– Biznes nie chce być w pełni zależny od sytuacji w samych Chinach, gdzie coraz częściej kwestie polityczne ważą na gospodarce. W tym sensie sytuacja w Hongkongu jest kolejnym argumentem za tym żeby ubezpieczać się przed ryzykiem politycznym – mówi Jakub Jakóbowski, ekspert do spraw Chin Ośrodka Studiów Wschodnich.
BiznesAlert.pl: Czy ograniczenie autonomii Hong Kongu wpłynie na relacje z USA i UE?
Jakub Jakóbowski: To, że Chiny likwidują autonomię Hongkongu właśnie teraz wynika z tego, że nie spodziewają się ostrych reakcji ani USA a nie Europejskiej. Pandemia, która sprawiła, że Zachód skupiony jest na wewnętrznych problemach, traktowana jest jakaś szansa na likwidację problemu Hongkongu. Związany z tym kryzys polityczny był od wielu miesięcy jednym z głównych wyzwań dla przywódców politycznych w Pekinie. Pacyfikacja protestów nie wchodziła jednak w grę, głównie przez ryzyko sankcji ze strony USA i UE, a także negatywnej reakcji rynków.
Bezpośrednich reakcji ostrych reakcji, typu szerokich sankcji, rzeczywiście nie należy się spodziewać, szczególnie ze strony Unii Europejskiej. Dotychczasowe reakcje instytucji UE i państw członkowskich były bardzo stonowane. Po stronie USA, zapowiedziane zostały sankcje wizowe na niektórych chińskich urzędników zamieszanych w sprawę nowego prawa o bezpieczeństwie w Hongkongu. Prawdopodobnie są również sankcje wobec części chińskich instytucji finansowych, jak państwowych banków.
Stany Zjednoczone już zwrócone są frontalne przeciwko Chinom, więc sprawa Hongkongu może być tylko kolejnym pretekstem do uderzenia w Pekin. Dla Donalda Trumpa dzisiaj głównym ograniczeniem jest amerykański biznes, a także reakcje rynków na ewentualne sankcje – Hongkong jest istotnym globalnym centrum finansowym, w którym operuje dużo amerykańskich podmiotów.
Inaczej jest z Unią Europejską, która cały czas jest wewnętrzny skłócona co do kursu polityki wobec Chin. Istnieje w Europie frakcja gołębia, która chce dialogu z Chinami pomimo wydarzeń w Hongkongu. Ale już ostatnie tygodnie pokazały, uderzenie Pekinu w ruch demokratyczny w Hongkongu jest istotnym paliwem dla tych w Europie, którzy chcą ostrzejszej polityki wobec Chin. Parlament Europejski opublikował rezolucję krytykującą Chiny, a sprawa Hongkongu używana jest do tego żeby popychać antychińską politykę na innych frontach, także gospodarczy. O ile więc nie spodziewam się bezpośrednich ostrych reakcji, sprawa Hongkongu na dłuższą metę może być jednym z czynników, który przeważy na rzecz antychińskiego zwrotu w Unii Europejskiej.
Czy USA i UE prowadza jednorodną politykę wobec Chin?
Moim zdaniem, na podstawowym poziomie między Stanami Zjednoczonymi a Unią panuje zbieżność interesów wobec Chin, tak w wymiarze gospodarczym, jak i politycznym. Tak naprawdę największą przeszkodą porozumienia dzisiaj jest Donald Trump, jego agresywna polityka wobec Unii, niezdolność do budowania sojuszy. Sprawia to, że porozumienie między USA i UE jeszcze się nie narodziło. Po obu stronach Atlantyku żywe są nadzieję, że ewentualna wygrana Joe Bidena sprawi, że dialog i koordynacja między Unią a Stanami dotyczących Chin i pogłębi się.
Pierwsze istotne sygnały widzieliśmy w ostatnich tygodniach. Joseph Borell, szef służb dyplomatycznych UE, zaproponował sekretarzowi Pompeo dwustronny dialog między Unią i USA, dotyczący Chin. Pompeo w zeszłym tygodniu przyjął tę propozycję i można mówić o pierwszym kanale dialogu który będzie zmierzał do koordynacji polityki.
Oczywiście pozostaje duży znak zapytania, co do stanowiska samej Unii. Amerykanów do przeciwstawienia się Chinom nie trzeba przekonywać. A wewnątrz Unii są wciąż silne gospodarcze grupy interesu i stronnictwa polityczne apelujące o to, żeby UE byłą balansującą siłą pomiędzy Stanami a Chinami.
Jak napięcie wokół Hong Kongu przełoży się na relacje gospodarcze Zachodu z Chinami?
Konsekwencje gospodarcze w likwidacji autonomii Hongkongu należy rozpatrywać na dwóch poziomach – decyzji politycznych i gospodarczych. Na poziomie politycznym działania Pekinu mogą wzmocnić antychińskie postawy w ramach Unii Europejskiej, a także dać nowe paliwo Stanom Zjednoczonym do tego, by uderzyć w Chiny. To rzeczy, o których mówiłem już powyżej.
Druga kwestia tyczy się decyzji przedsiębiorstw i miejsca Hongkongu w globalnej gospodarce. Do teraz było to okno na świat dla chińskiego sektora finansowego. Tam pozyskiwały zagraniczny kapitał chińskie spółki państwowe i prywatne. Hongkong był również punktem wejścia na rynek chiński dla wielu międzynarodowych korporacji.
Likwidacja autonomii Kongo która jest elementem szerszego procesu prawnej transformacji tego obszaru może w dłuższym okresie zniechęcić międzynarodowy biznes, zarówno do działalności w Hongkongu jak i wewnątrz ChRL. To, co przyciągało go do Hongkongu były stabilne rządy prawa, które dziś są demontowane.
Jak wpłynie na zależności Zachodu od surowców z Chin i tamtejszego rynku zbytu?
Zmiany w podejściu międzynarodowego biznesu, do których przyczynia się sytuacja w Hongkongu, wpisują się w szerszy trend odłączanie Chin od globalnej gospodarki. Na ten moment nie mówimy tutaj o twardym odłączeniu i wynoszeniu całości zagranicznych inwestycji z Chin. Ta wizja polityczna, widoczna w Waszyngtonie, jest niesamowicie trudna do zrealizowania. Wiele inwestycji zagranicznych skierowanych jest na wewnętrzny rynek chiński. Trudno będzie przekonać międzynarodowe korporacje do wyjścia z tak lukratywnego rynku.
Dziś główna gra toczy się o to, gdzie będą produkowane komponenty i końcowe produkty przeznaczone na rynki trzecie, poza Chinami. Wiele przedsiębiorstw, zarówno z Azji Wschodniej, jak i USA i Europy, zaczyna dostrzegać ryzyka związane z politycznymi przemianami w Chinach. Podejmując decyzję o nowych inwestycjach w powiększanie zdolności produkcyjnych mowa jest coraz częściej o podwójnych łańcuchach dostaw i relokacji części produkcji poza Chiny. Biznes nie chce być w pełni zależny od sytuacji w samych Chinach, gdzie coraz częściej kwestie polityczne ważą na gospodarce. W tym sensie sytuacja w Hongkongu jest kolejnym argumentem za tym żeby ubezpieczać się przed ryzykiem politycznym.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik
Rapacka: Koronawirus pokazuje, że OZE też potrzebują dywersyfikacji