Przewodniczący Komisji Parlamentu Europejskiego ds. Przemysłu, Badań Naukowych i Energii Jerzy Buzek wystąpił na konferencji prasowej w Warszawie. Omówił owoce negocjacji nowych regulacji odnośnie rynku mocy i funkcjonowania sektora energii elektrycznej.
– Musimy mieć pewne dostawy w każdych warunkach. Dzisiaj wiele krajów zdecydowało się na tak zwany rynek mocy. To płacenie wytwórcom za gotowość do tego, że w razie czego będzie moc uruchomiona i będziemy mieć energię elektryczną na rynku. Jednak ona przez dłuższy czas może nie być wykorzystywana. To niejako rezerwa mocy. Ona jest potrzebna – mówił Jerzy Buzek. – W przypadku naszego kraju istniało ryzyko, że ta rezerwa będzie ograniczona limitem emisji 550g/kWh co by de facto eliminowało energetykę węglową.
– Jeśli mówimy o ograniczeniu 550g/KWh to mówimy tylko o rynku mocy. Jeżeli chcemy w ogóle produkować energię z węgla, to nikt nam tego nie ogranicza. Stawiamy sobie sami ograniczenia, na przykład w ramach walki ze smogiem. Mamy zagrożenie w postaci za małej ilości węgla dobrej jakości. Dlatego importujemy go z Rosji. Jeśli tak jest, to nie mamy bezpieczeństwa, bo jesteśmy zależni od zewnętrznego dostawcy – wskazywał Buzek.
Buzek odniósł się do negocjacji odnośnie do limitu 550 g. – Dla Polski było to groźne – przyznał. – Istniało zagrożenie, że Polska nie miałaby sprawnego rynku mocy gwarantującego dostawy. Wszystkie kontrakty zawierane z polskimi albo zagranicznymi wytwórcami mocy na podstawie notyfikowanych przez Komisję Europejską parę miesięcy temu zasad do końca przyszłego roku obowiązują bez ograniczeń. Wszystko na co zdecydujemy się w ramach rynku mocy, będzie obowiązywało na tak długo, jak będą obowiązywać kontrakty. To najlepsza możliwość uzyskania pewności dostaw na naszym rynku. To wszystko zależy teraz od sprawności zarządzania, aukcji, prowadzonych przez polski rząd wobec podmiotów energetycznych – podsumował Buzek.
Wojciech Jakóbik