KOMENTARZ
Joanna Maćkowiak-Pandera,
Szef
Forum Analiz Energetycznych
W Paryżu rozpoczęła się finałowa faza negocjacji w sprawie przeciwdziałania zmianom klimatu. Po raz pierwszy od 8 lat jest realna szansa na podpisanie globalnego porozumienia. Dwa najbardziej sceptyczne do tej pory kraje, jednocześnie emitujące najwięcej gazów cieplarnianych – Stany Zjednoczone i Chiny podjęły decyzje o ograniczaniu emisji i m.in. rozwijaniu odnawialnych źródeł energii. Zdecydowana większość państw Konwencji Klimatycznej zadeklarowała swój wkład w redukcje emisji.
Zmianę podejścia do polityki energetyczno – klimatycznej napędzają spadające koszty wytwarzania energii ze źródeł odnawialnych, potrzeba modernizacji sektora energetycznego oraz załamanie rynku węgla, które spowodowało, że według agencji ratingowej Moody’s 70 proc. kopalni na świecie jest nierentowna. Problemem są nie tylko zmiany klimatu, ale czystość powietrza w miastach. Tymczasem u nas słychać głosy, wzywające rząd do blokowania globalnego porozumienie w sprawie zmian klimatu. Gdyby zablokowanie porozumienia było możliwe, co oznaczałoby dla sektora energetycznego?
Założenia polityki energetyczno – klimatycznej
Europejska polityka energetyczno-klimatyczna opiera się na trzech filarach: redukowaniu emisji, poprawie efektywności energetycznej oraz rozwoju odnawialnych źródeł energii. Globalne porozumienie ma jednak szerszy zakres – poza kwestiami środowiskowymi odnosi się m.in. do pomocy rozwojowej i transferu technologii.
W ostatnich latach polityka energetyczno–klimatyczna UE awansowała do grona największych problemów, z którymi Polsce przyszło się zmierzyć. Dla wielu jest tożsama z obniżaniem konkurencyjności polskiej gospodarki. Zamiast dyskutować o tym, jak poprawiać efektywność kosztową sektora energetycznego i górniczego, jak dywersyfikować miks energetyczny z korzyścią dla gospodarki i społeczeństwa, debatuje się nad tym, kto zawinił i kto pierwszy przekona świat, a przynajmniej Europę, do zmiany kierunku.
Wpływ regulacji na sektor energetyczny
Energetyka jak żadna inna branża potrzebuje stabilności regulacyjnej. Inwestycje przygotowuje się latami, energii elektrycznej nie da się magazynować, a bez prądu gospodarka nie może się rozwijać. Za utrzymywanie skomplikowanej równowagi pomiędzy regulacjami a rynkiem odpowiada ministerstwo energetyki. Powinno ono kreować takie otoczenie prawne, aby opłacało się realizować inwestycje energetyczne i produkować energię – jest to fundament bezpiecznie działającego systemu energetycznego. W polskim systemie energetycznym ta równowaga jest coraz bardziej zachwiana. Ponad 30 % instalacji ma 50 lat i nadaje się do wymiany. Jednak od lat nie można rozstrzygnąć, jakie źródła powinny zastępować wyłączane bloki – węglowe, odnawialne, atomowe, gazowe?
Polskie i unijne prawo to system naczyń połączonych. W energetyce dzielimy wiele regulacji dotyczących zasad konkurencji, udzielania pomocy publicznej oraz ograniczania wpływu na środowisko – chodzi nie tylko o redukcję emisji CO2, ale i ograniczanie zanieczyszczeń powietrza, które są problemem większości polskich miast. Kierunek na ograniczenie emisji i zanieczyszczeń z energetyki przyjęty został w drugiej połowie lat 90., kiedy wchodził w życie Protokół z Kioto. Proponowane dziś przez niektórych tzw. opt-out, czyli wyłączenie Polski spod pewnych regulacji jest niemożliwe, nie tylko dlatego, że nie da się go zastosować do przepisów już przyjętych i obowiązujących. W praktyce bowiem skasowanie dużej części regulacji oznaczałoby trwałą blokadę rozwoju sektora energetycznego.
Kwestionowanie kierunku transformacji energetycznej skutkuje paraliżem krajowej energetyki, która po prostu czeka, aż rząd spełni swoje obietnice renegocjacji rozwiązań unijnych. I tak czekamy od lat, obserwując jednocześnie pogłębianie się kryzysu energetycznego. Górnictwo upada, momentami pojawiają się niedobory energii elektrycznej, ale brakuje odwagi, by zrewidować dotychczasowe podejście. Przez ostatnie 10 lat dużo się wydarzyło: przyjęto kolejne cele energetyczne UE do 2030 r., pojawiła się i rozpłynęła nadzieja na gaz łupkowy w Polsce, cały czas zmieniają się koszty wytwarzania energii w różnych źródłach, załamał się rynek węgla. Tylko nastawienie decydentów się nie zmienia.
Narzędzie modernizacji
Polityka klimatyczno-energetyczna może być narzędziem transformacji energetyki. W ramach Protokołu z Kioto Polska zobowiązała się do ograniczenia emisji o 6 proc., a zredukowała je o 28 proc. i to w czasie, gdy polska gospodarka intensywnie się rozwijała. System handlu emisjami (ETS) został wprowadzony w 2005 r. po to, aby pobudzić inwestycje w niskoemisyjną energetykę, a środki ze sprzedaży uprawnień CO2 wspierały inwestycje, innowacje i efektywność energetyczną. W Polsce mimo pilnej potrzeby modernizacji sektora energetycznego pieniądze z ETS trafiają do budżetu, uprawnienia traktowane są jako parapodatek, który nie tworzy wartości dodanej – ani dla konsumentów energii, ani dla przedsiębiorstw energetycznych. Decyzje o zagospodarowaniu wpływów z ETS jest podejmowana na poziomie krajowym, zresztą właśnie negocjowane są ramy systemu handlu emisjami po 2020 r. i ciągle można to podejście zmienić.
Warto dyskutować, czy wszystkie rozwiązania w ramach polityki klimatycznej są sensowne i dobrze działają. Trzeba rozmawiać o kosztach. Jednak nie można tej polityki ignorować lub traktować jako tematu zastępczego. Trudno zaangażować się w tworzenie konkretnych rozwiązań, jeżeli z założenia się z nimi nie zgadzamy.
Źródła wytwórcze i infrastruktura przesyłowa starzeją się i wymagają modernizacji, innowacji, niezależnie od aktualnego kierunku polityki energetycznej. System energetyczny wymaga inwestycji, a jakiekolwiek nowe źródła – atomowe, węglowe, OZE i gaz oznaczają wzrost kosztów. Według sektora energetycznego do 2030 r. konieczne będzie zainwestowanie 200 mld zł na modernizację i budowę nowych mocy, aby utrzymać funkcjonalność systemu. Jak zainwestować te środki, aby były to inwestycje trafione, które staną się kołem zamachowym gospodarki ?
Górnictwo i energetyka są pogrążone w kryzysie. Nowy rząd po wyborach stoi przed wyjątkową szansą – mając perspektywę 4 lat rządzenia, większość parlamentarną i sprzyjającego prezydenta, dysponuje wszelkimi narzędziami do zaproponowania nowego planu modernizacji energetyki.
Bez zawarcia kompromisu pomiędzy polską a unijną wizją energetyki wypracowanie realistycznej strategii rozwoju sektora będzie bardzo trudne.