Kołtuniak: Powyborczy pat w Czechach. Czy nowy rząd zagrozi Orlenowi?

31 października 2017, 07:31 Energetyka

Wyborcze zwycięstwo Andreja Babisza stawia pod znakiem zapytania dalszy kierunek polityki Czech. Na razie jednak nie wiadomo nawet czy liderowi partii ANO 2011 uda się powołać większościowy rząd – pisze Łukasz Kołtuniak, współpracownik BiznesAlert.pl, doktorant na Wydziale Prawa UJ, od 1.5 roku stypendysta Uniwersytetu Palackiego w Ołomuńcu.

Andrej Babisz. Wikipedia/CC
Andrej Babisz. Wikipedia/CC

Partia ANO wygrała wybory otrzymując zdecydowaną większość mandatów w 200 osobowej Izbie Poselskiej (78).  Jednak w tydzień po wyborach wszystkie tak zwane tradycyjne partie jak na przykład centroprawicowa Obywatelska Partia Demokratyczna (ODS) czy socjaldemokracja (CSSD) twardo odmawiają koalicji z ANO. Taką samą deklaracje złożyła czeska Partia Piratów, która w wyborach uzyskała ponad 10% poparcie. Jedynie twardogłowi Komuniści (KSCM) oraz partia SPD Tomislava Okamury deklarują zainteresowanie udziałem w rządzie. Okamura jednak cieszy się opinią skrajnego populisty.

Wejście tej partii do rządu mocno podważyłoby zaufanie do Czech w UE. ANO należy w Europarlamencie do liberalnej frakcji ALDE. Tymczasem Okamura szedł do wyborów pod hasłem „nie dla terroryzmu, nie dla Islamu”. Ponadto pochodzący z Japonii lider SPD stawia postulat wystąpienia Czech z UE jako warunek sine qua non udziału w przyszłym rządzie. Dlatego taka koalicja mimo że zbliżająca Babisza do wymarzonej większości (100 mandatów w Izbie Poselskiej) i zapewne po cichu popierana przez coraz bardziej radykalnego prezydenta Zemana już na wstępie ustawiałaby Czechy w bardzo niewygodnej pozycji. Wariant koalicji z komunistami z silną frakcją stalinowską jest tak egzotyczny iż należy wykluczyć aby Babisz na poważnie rozważał taki scenariusz.

Partie tradycyjne nazywane w Czechach „polistopadowymi” (listopad to miesiąc w którym w 1989 roku miała miejsce Aksamitna Rewolucja liczą zapewne na wyborcze zwycięstwo za 4 lata. Dlatego konsekwentnie deklarowały na początku odmową udziału w rządzie z ściganym karnie Babiszem.  Babisz jest oskarżony o defraudację środków unijnych przy budowie należącej do jego koncernu Agrofert farmy Bocianie Gniazdo (org. Capi hnizdo). Tak naprawdę jednak głównym powodem obawy  wejścia w koalicje z liderem ANO jest siła jego imperium biznesowego oraz obawy jakie budzi transparentność funkcjonowania państwa pod rządami ANO.

Oskarżany o współpracę z komunistycznymi służbami specjalnymi Babisz swój szacowany na prawie 100 Miliardów Koron majątek zyskał dzięki budowie Agrofertu, firmy z szeroko pojętej branży rolniczo-chemicznej. Do Agrofertu należą znaczne połacie ziemi w Republice Czeskiej. Holding ten monopolizuje niemal także branże spożywczą. Babisz wykupił również Unipetrol czeskiego potentata paliwowego. Największe obawy budzi jednak kontrola lidera ANO nad medialnym koncernem Mafra. Mimo iż Babisz wielokrotnie twierdził iż nie wpływa na politykę należących do Mafry tytułów jak na przykład Lidove Noviny czy Mlada Fronta Dnes jak również telewizji Barrandow, wpływy Ano na linię tych redakcji są aż nadto widoczne. To w dużej mierze dzięki przekazowi „swoich mediów” Babiszowi udało się przedstawić dobry dla czeskiego gospodarki okres 2013-2017 jako zasługę ANO i samego Babisza. Jako minister finansów Babisz wprowadził obowiązek ewidencji paragonów ( EET) i właśnie zwiększenie wpływów z podatku VAT zostało przedstawione jako źródło obecnych wyników gospodarczych (prognozowany wzrost czeskiego PKB w 2017 roku to 5%).

Dlatego też główna obawa dotycząca przyszłych rządów ANO to możliwość niejasnych powiązań państwa i biznesu. Liberałowie obawiają się pewnej ukrainizacji czeskiej polityki i jej uzależnienia od biznesu. Zważywszy na wysuwane przez bliskich Babiszowi biznesmenów wizje transparentności jako systemu w którym „wiadomo, który biznesmen kontroluje daną gazetę” nie są to być może obawy całkowicie bezzasadne. Sam Babisz mówi, że „państwem należy rządzić tak jak firmą”. W praktyce taka biznesowa wizja przywództwa politycznego rodzi obawę „ręcznego sterowania” procesami politycznymi.

Jak wiemy Babisz toczył spór sądowy z PKN Orlen (chodziło o wykup Unipetrolu) jak również publicznie walczył z polską żywnością. Jako, że patriotyzm gospodarczy jest dziś modnym hasłem w całej Europie Środkowej wydaje się, że Babisz może poprzez prezentowanie własnego wizerunku jako „obrońcy czeskiego rynku” odciągać uwagę czeskiej opinii publicznej od potencjalnego braku przejrzystości relacji biznesowych w samych Czechach. A jeśli trzeba będzie wskazać zagrożenie dla czeskiej gospodarki przez firmy zagraniczne, firmy polskie są tu o wiele łatwiejszym celem niż niemieckie. Czechy są bowiem razem ze Słowacja zdecydowanie bardziej zależne od eksportu na rynek niemiecki niż Polska. Niemniej jednak wydaje się że radykalne posunięcia nowego rządu wobec Orlenu będą możliwe w dwóch przypadkach: gdy Babisz uzna, że zagrażają pozycji jego biznesu lub firm bliskich mu przedsiębiorców, albo jeśli pragmatyczny do bólu lider ANO dostrzeże w takim posunięciu szanse na zbicie naprawdę istotnego kapitału politycznego.

Na razie jednak najbardziej prawdopodobnym scenariuszem wydaje się mniejszościowy rząd partii ANO. Taki gabinet zapewne uzyska poparcie przyjaznego Babiszowi prezydenta Zemana. Jednak jeśli partie opozycyjne liczą na „wypalenie” Babisza w takim rządzie skazanym na nieustanne szukanie poparcia zwłaszcza u Okamury i komunistów mogą się „przeliczyć”. Babisz znakomicie potrafi komunikować się z tak zwanymi „zwykłymi obywatelami” a jako, że koniunktura może jeszcze trochę potrwać, nie można absolutnie wykluczyć zwycięstwa Ano także za 4 lata.