Ekolodzy twierdzą, że atom na Pomorzu może być łatwym celem ataku

22 marca 2024, 12:30 Alert

Eko-Unia twierdzi, że lokalizacja elektrowni jądrowej w Choczewie może zagrażać bezpieczeństwu energetycznemu i militarnemu Polski. – Ekoterroryści to ci, którzy idą na skróty i nakazują budować tu i teraz. Poprzedni rząd pospieszył się z decyzjami, co może odbić się na środowisku Pomorza i bezpieczeństwie Polaków – podnoszą ekolodzy.

Elektrownia jądrowa Fot. Freepik
Elektrownia jądrowa Fot. Freepik

W piątek stowarzyszenie ekologiczne Eko-Unia zorganizowało telekonferencję, której tematem była lokalizacja pierwszej polskiej elektrowni jądrowej i jej wpływ na bezpieczeństwo energetyczne oraz militarne kraju. Ekolodzy podnoszą, że jednostka może być zagrożona atakiem ze strony Rosji, a to skutkować poważnymi konsekwencjami.

– Jesteśmy nazywani ekoterrorystami i agentami obcych mocarstw, finansowanymi przez nie wiadomo kogo. Tymczasem ekoterroryści to ci, którzy idą na skróty i nakazują budować tu i teraz. Poprzedni rząd pospieszył się z decyzjami odnośnie do dużego atomu w Polsce, co może odbić się na środowisku Pomorza i bezpieczeństwie Polaków – mówi Radosław Gawlik, prezes Eko-Unii.

– Elektrownia jądrowa to nie tylko zagrożenie bezpieczeństwa energetycznego, ale również militarne, zdrowotne, żywnościowe i środowiskowe. Każda destrukcja takiej konstrukcji rodzi ogromne konsekwencje. Skoncentrowana moc kilkunastu gigawatów mocy, przy ewentualnym uszkodzeniu elektrowni przez Rosjan, mogłaby zagrozić blackoutem całej północnej połowie Polski. To czarny scenariusz, ale dzisiaj planowanie tak poważnych inwestycji nie może ich nie brać po uwagę – powiedział dr. inż. Andrzej Tyszecki, ekspert ds. ocen oddziaływania na środowisko oraz lokalizacji inwestycji podczas piątkowej konferencji.

– W trakcie otwierania procedury bezpieczeństwa atomu na Pomorzu, nikt nie spodziewał się inwazji Rosji na Ukrainę. Lokalizacja pierwszej elektrowni jądrowej w tym miejscu rodzi wiele obaw o bezpieczeństwo tej konstrukcji – dodał.

– Propozycja planowana w Choczewie grozi sytuacją, w której jeden pocisk sparaliżuje połowę systemu energetycznego kraju. Do niebezpieczeństw militarnych i energetycznych dochodzą zagrożenia ekologiczne dotyczące Bałtyku i wybrzeża oraz niedopuszczalny w prawie unijnym brak oceny oddziaływań skumulowanych – zaznaczył.

Andrzej Tyszecki podkreślał, że elektrownia jądrowa to wieloletnie zobowiązanie, którego spadkobiercami będą kolejne pokolenia Polaków. – Elektrownia jądrowa to około 100 lat konsekwencji i ciężar, który wezmą na barki nasze wnuki. Budowa takiego obiektu oznacza dziesiątki lat eksploatacji i późniejszej likwidacji, nie bez wpływu na środowisko. Polska nie ma doświadczenia w energetyce jądrowej, a teraz planuje budowę jednostkę generacji III+. W przeszłości zawirowania polityczne powodowały już opóźnienia, czego efektem jest brak dużego atomu w kraju – mówił dr Tyszecki.

Piątkowa konferencja to już drugie tego typu wydarzenie Eko-Unii na temat projektu dużego atomu. Podczas pierwszego spotkania, przedstawiciele stowarzyszenia i eksperci twierdzili, że decyzja środowiskowa na potrzeby pierwszej elektrowni została przyznana w pośpiechu i bez uwzględnienia opinii ekologów, którzy mówią o zagrożeniach wynikających z wybranego modelu. Ten jako jedyny z pięciu dostępnych opcji ma mieć otwarty obieg chłodzenia reaktorów w Morzu Bałtyckim, co z kolei może rodzić obawy o kondycję akwenu.

Jędrzej Stachura

Ekolodzy grillują jeden z wariantów elektrowni jądrowej na Pomorzu