Spięcie w tym tygodniu to okazja do refleksji na temat sporu politycznego o fuzję Orlenu z Lotosem, a szczególnie rolę węgierskiego MOL-a w tym procesie. Czy Węgrzy pomogą Putinowi zatłuc Polskę parówkami ze stacji Orlenu? Raczej nie. Warto jednak porozmawiać na poważnie na ten temat.
– W idei koncernu multienergetycznego chodzi o transformację energetyczną – powiedział Mariusz Marszałkowski z BiznesAlert.pl. – W założeniu fuzja ma doprowadzić do tego, że Lotos i Orlen opierające swą działalność na przerobie paliw kopalnych miały więcej funduszy na inwestycję w paliwa alternatywne oraz całkowitą dekarbonizację przy pomocy morskich farm wiatrowych czy małych reaktorów jądrowych – dodaje.
– I tu zaczynają się schody – wskazuje Wojciech Jakóbik. – Koncerny jak BP czy Saudi Aramco przechodzą te same procesy: automatyzacja w rafineriach, przejście z petrochemii na chemię. Ten trend jest widoczny, ale sytuacja Orlenu i Lotosu jest inna, że w Unii Europejskiej wcale nie jest tak łatwo zrobić fuzję. Aby ją przeprowadzić, należy zabezpieczyć rynek. Na straży konsumentów staje Komisja Europejska i oczekuje realizacji środków zaradczych chroniących konkurencję. Te warunki są nie najłatwiejsze. Jeżeli chcemy fuzji, to musimy się podzielić rynkiem – tłumaczy dalej.
– Dzisiaj nie ma już udziałów rosyjskich w węgierskim MOL. Należy spojrzeć jaki wpływ na cały konern mają stacje paliw – kontynuował Mariusz Marszałkowski. – Stacje benzynowe odpowiadają za ułamek przychodów takich koncernów – dodał.
Zapraszamy do wysłuchania podcastu na YouTube, SoundCloud lub Spotify.