icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Cetnarski: Negocjacje klimatyczne a energetyka wiatrowa

KOMENTARZ

Wojciech Cetnarski

prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

Negocjacje klimatyczne w Paryżu mają szansę zakończyć się historycznym porozumieniem 195 państw, reprezentujących prawie całą społeczność mieszkańców Ziemi. Co najważniejsze, to już nie wiara, ale właśnie wiedza o zmianie klimatu, jaką zdobyliśmy w ostatniej dekadzie, sprawiła, że zamiast dyskutować o istnieniu tych zmian, zgromadzeni delegaci będą szukali sposobów oraz kosztów ich zredukowania i spowolnienia.

Dla Polski ostateczny kształt tego porozumienia nie ma takiego znaczenia jak się powszechnie sądzi. O ile globalne ograniczenie emisji pozwoli na spowolnienie destrukcyjnych zmian klimatu i da nam czas na przystosowanie, to dla krajowego sektora elektroenergetycznego znaczenie porozumienia jest już odmienne. Potwierdzi ono jedynie jak bardzo globalny będzie kierunek wyznaczony już przez politykę energetyczną Unii Europejskiej. Natomiast gruntowna przebudowa naszej elektroenergetyki czeka nas niezależnie od ostatecznej treści samego dokumentu.

Powody takiej przebudowy są bowiem inne niż sama istota konferencji paryskiej. Po pierwsze – według Polskich Sieci Elektroenergetycznych do 2020 roku konieczne może być wycofanie z eksploatacji bloków o łącznej mocy 7 GW, a do roku 2030 nawet 12 GW. Powodem jest ich wiek i brak możliwośći dotrzymania standardów emisji . W budowie jest obecnie jednak tylko 6 GW nowych mocy. Trzeba będzie więc nie tylko poradzić sobie z problemem zbilansowania systemu, ale i podejmować decyzje o tym, jaką technologią wytwarzania zastępować wycofywane jednostki węglowe. Po drugie – utrzymywanie dzisiejszej struktury wytwarzania energii oznaczać będzie konieczność stopniowego wejścia w zakup praw do emisji CO2. Spowoduje to stopniowy wzrost cen energii elektrycznej, szczególnie po 2030 roku, gdy skończą się darmowe uprawnienia do emisji. Po trzecie – po roku 2020 koszt wytworzenia energii ze źródeł wiatrowych i fotowoltaicznych, w wielu przypadkach będzie niższy niż ze źródeł konwencjonalnych, co ściśle wiąże się z powodem pierwszym.

Tym samym odnoszenie się do porozumienia paryskiego czy unijnej polityki energetycznej, jako „ciosu w polską gospodarkę i energetykę” nie ma sensu, gdyż to wszystkie ekipy rządzące przez ostatnie 10 lat, ignorując postępujące zmiany w energetyce światowej i widoczne trendy oraz zagrożenia, doprowadziły energetykę do dzisiejszego stanu, zamiast zaplanować i rozpocząć jej restrukturyzację oraz dostosowanie do zmieniającej się rzeczywistości.

Wynegocjowane w Paryżu porozumienie należy więc raczej traktować jako ostatnie ostrzeżenie przed zepchnięciem naszej gospodarki i społeczeństwa ze ścieżki rozwoju i wzrostu dobrobytu, na którą z takim wysiłkiem wspięliśmy się w ciągu ostatnich 25 lat. Taka będzie bowiem cena jaką zapłacimy za utrzymanie nieefektywnej, nieelastycznej i wysokoemisyjnej energetyki. Światło w Polsce oczywiście nie zgaśnie, ale będzie to najdroższe światło w Europie.

Jeżeli jednak ostrzeżenie to potraktujemy z należytą powagą, możemy jeszcze skorzystać z szansy, jaką niesie ze sobą unijna polityka energetyczna i klimatyczna. W ramach przygotowywanych w Brukseli planów wdrożenia tej polityki znajdują się bowiem instrumenty finansowe, jak choćby Fundusz Modernizacyjny czy Plan Junckera, które możemy skutecznie wykorzystać do przestawienia naszej elektroenergetyki na tory niskoemisyjne. Realizacja niskoemisyjnej strategii gospodarczej pozwoli na uzyskanie szeregu korzyści wynikających m.in. ze stworzenia nowych, trwałych miejsc pracy czy postępu technologicznego, dzięki któremu Polska stanie się nie tylko kupującym, ale i sprzedającym technologie dla sektora OZE. Polskie prywatne stocznie już dzisiaj są jednym z liczących się graczy dostarczających rozwiązania technologiczne dla morskich farm wiatrowych budujących się na Morzu Północnym, a prawie 40% elementów z powstających obecnie lądowych farm wiatrowych pochodzi od krajowych dostawców.

Unia Europejska zachęca wręcz do wspierania rozwoju i integracji energetyki odnawialnej, w tym prosumenckiej. Uchwalona w tym roku ustawa o OZE, pomimo szeregu błędów i niedoskonałości, które trzeba będzie usunąć, może stanowić jedno z głównych narzędzi zmieniających kształt krajowego sektora elektroenergetycznego. Spośród dostępnych w Polsce odnawialnych źródeł energii najtańszym w nadchodzących latach pozostanie energetyka wiatrowa. Poziom zaawansowania technologicznego już dzisiaj pozwala wykorzystywać znaczną część z zainstalowanych w Polsce prawie 5.000 MW farm wiatrowych w celu świadczenia usług systemowych, zwiększając w ten sposób stabilność systemu przesyłowego i dystrybucyjnego oraz obniżając koszty jego funkcjonowania. Obecnie w sektorze energetyki wiatrowej pracuje ponad 8.000 osób, a jeżeli nowy rząd podejmie działania legislacyjne umożliwiające realizację choćby zawartych już umów przyłączeniowych dotyczących morskich farm wiatrowych, to w perspektywie roku 2030 liczba zatrudnionych w energetyce wiatrowej wzrośnie do ponad 40.000.

To jest również argument obalający mit o konflikcie energetyki konwencjonalnej i odnawialnej. Konflikt taki bowiem jest pozorny. Bez istniejącej energetyki konwencjonalnej nie da się szybko rozbudować mocy w energetyce odnawialnej, poprawiających nasz bilans energetyczny i poziom bezpieczeństwa. Natomiast w dłuższej perspektywie, po wdrożeniu rozwiązań unijnych w zakresie regionalizacji rynków energii (co istotnie zwiększy znaczenie i stabilność OZE, ale i zmieni pozycję energetyki konwencjonalnej), to właśnie dalszy rozwój OZE pozwoli zrekompensować konieczność ograniczenia zatrudnienia, pozwalając na łagodniejszy przebieg procesu transformacji sektora konwencjonalnego.

W powyższych rozważaniach celowo pominąłem fakt, iż bez znaczącego wzrostu udziału OZE w krajowym miksie energetycznym nie zrealizujemy kolejnych celów redukcyjnych. Unia Europejska zadeklarowała bowiem, że do 2030 roku zmniejszy emisje o 40%. Pomimo że nie wiemy jeszcze, jaki będzie cel dla Polski, to z pewnością traktowanie go jako kolejnego „przymusu” jest tylko powieleniem starych błędów i mitów o unijnej polityce klimatycznej. Dalszy znaczący rozwój OZE, a w szczególności energetyki wiatrowej, może stać się siłą napędową transformacji całego sektora energetycznego w Polsce i przynieść szereg korzyści społeczno-ekonomicznych. Włączenie się w europejski i światowy nurt rozwoju tego sektora przyniesie wiele korzyści  naszej gospodarce. Jest opcją typu „no regret”. Pozostaje jednak pilna potrzeba wypracowania Polityki Energetycznej Polski do roku 2050, która musi wynikać z całościowej strategii gospodarczej i społecznej kraju, bo sektor energetyczny powinien przede wszystkim wspierać taką strategię, a nie żyć własnym życiem. Jednak to już temat na osobny artykuł.

KOMENTARZ

Wojciech Cetnarski

prezes Polskiego Stowarzyszenia Energetyki Wiatrowej

Negocjacje klimatyczne w Paryżu mają szansę zakończyć się historycznym porozumieniem 195 państw, reprezentujących prawie całą społeczność mieszkańców Ziemi. Co najważniejsze, to już nie wiara, ale właśnie wiedza o zmianie klimatu, jaką zdobyliśmy w ostatniej dekadzie, sprawiła, że zamiast dyskutować o istnieniu tych zmian, zgromadzeni delegaci będą szukali sposobów oraz kosztów ich zredukowania i spowolnienia.

Dla Polski ostateczny kształt tego porozumienia nie ma takiego znaczenia jak się powszechnie sądzi. O ile globalne ograniczenie emisji pozwoli na spowolnienie destrukcyjnych zmian klimatu i da nam czas na przystosowanie, to dla krajowego sektora elektroenergetycznego znaczenie porozumienia jest już odmienne. Potwierdzi ono jedynie jak bardzo globalny będzie kierunek wyznaczony już przez politykę energetyczną Unii Europejskiej. Natomiast gruntowna przebudowa naszej elektroenergetyki czeka nas niezależnie od ostatecznej treści samego dokumentu.

Powody takiej przebudowy są bowiem inne niż sama istota konferencji paryskiej. Po pierwsze – według Polskich Sieci Elektroenergetycznych do 2020 roku konieczne może być wycofanie z eksploatacji bloków o łącznej mocy 7 GW, a do roku 2030 nawet 12 GW. Powodem jest ich wiek i brak możliwośći dotrzymania standardów emisji . W budowie jest obecnie jednak tylko 6 GW nowych mocy. Trzeba będzie więc nie tylko poradzić sobie z problemem zbilansowania systemu, ale i podejmować decyzje o tym, jaką technologią wytwarzania zastępować wycofywane jednostki węglowe. Po drugie – utrzymywanie dzisiejszej struktury wytwarzania energii oznaczać będzie konieczność stopniowego wejścia w zakup praw do emisji CO2. Spowoduje to stopniowy wzrost cen energii elektrycznej, szczególnie po 2030 roku, gdy skończą się darmowe uprawnienia do emisji. Po trzecie – po roku 2020 koszt wytworzenia energii ze źródeł wiatrowych i fotowoltaicznych, w wielu przypadkach będzie niższy niż ze źródeł konwencjonalnych, co ściśle wiąże się z powodem pierwszym.

Tym samym odnoszenie się do porozumienia paryskiego czy unijnej polityki energetycznej, jako „ciosu w polską gospodarkę i energetykę” nie ma sensu, gdyż to wszystkie ekipy rządzące przez ostatnie 10 lat, ignorując postępujące zmiany w energetyce światowej i widoczne trendy oraz zagrożenia, doprowadziły energetykę do dzisiejszego stanu, zamiast zaplanować i rozpocząć jej restrukturyzację oraz dostosowanie do zmieniającej się rzeczywistości.

Wynegocjowane w Paryżu porozumienie należy więc raczej traktować jako ostatnie ostrzeżenie przed zepchnięciem naszej gospodarki i społeczeństwa ze ścieżki rozwoju i wzrostu dobrobytu, na którą z takim wysiłkiem wspięliśmy się w ciągu ostatnich 25 lat. Taka będzie bowiem cena jaką zapłacimy za utrzymanie nieefektywnej, nieelastycznej i wysokoemisyjnej energetyki. Światło w Polsce oczywiście nie zgaśnie, ale będzie to najdroższe światło w Europie.

Jeżeli jednak ostrzeżenie to potraktujemy z należytą powagą, możemy jeszcze skorzystać z szansy, jaką niesie ze sobą unijna polityka energetyczna i klimatyczna. W ramach przygotowywanych w Brukseli planów wdrożenia tej polityki znajdują się bowiem instrumenty finansowe, jak choćby Fundusz Modernizacyjny czy Plan Junckera, które możemy skutecznie wykorzystać do przestawienia naszej elektroenergetyki na tory niskoemisyjne. Realizacja niskoemisyjnej strategii gospodarczej pozwoli na uzyskanie szeregu korzyści wynikających m.in. ze stworzenia nowych, trwałych miejsc pracy czy postępu technologicznego, dzięki któremu Polska stanie się nie tylko kupującym, ale i sprzedającym technologie dla sektora OZE. Polskie prywatne stocznie już dzisiaj są jednym z liczących się graczy dostarczających rozwiązania technologiczne dla morskich farm wiatrowych budujących się na Morzu Północnym, a prawie 40% elementów z powstających obecnie lądowych farm wiatrowych pochodzi od krajowych dostawców.

Unia Europejska zachęca wręcz do wspierania rozwoju i integracji energetyki odnawialnej, w tym prosumenckiej. Uchwalona w tym roku ustawa o OZE, pomimo szeregu błędów i niedoskonałości, które trzeba będzie usunąć, może stanowić jedno z głównych narzędzi zmieniających kształt krajowego sektora elektroenergetycznego. Spośród dostępnych w Polsce odnawialnych źródeł energii najtańszym w nadchodzących latach pozostanie energetyka wiatrowa. Poziom zaawansowania technologicznego już dzisiaj pozwala wykorzystywać znaczną część z zainstalowanych w Polsce prawie 5.000 MW farm wiatrowych w celu świadczenia usług systemowych, zwiększając w ten sposób stabilność systemu przesyłowego i dystrybucyjnego oraz obniżając koszty jego funkcjonowania. Obecnie w sektorze energetyki wiatrowej pracuje ponad 8.000 osób, a jeżeli nowy rząd podejmie działania legislacyjne umożliwiające realizację choćby zawartych już umów przyłączeniowych dotyczących morskich farm wiatrowych, to w perspektywie roku 2030 liczba zatrudnionych w energetyce wiatrowej wzrośnie do ponad 40.000.

To jest również argument obalający mit o konflikcie energetyki konwencjonalnej i odnawialnej. Konflikt taki bowiem jest pozorny. Bez istniejącej energetyki konwencjonalnej nie da się szybko rozbudować mocy w energetyce odnawialnej, poprawiających nasz bilans energetyczny i poziom bezpieczeństwa. Natomiast w dłuższej perspektywie, po wdrożeniu rozwiązań unijnych w zakresie regionalizacji rynków energii (co istotnie zwiększy znaczenie i stabilność OZE, ale i zmieni pozycję energetyki konwencjonalnej), to właśnie dalszy rozwój OZE pozwoli zrekompensować konieczność ograniczenia zatrudnienia, pozwalając na łagodniejszy przebieg procesu transformacji sektora konwencjonalnego.

W powyższych rozważaniach celowo pominąłem fakt, iż bez znaczącego wzrostu udziału OZE w krajowym miksie energetycznym nie zrealizujemy kolejnych celów redukcyjnych. Unia Europejska zadeklarowała bowiem, że do 2030 roku zmniejszy emisje o 40%. Pomimo że nie wiemy jeszcze, jaki będzie cel dla Polski, to z pewnością traktowanie go jako kolejnego „przymusu” jest tylko powieleniem starych błędów i mitów o unijnej polityce klimatycznej. Dalszy znaczący rozwój OZE, a w szczególności energetyki wiatrowej, może stać się siłą napędową transformacji całego sektora energetycznego w Polsce i przynieść szereg korzyści społeczno-ekonomicznych. Włączenie się w europejski i światowy nurt rozwoju tego sektora przyniesie wiele korzyści  naszej gospodarce. Jest opcją typu „no regret”. Pozostaje jednak pilna potrzeba wypracowania Polityki Energetycznej Polski do roku 2050, która musi wynikać z całościowej strategii gospodarczej i społecznej kraju, bo sektor energetyczny powinien przede wszystkim wspierać taką strategię, a nie żyć własnym życiem. Jednak to już temat na osobny artykuł.

Najnowsze artykuły