– Ministerstwo Obrony Narodowej może robić, co im się żywnie podoba. A jeśli już tworzy się pewne ramy cywilizowanego zakupu np. w formie przetargu, to wszyscy, którzy w tym przetargu biorą udział muszą mieć równe prawa – tak komandor Maksymilian Dura z portalu Defence24.pl komentuje kontrowesyjne tło przygotowania przetargu MON na zakup okrętu podwodnego.
– Postawienie tzw. obligatoryjnych wymagań na okręt podwodny jest jednoznaczne z tym, że jeśli jakiś okręt tych wymagań nie spełnia, to znaczy, że nie może zostać przyjęty. W tym przypadku doprowadzono do innej sytuacji. W momencie, kiedy obligatoryjnych wymagań nie spełnił okręt faworyzowany, a więc okręt podwodny typu 212, to obligatoryjne wymagania się zmienia – mówi ekspert.
– Moim zdaniem, jeśli chcemy, aby to wszystko było przeprowadzone w cywilizowany sposób, to na początku powinno się wymagania określić, a dopiero potem szukać wykonawcy, który je spełni. W tej sytuacji jest zupełnie odwrotnie, na początku sprawdza się wykonawców, a dopiero potem, już pod nich, określa się wymagania. To nie jest normalne – kończy w rozmowie z BiznesAlert.pl