W Parlamencie Europejskim powstanie wielka koalicja chadeków (EPP) z socjaldemokratami (S&D) – wskazują wstępne wyniki eurowyborów. A więc w Brukseli utrzyma się dotychczasowy kierunek polityki. Co to oznacza dla polskiej gospodarki? – zastanawia się Bartłomiej Derski.
– W Parlamencie Europejskim powstanie wielka koalicja chadeków z socjaldemokratami, która ma szansę uzyskać bezwzględną większość głosów. Oprócz składu Parlamentu Europejskiego w Brukseli zmieni się także skład unijnego „rządu”, czyli Komisji Europejskiej (KE). Po raz pierwszy kandydata na szefa KE wystawić ma ta frakcja polityczna, która uzyskała najlepszy wynik w eurowyborach – pisze dziennikarz WysokieNapiecie.pl. – Dotychczasowego przewodniczącego Komisji – Portugalczyka Jose Manuela Barroso – ma szansę zastąpić Jean-Claude Juncker, który przez ostatnie 18 lat (sic!) był premierem Luksemburga. Nomen omen został nim w 1995 roku, gdy dotychczasowy szef luksemburskiego rządu objął fotel przewodniczącego Komisji Europejskiej. Historia ma szansę zatoczyć koło dzięki wystawieniu kandydatury Junckera przez EPP. Jeżeli chadecy ostatecznie uzyskają najlepszy wynik w europarlamencie, wówczas to on będzie kształtował unijną politykę.
– Z polskiego punktu widzenia oznacza to utrzymanie dwóch ważnych trendów – pogłębiania integracji państw strefy Euro oraz utrzymywanie polityki energetyczno-klimatycznej – podkreśla.
– Rząd ocenia ze spokojem, podkreślając, że nadal czerpiemy więcej korzyści z własnej waluty. Także zdaniem większości ekonomistów z przyjęciem wspólnej waluty nie musimy się śpieszyć, ale jednocześnie powinniśmy dotrzymywać tempo eurogrupie – m.in. zmniejszając deficyt – opisuje pierwszy z trendów.
– W przyszłym Parlamencie Europejskim socjaldemokraci, którzy popierają ostrzejszą politykę klimatyczną, zmniejszają dystans do chadeków. W dodatku w kilku krajach UE wygrali, a to nie wróży sukcesu polskiej wizji rehabilitacji węgla – odnosi się do drugiego trendu Derski.
Źródło: WysokieNapiecie.pl