W pierwszej połowie 2018 roku produkcja samochodów elektrycznych i innych pojazdów z napędem alternatywnym wzrosła w Chinach do 500 000 sztuk. Dwie trzecie z około 3 milionów pojazdów elektrycznych jest produkowanych i używanych w Państwie Środka. Wszechobecny w dużych miastach smog i swoiste polityczne porozumienie jakie zapanowało między rządzącą partią komunistyczną, a społeczeństwem opiera się nie na demokracji i wolności słowa, a obietnicy stałego podnoszenia standardu życia: nowoczesnych mieszkań, samochodów, czy wysokiego poziomu edukacji dzieci i młodzieży.
Stały rozwój gospodarczy Chin spowodował w społeczeństwie wytworzenie się rosnącej klasy średniej, dla której posiadanie samochodu jest wyznacznikiem statusu społecznego. Jeszcze kilkanaście lat temu na 1000 osób przypadało 20 pojazdów. Obecnie ten odsetek wzrósł do ponad 100. Miesięcznie wydaje się 1,5 miliona nowych licencji na użytkowanie pojazdów. Popyt na te dobra i surowce będzie się potęgował, gdyż nasycenie chińskiego rynku samochodami stanowi tylko jedną czwartą średniej europejskiej.
Odpowiedzią na rosnące emisje spalin oraz zwiększenia wolumenu importu ropy naftowej do blisko 9 mln baryłek dziennie jest wsparcie, jakiego Pekin udzielił branży samochodów elektrycznych. Mimo tego, że 80 procent chińskiej energii elektrycznej nadal pochodzi z węgla to pojazdy zasilane bateriami są czystsze i zmniejszają zapotrzebowanie na ropę naftową. Dodatkowo ta rozwijająca się gałąź przemysłu może stworzyć wiele nowych miejsc pracy, które zapewnią ekstra dochody z eksportu.
Wpływ na szybki wzrost liczby pojazdów elektrycznych w Chinach będą miały decyzje podjęte na szczeblu władz lokalnych, jak i centralnych. Chińscy decydenci mogą wprowadzić przepisy, dzięki którym w ciągu następnych pięciu lat jedna czwarta nowych licencji będzie udzielana tylko pojazdom elektrycznym. Spowodowałoby to, że do ogólnej liczby wszystkich samochodów poruszających się po chińskich drogach zostanie dodane od 25 do 30 milionów nowych pojazdów. W celu przyspieszenia tempa zmian, starsze pojazdy napędzane silnikami spalinowymi mogłyby podlegać opodatkowaniu lub innym regulacjom. W niektórych miastach wydawanie licencji zostałoby ograniczone wyłącznie do pojazdów elektrycznych. Już teraz kilka dużych miast w Chinach eksperymentuje z zachętami i wprowadzaniem dodatkowych trudności, aby wymusić częstsze wykorzystywanie samochodów elektrycznych.
Wraz z rozwojem ogromnego sektora przemysłu i obniżeniem kosztów jednostkowych, wszelkie bariery dla eksportu znikłyby. Tym bardziej, że Chiny są światowym liderem w produkcji i tworzeniu baterii – niezbędnych elementów zespołu napędowego. Zapewne pojazdy elektryczne będą nadal produkowane w USA i kilku krajach europejskich. Tesla, po tegorocznych problemach z zarządem i finansami, ma szansę na odzyskanie pod nowym kierownictwem swojej mocnej pozycji. W Europie, w szczególności w Wielkiej Brytanii i Niemczech, bliższa współpraca może połączyć akademickie badania z praktycznym doświadczeniem przemysłu motoryzacyjnego. Niemniej jednak wszystko wskazuje na to, że to Chiny będą nadawały ton ogólnoświatowemu rozwojowi pojazdów elektrycznych, a technologie będą wspierane przez Komunistyczną Partię Chin i rząd w Pekinie.
Dlatego producenci ropy i gazu nie powinni dać się zwieść gwałtownemu wzrostowi zakupu tych surowców przez traderów z Państwa Środka. Pekin stawia na niskoemisyjną gospodarkę, a ze względu na specyficzną, nieznaną w krajach cywilizacji zachodu filozofię wspólnoty nadciągająca „zielona rewolucja” będzie miała wyjątkowy, bardzo chiński charakter.
Financial Times/Roma Bojnaowicz