De Jong: Nowe gazociągi rosyjskie to czysta polityka

23 czerwca 2015, 12:36 Energetyka

KOMENTARZ

Rosyjskie gazociągi oplatające Europę. Źródło: Wjakobik.com

Dr Sijbren de Jong

Analityk strategiczny

Hague Centre for Strategic Studies

Problem z nowymi gazociągami Rosji jest prosty. Rozbudowa Nord Stream i położenie Turkish Stream poskutkuje znaczącą nadprzepustowością czyli nadmiarem wolnych mocy. Opłacalność ekonomiczna projektów jest zatem nieduża. Należy także pamiętać, że Nord Stream już teraz nie wykorzystuje pełni przepustowości ze względu na spór z Komisją Europejską o regulacje. Innymi słowy budowa obu gazociągów da Rosji za wiele. Z czegoś musi zrezygnować.

Turkish Stream jest natomiast najtrudniejszy z punktu widzenia polityki. Nie ma doniesień o udzieleniu rabatu cenowego na gaz od Gazpromu dla tureckiego BOTAS-u. To była główna przeszkoda dla budowy Turkish Stream. Największym problemem nie będzie jednak budowa rury ale dostarczenie gazu z granicy grecko-tureckiej do klientów europejskich. Każdy nowy gazociąg na terenie Unii Europejskiej będzie musiał podlegać zasadzie dostępu strony trzeciej (third party access – TPA). Poza tym nie ma zbyt wielu źródeł finansowania państwowego czy prywatnego dla gazociągów w Europie Południowej i Wschodniej. Oznacza to, że jeśli Gazprom sfinansuje budowę europejską odnogę Turkish Stream, to zapłaci za infrastrukturę, którą potem będzie się musiał dzielić. Nie widzę takiej możliwości.

Rozbudowa Nord Stream i budowa Turkish Stream wpisują się zatem w narrację Kremla, który chce powiedzieć Unii Europejskiej – a szczególnie jej poszczególnym krajom członkowskim – że przywiązanie do tranzytu przez Ukrainę to ślepy zaułek. Kreml mówi krajom w Europie Środkowej i Wschodniej, że ten szlak zostanie zamknięty i że muszą szukać lepszej alternatywy czyli włączyć się w Turkish Stream. Niektóre kraje chcą pójść za tym apelem – Grecja, Austria i Słowacja. W tym samym czasie rozbudowa Nord Stream może być środkiem nacisku na Turcję, pokazującym jej, że Gazprom ma swoje alternatywy. Turcy znają matematykę więc mogą przez to zaakceptować mniejszą od oczekiwań obniżkę cen dla BOTAS-u.

W skrócie, za tymi projektami jest wiele polityki. Nie zdziwiłbym się gdyby Turkish Stream zakończył się na jednej nitce do Turcji. Wtedy Gazprom będzie mógł przekierować gaz słany obecnie przez Gazociąg Tansbałkański z Ukrainy i wykluczyć ten kraj z tranzytu do Turcji. Kraje zainteresowane odnogą tureckiej magistrali w Europie będą miały problem z uzasadnieniem przed Komisją Europejską, że takie rozwiązanie nie będzie jedynie służyło przekierowaniu tranzytu przez Rosję ale także zwiększy bezpieczeństwo energetyczne Europy.

Rezygnacja z tranzytu przez Ukrainę będzie równie trudna. Gazprom musiałby przenegocjować lokalizację punktów odbioru znajdujących się obecnie na zachodniej granicy Ukrainy z partnerami w Europie. Poza tym Komisja Europejska nie chce rezygnować z tranzytu przez ten kraj.

Rosja nie wydaje na swoje megaprojekty wielkich środków. Pieniądze na South Stream zostały przekierowane na pierwszą nitkę Turkish Stream. W sprawie rozbudowy Nord Stream podpisano zaledwie memorandum a nie rzeczywiste porozumienie biznesowe. Dlatego, tak jak wspominałem, to czysta polityka.