Komisja Europejska zaproponuje przyjęcie dwóch celów w nowej polityce energetyczno-klimatycznej UE do 2030 r. – redukcji CO2 oraz rozwoju OZE, ale tylko na poziomie unijnym wynika z nieoficjalnych informacji, do których dotarł portal WysokieNapiecie.pl. Nieoficjalnie mówi się, że cel redukcji emisji CO2 może wzrosnąć do 40 proc., a udziału OZE do 30 proc.
– Rozdzielenie obu celów w nowej polityce energetyczno-klimatycznej UE do 2030 r. stanowi próbę zadowolenia wszystkich stron. Po pierwsze chodzi o cel redukcji emisji CO2, którym zainteresowana jest zdecydowana większość państw UE – mówi Bartłomiej Derski, z portalu Wysokie Napiecie.pl. – I on będzie wiążący dla poszczególnych krajów – dodaje.
Zdaniem Derskiego będzie to oznaczało kontynuację obecnej polityki, lecz w jeszcze dalej posuniętej skali.
– Z kolei wyznaczenie rozwoju OZE tylko na poziomie całej UE (a nie poszczególnych jej krajów członkowskich) oznacza, że nie określono odpowiedzialności konkretnego państwa za dojście do określonego poziomu energii odnawialnej w bilansie energetycznym – mówi dalej Derski. – Chodziło więc zapewne o to, że w tym przypadku postawiono pewien cel, ale faktycznie nie będzie wymagane jego dokładne spełnienie na poziomie państw. Takie postawienie tego celu ma więc zaspokoić państwa „zielone” skupione w koalicji ośmiu krajów (z Niemcami, Danią, Francją, Włochami). A z drugiej strony ma to być zapewne sposób na to, by swoją zgodę na taki plan wyraziły państwa, które rozwoju nie chcą, takie jak m.in. Polska czy Wlk. Brytania.
– Polska formalnie nie określiła do tej pory swego stanowiska – przypomina Derski. – Zatem wciąż jeszcze nie zaczęliśmy zabiegać o konkretne rozwiązanie. Z wypowiedzi naszych polityków można jednak odnieść wrażenie, że nie zaakceptują tak sformułowanego celu, co najmniej w odniesieniu do rozwoju OZE. Polska nie chce rezygnować z węgla. Stawiamy za to na podnoszenie efektywności energetycznej w poszczególnych krajach unijnych. Bo mamy w tym zakresie duży potencjał. Choć jak się temu dokładnie przyjrzymy, to widać, że efektywność energetyczna nam się rozmyła i zupełnie w nią nie inwestujemy. Na razie wygląda to na próbę pokazania, że czegoś chcemy na arenie UE, zaś na własnym podwórku tego nie robimy.
Zdaniem Derskiego cel redukcji emisji CO2 wydaje się być już przesądzony. Pytanie tylko na jak wysokim poziomie.
– Z tym polski rząd będzie musiał się pogodzić, bo kolejne wetowanie może nieść za sobą niebezpieczeństwo negatywnych konsekwencji dla spraw wytaczanych w UE przeciw Polsce. Np. związanych z pomocą publiczną udzielaną przez nasze państwo poszczególnym sektorom czy firmom. Jeśli więc będziemy mocno torpedować bardzo istotne dla Unii cele, to możemy się spodziewać, że Komisja Europejska będzie wobec Polski mniej przychylna w innych sprawach. Już obecnie KE kontroluje pomoc publiczną udzielana przez państwo polskim elektrociepłowniom. Bardzo możliwe, ze niedługo będzie kontrolować pomoc przyznaną OZE. Zatem mamy do czynienia z grą o wiele miliardów – kończy Derski.