Chińscy hackerzy próbowali wykraść informacje z amerykańskiego lotniskowca, w trakcie gdy USA wysłały go na patrol na Morze Południowochińskie, by wywrzeć presję na Pekin w sporze o zwierzchność nad tym akwenem.
Do ataku chińskich hakerów doszło w lipcu, kiedy to USS Ronald Reagan, lotniskowiec o napędzie atomowym, wykonywał patrol. Amerykanie wysłali go tam w celu potwierdzenia wolnego dostępu do Mórz Chińskich. Pekin uznaje swą zwierzchność nad całym akwenem Morza Południowochińskiego, wchodząc w spór z sąsiadami Azji Południowo-Wschodniej, którzy uciekają się po pomoc do Waszyngtonu. Również trybunał w Hadze nie uznał pretensji terytorialnych Chin.
11 lipca do personelu lotniskowca wysłano pozornie oficjalną wiadomość, która zawierała złośliwe oprogramowanie. Następnego dnia roszczenia Chin względem Morza Południowochińskiego zostały oddalone przez sąd w Hadze. Nie ma dowodów na to, że za atakiem z 11 lipca stał chiński rząd.
W rozmowie z Financial Times dyrektor ds. technicznych w ośrodku badawczym FireEye’ Asia-Pacific Bryce Boland stwierdził, że w Azji Południowo-Wschodniej występuje wiele zagrożeń dla cyberbezieczeństwa, co w znaczący sposób może zwiększać ryzyko.
Financial Times/Piotr Stępiński