(Dailycaller/Eurostat/Bartłomiej Sawicki)
Prawicowy rząd Premiera Larrsa Lokke Rassmusena podjął decyzję o przerwaniu prac nad wszystkimi farmami wiatrowymi, które miały być rozlokowane tuż przy wybrzeżach kraju. Nowe regulacje mają w myśl rządu pomóc w obniżeniu rachunków za energię elektryczną. Dzięki tym zmianom w kieszeniach Duńczyków może pozostać nawet 1 mld dol. Nie oznacza to jednak, że Kopenhaga rezygnuje z wiatraków. Duńczycy przyznają jednak, że obecny kształt sektora OZE odbija się negatywnie na kieszeni obywateli.
– Kiedy myślę o porozumieniu energetycznym z 2012 roku, to uważam, że był to błąd, że zgodziliśmy się na budowę przybrzeżnych turbin wiatrowych – przyznał duński minister energii i zmian klimatu Lars Christian Lilleholt.
Ogłosił on 7 czerwca, że Dania wygasi prace nad wszystkimi przybrzeżnymi turbinami wiatrowymi, które dostały zgodę na powstanie od 2012 roku i obiecał zastąpić te projekty w 2025 roku, morskimi farmami wiatrowymi, znacznie dalej położonymi od duńskich wybrzeży. To zdaniem Lilleholta pomoże obniżyć rachunki za energię elektryczną. Pomoże to także zdaniem duńskiego rządu ograniczyć i rozwiązać przynajmniej część problemów jakie wiążą się z podatkiem na rzecz dofinansowania źródeł odnawialnych. – Dla mnie nie ma wątpliwości, że farma wiatrowa na morzu znajdująca się daleko na morzu będzie dużo lepszym rozwiązaniem – podkreślił Lilleholt.
Projekty, których realizacja zostanie przerwana pozwolą zaoszczędzić ok. 1 mld dol. Zielone projekty energetyczne są finansowane dzięki dużemu wsparciu finansowemu, na które składają się duńscy podatnicy płacąc najwięcej w Unii Europejskiej za energię elektryczną ze względu na zielony podatek. Anulowanie przybrzeżnych turbin wiatrowych jest częścią planu Danii zmierzających do obniżenia rachunków za energię elektryczną, które są już znacznie wyższe niż sąsiednich krajach europejskich. Rząd duński podjął niedawno decyzję o anulowaniu projektu 5 farm wiatrowych rozlokowanych na morzu To pozwoli zaoszczędzić podatnikom ponad 10 miliardów dolarów.
– Od 2012 roku, kiedy osiągnęliśmy porozumienie polityczne, koszt naszej polityki na rzecz energetyki odnawialnej wzrosły dramatycznie. Nie możemy zaakceptować tego, że sektor prywatny i gospodarstwa domowe płacą zbyt wiele za energię. Polityka promocji odnawialnych źródeł energii w Danii okazała się zbyt kosztowna – przyznał Lilleholt.
Przez wiele lat, Dania była uznawana, za wzór rozwoju zielonej energetyki. Obecnie kraj wytwarza 40 procent swojej energii elektrycznej z wiatru. Jak wynika z danych Eurostatu Duńczycy płacili w drugiej połowie 2015 r. najwięcej za energię elektryczną, mimo, że koszt jej wytworzenia przed opodatkowaniem i innymi opłatami był jednym z najniższych w Europie.
Średnia cena za 100 kWH w Unii Europejskiej kształtowała się na poziomie 21,1 euro. Najwięcej płacili zaś Duńczycy którzy za tą samą ilość energii płacili 30 euro. W ramach ceny za energię elektryczną w UE aż 33 proc. stanowią różnego rodzaju opłaty. Co ciekawe, jeśli odjąć wszelkie podatki i naliczane opłaty, to Duńczycy płaciliby za energię elektryczną jedną z najniższych stawek w Unii Europejskiej. Udział podatków i opłat w ostatecznej cenie energii elektrycznej dla gospodarstw domowych znacznie różniły się w poszczególnych państwach członkowskich, Najwyższe obciążenia cen energii zanotowano w Danii (69 proc.), Niemczech (52 proc) i Portugalii (50 proc.).