12 lutego rozpoczną się negocjacje rewizji dyrektywy gazowej w Parlamencie Europejskim. Nowa regulacja może podporządkować Nord Stream 2 prawu, ale niekoniecznie spełni oczekiwania przeciwników projektu. Tymczasem zbliżają się wybory do Parlamentu Europejskiego. Komentuje dr Szymon Kardaś z Ośrodka Studiów Wschodnich.
BiznesAlert.pl: Czy będzie porozumienie międzyrządowe w sprawie Nord Stream 2?
Szymon Kardaś: Nie wiadomo, gdyż propozycja nowelizacji dyrektywy gazowej nie nakłada wprost takiego obowiązku. Zgodnie z jej treścią regulacje unijnego prawa mają się stosować tylko do granic niemieckiego morza terytorialnego. Jeśli jednak strony zaangażowane w projekt chciałyby zmodyfikować zasady eksploatacji gazociągu na morzu terytorialnym Niemiec, to mogą skorzystać w świetle dyrektywy z dwóch ścieżek. Pierwsza, bardziej wygodna dla Niemiec i Rosji, zakłada, że strona niemiecka przyznaje wyłączenia spod wybranych zasad unijnego prawa w trybie jednostronnej decyzji (art. 49a). Druga opcja zakłada, że zasady eksploatacji gazociągu na morzu terytorialnym Niemiec uzgadniają wspólnie Niemcy i Rosja w drodze międzyrządowego porozumienia (art. 49aa).
Warto zaznaczyć, że z pierwszej opcji będzie można skorzystać tylko wtedy, gdy gazociąg Nord Stream 2 będzie ukończony przed wejściem w życie dyrektywy. Jeśli propozycja w obecnym kształcie weszłaby w życie przed zakończeniem budowy – wówczas Niemcy i Rosja zainteresowane modyfikacją reżimu prawnego gazociągu na niemieckim morzu terytorialnym mogłyby tego dokonać poprzez międzyrządowe porozumienie.
Czy KE zatwierdzałaby takie porozumienie?
To zależy, o którym wariancie mówimy. W przypadku pierwszej ścieżki (przyznawanie przez Niemcy jednostronnych wyłączeń spod wybranych zasad unijnego prawa) taki obowiązek nie wynika wprost z aktualnej wersji dyrektywy. Przynajmniej nie jest to jasne w myśl wersji przyjętej w piątek . Dlatego tutaj ukryte jest niebezpieczeństwo. Sprawa OPAL uczy, że niemiecki regulator podejmuje po myśli podmiotów eksploatujących infrastrukturę, czyli Gazpromu.
Jeśli idzie natomiast o drugą ścieżkę, czyli porozumienie międzyrządowe, to ta jest trudniejsza z perspektywy Niemiec i Rosji, gdyż aktualna wersja propozycji nowelizacji zakłada istotną rolę Komisji Europejskiej w całym procesie. Bruksela musi wyrazić zgodę na podjęcie takich negocjacji przez państwo członkowskie UE, winna być informowana dokładnie o celach, założeniach, parametrach planowanego porozumienia. Może wreszcie w pewnych przypadkach nie udzielić zgody na mandat negocjacyjny.
W jednej z wersji rewizji był zapis o tym, że KE „może dawać rady”. To nie brzmi zbyt stanowczo.
W przypadku negocjacji porozumienia międzyrządowego KE może udzielać wskazówek, rad. Są też bardziej zdecydowane postanowienia w obecnej wersji nowelizacji. Przegłosowany w piątek projekt wspomina o możliwości żądania przez KE umieszczania w takich porozumieniach konkretnych klauzul.
Niekorzystne jest natomiast to, że w przypadku gdyby w stosunku do Nord Stream 2 miałoby być negocjowane porozumienie międzyrządowe, to na jego kształt – poza Niemcami – nie miałoby wpływu żadne inne państwo członkowskie UE. Obecna propozycja, ograniczając zakres zastosowania unijnego prawa tylko do morza terytorialnego Niemiec, wyłącza de facto wszystkie pozostałe kraje przez które biegnie gazociąg (Dania, Szwecja, Finlandia) z możliwości wpływania na kształt reżimu prawnego Nord Stream 2. Paradoksalne jest więc to, że kiedy przystępowano do prac nad dyrektywą w 2017 roku oczekiwano, iż gazociąg zostanie objęty unijnym prawem tak szeroko, jak to możliwe, by wypełnić regulacyjną pustkę prawną. Tymczasem gdyby dyrektywa weszła w obecnym kształcie, oznaczałoby to, że gazociąg pozostałby w dużej mierze (od granic niemieckiego morza terytorialnego do granicy fińsko-rosyjskiej) poza prawem UE.
Widać determinację strony niemieckiej.
Niemcy naprawdę chcą tej infrastruktury i spór o dyrektywę gazową powinien odrzeć nawet największych optymistów ze złudzeń na temat Berlina. Niemcy nie tylko robią wszystko, żeby Nord Stream 2 powstał, ale historia z pracami nad dyrektywą pokazuje, że dążą również do tego, by przyjęty reżim prawny zamiast ograniczeń, dał możliwości uprzywilejowania gazociągu przewidując wspomniane wyżej ścieżki przyznawania wyłączeń spod reguł unijnego prawa. Obawiam się, że będzie trudno zaostrzyć dyrektywę gazową w ramach trilogu i w kolejnych stadiach prac legislacyjnych. Wskazuje na to nie tylko determinacja niemiecka, ale także poparcie ze strony innych ważnych państw UE – Francja, Holandia, Austria, z których firmy są zaangażowane w Nord Stream 2.
Jaka jest rola USA?
Z perspektywy przeciwników projektu polityczna presja ze strony USA jest oczywiście ważna. Jednak jak widzimy sama groźba nałożenia sankcji – artykułowana właściwie od kilku lat – nie wystarczy. Wypowiedzi w mediach mocno rezonują, ale to się nie przekłada na proces budowy gazociągu. Gazprom konsekwentnie buduję nową rurę i wg najnowszych doniesień inwestycja jest gotowa w 50 procentach. Wydaje się, że sytuacje mogłoby zmienić jedynie wprowadzenie jakichkolwiek sankcji wobec Nord Stream 2; taki scenariusz wydaje się być niestety coraz mniej prawdopodobny.
Jak powiązać spór o dyrektywę gazową z rozmowami o przyszłości dostaw gazu przez Ukrainę?
Rosjanie będą spieszyć się z ukończeniem morskiej części Nord Stream 2 i czekać z wiążącymi deklaracjami odnośnie do Ukrainy do jesieni licząc na to, że: dyrektywa w ogóle nie zostanie przyjęta, dyrektywa zostanie przyjęta w kształcie korzystnym dla projektu i że wejdzie w życie po ukończeniu budowy. Wtedy znaczenie dyrektywy dla rozmów z Ukrainą będzie znikome. Wizerunkowo Rosjanie wygrają, będą mieli gotową infrastrukturę na północy (Nord Stream 2) i południu (TurkStream), co wzmocni ich pozycję negocjacyjną. Co prawda Gazprom będzie potrzebował ukraińskiego szlaku przesyłowego na pewno w 2020 roku, ale przy bardzo sprzyjających okolicznościach (ukończenie na czas lądowej infrastruktury na terenie Niemiec i uzyskanie możliwości pełnej eksploatacji Nord Stream 2 oraz uzyskanie możliwości wykorzystania drugiej nitki TurkStream) mógłby od 2021 roku zrezygnować całkowicie z tranzytu przez Ukrainę. Tym samym ewentualny sukces Nord Stream 2 jeszcze bardziej zachęci Rosjan do tego, by w negocjacjach trójstronnych z Ukrainą i UE domagać się tymczasowego porozumienia o tranzycie. Ostateczny wynik będzie jednak zależał nie tylko od postawy Rosjan, ale także Ukrainy oraz Komisji Europejskiej. Szybkie przyjęcie dyrektywy i do tego w zaostrzonej wersji w stosunku do tej przyjętej w piątek, z pewnością poprawiłoby pozycję negocjacyjną KE w rozmowach trójstronnych i mogłoby korzystniej wpłynąć na ewentualny końcowy rezultat tych rozmów w kontekście interesów Ukrainy.
Ile czasu zostało na zmiany po myśli krytyków Nord Stream 2?
Kalendarz jest bardzo napięty. Mam wątpliwości, czy prace nad dyrektywą można zamknąć w kwietniu przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. Już zaczyna się kampania wyborcza, a niektórzy ważni urzędnicy europejscy zwracają się ku krajowym scenom politycznym (kandydujący na prezydenta Słowacji unijny komisarz ds. unii energetycznej Maroš Šefčovič). Kampania będzie trwać, a rury Nord Stream 2 będą układane.
Rozmawiał Wojciech Jakóbik