Historia problemów ze smogiem w Polsce jest ściśle związana z historią rozwoju odnawialnych źródeł energii, w tym również energetyki wiatrowej. Podczas zastanawiania się kto zepsuł nam atmosferę i co zrobić, by jakość powietrza uległa poprawie, warto o tym pamiętać – pisze prezes Polskiego Stowarzyszenia Energii Wiatrowej Wojciech Cetnarski.
O tym czym jest smog i jak powstaje w ostatnich dniach napisano bardzo wiele, w większości prawdziwych i rzetelnych informacji. To bardzo dobrze, że w świadomości społecznej zaczyna powoli funkcjonować fakt, iż nasze zdrowie bezpośrednio i istotnie zależy od jakości powietrza którym oddychamy. Powszechna dostępność, głównie poprzez nasze smartfony, do danych ze stacji pomiarowych powietrza sprawiała, że zainteresowanie tym problemem nie zniknie, a dla wielu osób sprawdzanie jakości powietrza stanie się takim samym odruchem, jak codzienne sprawdzanie prognozy pogody. Jednak to, że po kilku dniach alarmowych poziomów zanieczyszczenia powietrza pogoda sprowadziła odczyty do akceptowalnych poziomów nie oznacza wcale, że problem został rozwiązany, lub, że znikł – on powróci i to zarówno tej zimy, jak i nadchodzącego lata oraz wielu jeszcze kolejnych pór roku. Przecież od zeszłego tygodnia nic się nie zmieniło jeżeli chodzi o źródła smogu oraz ilość emisji do atmosfery. Zmieniła się jedynie pogoda, która tą samą ilość zanieczyszczeń rozproszyła po prostu na większej powierzchni kraju.
Na tym właśnie polega sedno problemu – smog nie jest jakąś nową anomalią – tak brudnym powietrzem trujemy się od lat, tyle że teraz, dzięki dostępowi przez internet do odczytów ze stacji monitorowania jakości powietrza dowiadujemy się o tym od razu. Źródło problemu jest więc systemowe i sprowadza się do naszego podejścia do wytwarzania i korzystania z energii.
Od początku naszej transformacji ustrojowej i gospodarczej, każdy kolejny rząd stara się utwierdzić Polaków w przekonaniu, że spalanie węgla i pochodnych ropy naftowej jest jedynym sposobem na ogrzanie naszych domów, wytworzenie energii elektrycznej, czy przemieszczanie się. Konsekwentnie i wielokrotnie powtarzana nieprawda stała się w pewnym sensie „oczywistą oczywistością” bardzo głęboko osadzoną w naszej świadomości – spalanie węgla, ropy i gazu wydaje się niemal naszą „racją stanu”, a bez tego nasz kraj nie tylko rzekomo popadnie w ruinę, ale i zagrożone będzie nasze bezpieczeństwo… Argumentem dodatkowym, szczególnie chętnie używanym przez obecną ekipę rządową, a tak samo nieprawdziwym, jest brak korzyści ekonomicznych i niezwykle wysoki koszt przestawienia gospodarki na tory niskoemisyjne. Jednak kłam takiemu twierdzeniu zadała już w 2013 r. grupa ekonomistów, pod kierownictwem dr. Macieja Bukowskiego i dr. Andrzeja Kassensberga, w raporcie „Niskoemisyjna Polska 2050” [1]. Raport ten jasno pokazał jakie korzyści ekonomiczne i społeczne, w tym uniknięcia pułapki średniego dochodu, może przynieść odejście od obecnej doktryny gospodarczej opartej na spalaniu węglowodorów.
Konsekwencją utrzymywania przestarzałej doktryny gospodarczej przez wszystkie dotychczasowe ekipy rządowe jest nie tylko ciągła bardzo wysoka emisyjność gospodarki (emisja CO2 na jednostkę PKB w Polsce jest np. o 55% wyższa niż w Niemczech [2]), ale również powolny, a ostatnio praktycznie zahamowany, rozwój energetyki opartej o bezemisyjne źródła odnawialne. A to przecież właśnie te odnawialne i bezemisyjne źródła są jedynym sposobem na trwałe wyeliminowanie z naszego życia problemu zanieczyszczenia powietrza – w tym i smogu.
Nawet pełne wdrożenie postulatów zawartych w liście otwartym Polskiego Alarmu Smogowego do Pani Premier Beaty Szydło nie wyeliminuje zjawiska smogu w naszych miastach, choć znacząco je ograniczy. Postulowane działania, ograniczające stosowanie paliw i urządzeń niskiej jakości w ogrzewaniu indywidualnym, są naturalnie właściwym krokiem w kierunku poprawy jakości powietrza którym oddychamy, ale najważniejsze jest wypracowanie docelowych rozwiązań systemowych. Wśród nich, poza zwiększeniem nacisku na efektywność energetyczną, powinny znaleźć się takie cele jak elektryfikacja ogrzewania i transportu miejskiego oraz dalsze zwiększanie udziału energii elektrycznej z OZE w krajowym miksie energetycznym.
I tu dochodzimy do roli, jaką w realizacji planu obniżenia emisji atmosferycznych, w tym niskich emisji, może spełnić energetyka wiatrowa. Ze względu na charakterystykę pracy źródeł wiatrowych (wytwarzają więcej energii w zimie oraz w nocy) i minimalny koszt krańcowy produkcji energii elektrycznej z farm wiatrowych, znakomicie nadają się one do wykorzystania w ciepłownictwie – zarówno w tym scentralizowanym, jak i indywidualnym.
Systemy ogrzewania centralnego, w których Polska jest liderem światowym (3. miejsce wg. Euroheat&Power [3]) znakomicie nadają się do zagospodarowania energii elektrycznej generowanej przez farmy wiatrowe, szczególnie nocą pełniąc jednocześnie funkcję magazynów energii ułatwiających integrację energetyki wiatrowej z systemem elektroenergetycznym. Zamiast palić węgiel w elektrociepłowniach możemy ogrzewać wodę elektrycznością. Jednakże ze względu na specyfikę źródeł niskiej emisji najważniejsza jest elektryfikacja ogrzewania indywidualnego, poprzez wprowadzenie na szeroką skalę pomp ciepła lub indywidualnego ogrzewania elektrycznego na terenach zurbanizowanych, na których nie ma możliwości budowy tradycyjnej sieci ciepłowniczej (np. historyczne dzielnice Krakowa). Krajem, który przoduje w takim wykorzystaniu energii elektrycznej i jednoczesnej integracji energetyki wiatrowej jest Dania, która planuje, iż w 2030 roku będzie wykorzystywać na ogrzewanie 1.800 MW, a dla potrzeb transportu 700 MW [4].
Kolejnym obszarem w którym zmiany mogą znacząco obniżyć zanieczyszczenie powietrza w miastach jest transport samochodowy i autobusowy. Gdyby Polska zrealizowała plan budowy do 2030 r. 6.000 MW morskich farm wiatrowych, to dostarczona przez nie energia mogłaby zastąpić ponad 20% oleju napędowego zużywanego w kraju – czyli wyeliminować import i zastąpić całość oleju napędowego zużywanego w komunikacji miejskiej. Przemyślana polityka państwa w tym zakresie daje znakomite rezultaty, co widać na przykładzie Francji, która dzięki odpowiednim przepisom zmniejszyła ilość nowo rejestrowanych samochodów z silnikiem diesla z 73% w 2012 r. do ok. 52% w 2016 r.
Oczywiście nie ma żadnego jednego, cudownego i szybkiego rozwiązania problemu emisji atmosferycznych, w tym także tych niskich. Niemniej, bez jasno zdefiniowanego planu, czyli długofalowej polityki energetycznej Polski, jednoznacznie zakładającej odejście od energetyki opartej na spalaniu węglowodorów i wzrost produkcji energii z bezemisyjnych, odnawialnych źródeł energii, problemu smogu nie rozwiążemy, a jedynie go złagodzimy i dalej będziemy się podtruwać powietrzem, którego normy jakości muszą być administracyjnie zaniżone, aby nie wywoływać alarmów i protestów społecznych. Czy stać nas na to ? W moim odczuciu już od dawna nie.
[1] http://np2050.pl/files/raport/NP_2050__CALOSC_internet.pdf
[2] http://data.worldbank.org/indicator/EN.ATM.CO2E.PP.GD?view=map