozlicznych niezgodności i uchybień w realizacji wspólnie uzgodnionej polityki energetycznej, że o innych obszarach zgodności z prawem unijnym, i o innych negocjacjach już nie wspomnę.
Oczywiście można liczyć na to, że inne kraje też będą miały problemy w wykazaniu osiągniecia celów wspólnej polityki klimatycznej, ale w odróżnieniu od nas kraje te nie kontestują nieustanie podjętych przecież dobrowolnie zobowiązań i czynią przynajmniej starania w celu zminimalizowania swoich niedociągnięć, pokazując jednocześnie w miarę realistyczne plany osiągniecia pełnej konwergencji w problematycznych obszarach. Polska nie ma żadnych takich argumentów, poza trwającą likwidacją kopalń, co będzie jednak skutkować jedynie wzrostem importu węgla i gazu, czyli scenariuszem, którego Unia chciałaby uniknąć. Co nam zatem pozostaje – twardy i nieustępliwy sprzeciw… To nam wychodzi bardzo dobrze, w odróżnieniu od składania propozycji konstruktywnych i kompromisowych rozwiązań, bo tych nie da się przygotować nie mając wspomnianego wcześniej planu na przyszłość naszej energetyki.
Kończąc tę filmową podróż nie chciałbym jednak pozostać w klimacie zakończenia filmu Mihalisa Kakogiannisa – „Grek Zorba”, bo jest wciąż szansa na uniknięcie „pięknej katastrofy”. Klucze do wyjścia z tej sytuacji są w rękach polityków, a w polityce, w odróżnieniu od fizyki – nie ma rzeczy niemożliwych. Co jeszcze warto odnotować – jeżeli nie dojdzie do ponadpartyjnego porozumienia w kwestii przyszłości Polskiej energetyki, to kolejna ekipa rządowa otrzyma „w spadku” tak skomplikowaną bombę społeczno – gospodarczą, że jej rozbrojenie bez spowodowania wybuchu na miarę tego z filmu „Spectre” – raczej się nie uda.