Według Reutersa, trwają trudne negocjacje pomiędzy Berlinem a Dohą w sprawie podpisania kontraktu na dostawy katarskiego LNG do Niemiec. Pomiędzy stronami jest jednak sporo rozbieżności, a samo podpisanie umowy nie nastąpi szybko.
Osią sporu są między innymi zapisy dotyczące powiązania cen LNG z cenami giełdowymi ropy naftowej a także długość trwania kontraktu. Katar oczekuje podpisania umowy długoterminowej, co najmniej 20-letniej. Niemcy, dążące do neutralności klimatycznej po 2040 roku, nie chcą zgodzić się na taką formułę zobowiązania. Katar oczekuje również zapisania w umowie tzw. klauzuli przeznaczenia, uniemożliwiającej sprzedaż gazu przeznaczanego dla Niemiec innym klientom. Taki zapis jest tez niezgodny z prawem unijnym.
Katar chce również powiązania ceny gazu z cenami ropy, podczas gdy Niemcy chcą rozliczać się w oparciu o indeks holenderskiej giełdy TTF.
Trudne rozmowy między Qatar Energy a niemieckimi przedsiębiorstwami energetycznymi podkreślają wyzwania, przed jakimi stoi Unia Europejska w dążeniu do dywersyfikacji z gazu rosyjskiego.
Niemcy zużywają rocznie około 100 miliardów metrów sześciennych gazu ziemnego, z czego około 45 procent pochodzi z Rosji. Pozostałe wolumeny sprowadzane są z Norwegii i Holandii.
W połowie maja do Niemiec ma przybyć na rozmowy emir Kataru, szejk Tamim bin Hamad Al Thani, jednak według źródeł Reutersa jest mało prawdopodobne, aby doszło wtedy do podpisania kontraktu na dostawy LNG.
Niemcy chcą uniezależnić się od dostaw gazu z Rosji w oparciu o budowę czterech pływających terminali LNG. Pierwszy z nich ma się pojawić w 2024 roku.
Reuters/Mariusz Marszałkowski
J. Perzyński: Rosja musi szukać chętnych na swoje zakrwawione surowce