icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Przybyszewski: Erdoğan i Putin na soczku w Soczi. Sankcjami po łapkach

– USA postanowiły uderzyć sankcjami w tureckie firmy, bo rozmowy Erdoğana z Putinem w Soczi skupiły się najwyraźniej na problemach ważnych i ważniejszych. Kwestie geopolityczne i dotyczące współpracy turecko-rosyjskiej miały większy priorytet niż korytarz zbożowy. Taka postawa była mało korzystna dla innych członków NATO, tym bardziej, że Ankara może dalej trwać w oporze przed ratyfikacją członkostwa Szwecji. – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.

Dyskusje w Soczi pomiędzy Erdoğanem a Putinem, które miały miejsce 4 września 2023 roku, najpewniej nie przyniosą żadnych namacalnych korzyści dla pozostałych członków NATO. Nie było więc wyjścia – USA musiały znów nałożyć sankcje na kolejne dwie tureckie firmy: Margiana İnşaat Dış Ticaret oraz Demirci Bilişim Ticaret Sanay. To spółki-matki podmiotów, które wcześniej zostały zidentyfikowane i objęte sankcjami. Miały one dostarczać Rosji produkty podwójnego zastosowania, które umożliwiły uzupełnienie luk w łańcuchu zaopatrzenia w komponenty potrzebne do produkcji systemów bezzałogowych oraz pocisków manewrujących. Wciąż istnieje ryzyko, że Turcja podczas posiedzenia parlamentu w październiku nie zechce jednak ratyfikować wejścia Szwecji do Sojuszu, a zamiast tego będzie przeciągać sprawę. Tureckie media usprawiedliwiają i rozmydlają wizytę Erdoğana u Putina jak mogą, ale generalnie nie ma co się łudzić – władze Turcji chcą być nie tylko mediatorem w konflikcie, ale także i jego beneficjentem. Mimo prób ujęcia sprawy inaczej, jest to nader jasne, bo wystarczy przelecieć wzrokiem po omawianych w Soczi tematach.

O czym więc rozmawiał Erdoğan i Putin w Soczi, popijając soczek i rozkoszując się widokami za oknem oraz prospektami współpracy? Otóż prezydent Turcji kładł w rozmowach nacisk przede wszystkich na pokojowe zakończenie wojny Rosji z Ukrainą. Dyskutowano o łączących Rosję i Turcję także sprawach konfliktów w Syrii, Libii, Kaukazie Południowym i Afryce. Sprawa korytarza zbożowego na Morzu Czarnym jest z punktu widzenia Ankary ważna, ponieważ Turcja pośredniczyła w dostawach zbóż i produktów zbożowych. Przedłużające się problemy i rosyjskie blokady morskie dały Turcji jednak sposobność do mediowania w tej sprawie. Choć poprzednio osiągnięte porozumienie, w którego sformułowaniu uczestniczyło też ONZ, nie przetrwało próby czasu, to Turcja niezmiennie próbuje forsować ten układ w nieco poprawionej formie. Sęk w tym, że Ankara postrzega władze w Kijowie jako nazbyt nieelastyczne, co oznacza, że najprawdopodobniej nawet jeśli dojdzie do jakiegoś przełomu w transportach, to może okazać się on znów krótkotrwały.

Na uwagę też zasługiwał fakt, że w delegacji i spotkaniach wziął także udział szef tureckiego wywiadu, Hakan Fidan. Teoretycznie był tam z powodu Syrii, ale przecież to oczywiste, że Syria nie jest jedynym tematem, który turecki i rosyjski wywiad interesuje. Z pewnością też warto odnotować, że władze Turcji bardzo doceniły to, że ambasada FR na greckiej części Cypru postanowiła otworzyć konsulat na terenie Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Oczywiste więc jest to, że biuro to powstało przede wszystkim dla “biznesu”. Wiemy co to znaczy.

Zwiększona obecność i zaangażowanie Turcji w sprawy państw afrykańskich w naturalny sposób sprawia, że władze w Ankarze są bardziej zainteresowani dialogiem z Rosją, która jest na tym kontynencie również bardzo aktywna. Nierozwiązany konflikt w Syrii, niestabilna sytuacja na granicy azerbejdżańsko-armeńskiej oraz impas w Libii to kolejne punkty wspólne dla obu państw.

Dużo ważniejszą sprawą jednak z punktu widzenia Erdoğana jest fakt, że Rosatom w najpóźniej w 2025 roku odda do użytku elektrownię jądrową w Akkuyu z łącznie 4 reaktorami (3+ VVER, każdy o mocy 1200 MW). Kolejna powstać ma w Sinop i ma być zbudowana według zasadniczo identycznego projektu, co ta w Akkuyu. Trzecia elektrownia powstanie w prowincji Kırklareli, po europejskiej części tureckiego wybrzeża nad Morzem Czarnym. Choć wokół drugiej i trzeciej elektrowni wciąż toczą się negocjacje, to udział Rosatomu w ich budowie jest niemal pewny. Turcja przyspieszyła działania, które mają dać możliwość rozpoczęcia projektów w Sinop i Kırklareli. Nie ma żadnych powodów, dla których władze w Ankarze miałyby odrzucić ofertę rosyjską. Rozmowy o korytarzu zbożowym były więc trochę kwiatem do kożucha.

Grzecznie, przy soczku, bez poruszania nazbyt drażliwych tematów

Erdoğan jest jednym z bardzo nielicznych przywódców, którzy w obecnych warunkach mogą spotkać się z Putinem. Z wydanych do publicznej wiadomości komunikatów jednak jasno widać, mimo dyplomatycznego języka i okrojonej treści, że Erdoğan postępował z Putinem raczej bardzo ostrożnie. Turcja tu zręcznie stawia się w roli mediatora i beneficjenta kryzysu.

Z pewnością Erdoğan wybrnął dla siebie zręcznie z braku przełomu w sprawie korytarza zbożowego, dzięki oskarżeniu Ukrainy o brak dobrej woli. Zarówno urzędnicy Putina i Erdoğana zlecają teraz działania informacyjne, które mają wykazać starania obu stron, a wesprą je symboliczne gesty i darowizny dla państw Sahelu. Ale to wszystko. Nic więcej. Putin nie zamierza zmięknąć dopóty, dopóki rosyjskie zboża i nawozy nie będą mogły być normalnie wszędzie sprzedawane bez utrudnień.

Rosja odbiera działania Zachodu jako torpedujące jej eksport. Mają one miejsce, bo w wyniku kolejnych rund sankcji faktycznie dochodzi do restrykcji i działań, które nie ułatwiają handlu rosyjskim zbożem: przykładowo rosyjski Rosselkhozbank został wykluczony z systemu SWIFT. Głównymi odbiorcami i przetwórcami rosyjskich zbóż są Egipt i Turcja. Oba te państwa mają żywotne interesy gospodarcze i geopolityczne, aby znajdować wszelkie możliwe sposoby obchodzenia restrykcji i zarabiania na eksporcie mąki z rosyjskich zbóż. I będą to czynić. Rosja najpewniej spełni więc życzenie Erdoğana odnośnie przekazania światu odpowiedniej “wiadomości” po spotkaniu dot. korytarza, bo je podzielają. Teraz wspólnie pokażą Globalnemu Południu (a media państw orbitujących wokół mgławicy BRICS+ powtórzą tę propagandę), że Turcja i Rosja z krajami tego regionu się liczą, a “bogaty Zachód” ma ich za nic, a na dodatek wszelką pomoc łączy z prawem do ingerencji w sprawy wewnętrzne.

Wnioski

Wprowadzanie sankcji przez USA na wybrane podmioty tureckie jest w zasadzie z punktu widzenia Waszyngtonu koniecznością. Nie oznacza to jednak, że cokolwiek to w relacji Ankary i Moskwy zmieni. Brak jest także jakichkolwiek wskazań, aby Turcja (nie wspominając o Węgrach) zechciała przestać wstrzymywać przyjęcie Szwecji do Sojuszu. Z drugiej strony władze w Anknarze też muszą z racji własnych interesów pokazać Rosji, że naprawdę robią wszystko, co mogą, aby wypadkowa stosunków wypadała jak najkorzystniej. Pacnięcia sankcjami po łapkach na niewiele się zdadzą, bo kanały eksportu dóbr podwójnego zastosowania dostosowują się szybciej i rozwijają się szybciej niż sankcje są w stanie na takie zmiany odpowiedzieć. Poza tym, najnowsze sankcje to jedynie postawienie kropki nad “i” w sprawie wcześniejszych obostrzeń. Skoro nie ma też wielkiej nadziei na sensowne rozwiązanie sprawy korytarza zbożowego w tym kontekście, trzeba poszukać innych rozwiązań.

Same działania informacyjne z naszej strony nie wystarczą. Eksport zboża też na niewiele się zda – państwa Afryki muszą po prostu produkować więcej podstawowego pożywienia, naturalnego dla regionu, którymi będzie w stanie wykarmić miasta i wspomagać państwa Sahelu. To te państwa są bowiem najbardziej narażone na rozruchy na tle niedoborów importowanej żywności (np. mąki). Uciekinierzy na Lampedusie nie wzięli się znikąd – szukają pracy, pożywienia i jakiejś godności. Jeśli w mgławicy BRICS+ nikt się nie znajdzie, kto zechciałby zaoferować pomoc rozwojową budującą większą bazę rolniczą, to można im to śmiało wytknąć i samemu zaproponować. Nadwyżkę z produkcji zbóż w Europie można bowiem inaczej spożytkować (np. na biopaliwa).

*Łukasz K.P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej i NGO oferującego szkolenia dla dziennikarzy dot. pozyskiwania i interpretacji informacji ze źródeł otwartych, które pokrywają tematykę Iranu.

Jakóbik: Klucz do uwolnienia ostatnich więźniów Gazpromu na celowniku aktywistów

– USA postanowiły uderzyć sankcjami w tureckie firmy, bo rozmowy Erdoğana z Putinem w Soczi skupiły się najwyraźniej na problemach ważnych i ważniejszych. Kwestie geopolityczne i dotyczące współpracy turecko-rosyjskiej miały większy priorytet niż korytarz zbożowy. Taka postawa była mało korzystna dla innych członków NATO, tym bardziej, że Ankara może dalej trwać w oporze przed ratyfikacją członkostwa Szwecji. – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.

Dyskusje w Soczi pomiędzy Erdoğanem a Putinem, które miały miejsce 4 września 2023 roku, najpewniej nie przyniosą żadnych namacalnych korzyści dla pozostałych członków NATO. Nie było więc wyjścia – USA musiały znów nałożyć sankcje na kolejne dwie tureckie firmy: Margiana İnşaat Dış Ticaret oraz Demirci Bilişim Ticaret Sanay. To spółki-matki podmiotów, które wcześniej zostały zidentyfikowane i objęte sankcjami. Miały one dostarczać Rosji produkty podwójnego zastosowania, które umożliwiły uzupełnienie luk w łańcuchu zaopatrzenia w komponenty potrzebne do produkcji systemów bezzałogowych oraz pocisków manewrujących. Wciąż istnieje ryzyko, że Turcja podczas posiedzenia parlamentu w październiku nie zechce jednak ratyfikować wejścia Szwecji do Sojuszu, a zamiast tego będzie przeciągać sprawę. Tureckie media usprawiedliwiają i rozmydlają wizytę Erdoğana u Putina jak mogą, ale generalnie nie ma co się łudzić – władze Turcji chcą być nie tylko mediatorem w konflikcie, ale także i jego beneficjentem. Mimo prób ujęcia sprawy inaczej, jest to nader jasne, bo wystarczy przelecieć wzrokiem po omawianych w Soczi tematach.

O czym więc rozmawiał Erdoğan i Putin w Soczi, popijając soczek i rozkoszując się widokami za oknem oraz prospektami współpracy? Otóż prezydent Turcji kładł w rozmowach nacisk przede wszystkich na pokojowe zakończenie wojny Rosji z Ukrainą. Dyskutowano o łączących Rosję i Turcję także sprawach konfliktów w Syrii, Libii, Kaukazie Południowym i Afryce. Sprawa korytarza zbożowego na Morzu Czarnym jest z punktu widzenia Ankary ważna, ponieważ Turcja pośredniczyła w dostawach zbóż i produktów zbożowych. Przedłużające się problemy i rosyjskie blokady morskie dały Turcji jednak sposobność do mediowania w tej sprawie. Choć poprzednio osiągnięte porozumienie, w którego sformułowaniu uczestniczyło też ONZ, nie przetrwało próby czasu, to Turcja niezmiennie próbuje forsować ten układ w nieco poprawionej formie. Sęk w tym, że Ankara postrzega władze w Kijowie jako nazbyt nieelastyczne, co oznacza, że najprawdopodobniej nawet jeśli dojdzie do jakiegoś przełomu w transportach, to może okazać się on znów krótkotrwały.

Na uwagę też zasługiwał fakt, że w delegacji i spotkaniach wziął także udział szef tureckiego wywiadu, Hakan Fidan. Teoretycznie był tam z powodu Syrii, ale przecież to oczywiste, że Syria nie jest jedynym tematem, który turecki i rosyjski wywiad interesuje. Z pewnością też warto odnotować, że władze Turcji bardzo doceniły to, że ambasada FR na greckiej części Cypru postanowiła otworzyć konsulat na terenie Tureckiej Republiki Cypru Północnego. Oczywiste więc jest to, że biuro to powstało przede wszystkim dla “biznesu”. Wiemy co to znaczy.

Zwiększona obecność i zaangażowanie Turcji w sprawy państw afrykańskich w naturalny sposób sprawia, że władze w Ankarze są bardziej zainteresowani dialogiem z Rosją, która jest na tym kontynencie również bardzo aktywna. Nierozwiązany konflikt w Syrii, niestabilna sytuacja na granicy azerbejdżańsko-armeńskiej oraz impas w Libii to kolejne punkty wspólne dla obu państw.

Dużo ważniejszą sprawą jednak z punktu widzenia Erdoğana jest fakt, że Rosatom w najpóźniej w 2025 roku odda do użytku elektrownię jądrową w Akkuyu z łącznie 4 reaktorami (3+ VVER, każdy o mocy 1200 MW). Kolejna powstać ma w Sinop i ma być zbudowana według zasadniczo identycznego projektu, co ta w Akkuyu. Trzecia elektrownia powstanie w prowincji Kırklareli, po europejskiej części tureckiego wybrzeża nad Morzem Czarnym. Choć wokół drugiej i trzeciej elektrowni wciąż toczą się negocjacje, to udział Rosatomu w ich budowie jest niemal pewny. Turcja przyspieszyła działania, które mają dać możliwość rozpoczęcia projektów w Sinop i Kırklareli. Nie ma żadnych powodów, dla których władze w Ankarze miałyby odrzucić ofertę rosyjską. Rozmowy o korytarzu zbożowym były więc trochę kwiatem do kożucha.

Grzecznie, przy soczku, bez poruszania nazbyt drażliwych tematów

Erdoğan jest jednym z bardzo nielicznych przywódców, którzy w obecnych warunkach mogą spotkać się z Putinem. Z wydanych do publicznej wiadomości komunikatów jednak jasno widać, mimo dyplomatycznego języka i okrojonej treści, że Erdoğan postępował z Putinem raczej bardzo ostrożnie. Turcja tu zręcznie stawia się w roli mediatora i beneficjenta kryzysu.

Z pewnością Erdoğan wybrnął dla siebie zręcznie z braku przełomu w sprawie korytarza zbożowego, dzięki oskarżeniu Ukrainy o brak dobrej woli. Zarówno urzędnicy Putina i Erdoğana zlecają teraz działania informacyjne, które mają wykazać starania obu stron, a wesprą je symboliczne gesty i darowizny dla państw Sahelu. Ale to wszystko. Nic więcej. Putin nie zamierza zmięknąć dopóty, dopóki rosyjskie zboża i nawozy nie będą mogły być normalnie wszędzie sprzedawane bez utrudnień.

Rosja odbiera działania Zachodu jako torpedujące jej eksport. Mają one miejsce, bo w wyniku kolejnych rund sankcji faktycznie dochodzi do restrykcji i działań, które nie ułatwiają handlu rosyjskim zbożem: przykładowo rosyjski Rosselkhozbank został wykluczony z systemu SWIFT. Głównymi odbiorcami i przetwórcami rosyjskich zbóż są Egipt i Turcja. Oba te państwa mają żywotne interesy gospodarcze i geopolityczne, aby znajdować wszelkie możliwe sposoby obchodzenia restrykcji i zarabiania na eksporcie mąki z rosyjskich zbóż. I będą to czynić. Rosja najpewniej spełni więc życzenie Erdoğana odnośnie przekazania światu odpowiedniej “wiadomości” po spotkaniu dot. korytarza, bo je podzielają. Teraz wspólnie pokażą Globalnemu Południu (a media państw orbitujących wokół mgławicy BRICS+ powtórzą tę propagandę), że Turcja i Rosja z krajami tego regionu się liczą, a “bogaty Zachód” ma ich za nic, a na dodatek wszelką pomoc łączy z prawem do ingerencji w sprawy wewnętrzne.

Wnioski

Wprowadzanie sankcji przez USA na wybrane podmioty tureckie jest w zasadzie z punktu widzenia Waszyngtonu koniecznością. Nie oznacza to jednak, że cokolwiek to w relacji Ankary i Moskwy zmieni. Brak jest także jakichkolwiek wskazań, aby Turcja (nie wspominając o Węgrach) zechciała przestać wstrzymywać przyjęcie Szwecji do Sojuszu. Z drugiej strony władze w Anknarze też muszą z racji własnych interesów pokazać Rosji, że naprawdę robią wszystko, co mogą, aby wypadkowa stosunków wypadała jak najkorzystniej. Pacnięcia sankcjami po łapkach na niewiele się zdadzą, bo kanały eksportu dóbr podwójnego zastosowania dostosowują się szybciej i rozwijają się szybciej niż sankcje są w stanie na takie zmiany odpowiedzieć. Poza tym, najnowsze sankcje to jedynie postawienie kropki nad “i” w sprawie wcześniejszych obostrzeń. Skoro nie ma też wielkiej nadziei na sensowne rozwiązanie sprawy korytarza zbożowego w tym kontekście, trzeba poszukać innych rozwiązań.

Same działania informacyjne z naszej strony nie wystarczą. Eksport zboża też na niewiele się zda – państwa Afryki muszą po prostu produkować więcej podstawowego pożywienia, naturalnego dla regionu, którymi będzie w stanie wykarmić miasta i wspomagać państwa Sahelu. To te państwa są bowiem najbardziej narażone na rozruchy na tle niedoborów importowanej żywności (np. mąki). Uciekinierzy na Lampedusie nie wzięli się znikąd – szukają pracy, pożywienia i jakiejś godności. Jeśli w mgławicy BRICS+ nikt się nie znajdzie, kto zechciałby zaoferować pomoc rozwojową budującą większą bazę rolniczą, to można im to śmiało wytknąć i samemu zaproponować. Nadwyżkę z produkcji zbóż w Europie można bowiem inaczej spożytkować (np. na biopaliwa).

*Łukasz K.P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej i NGO oferującego szkolenia dla dziennikarzy dot. pozyskiwania i interpretacji informacji ze źródeł otwartych, które pokrywają tematykę Iranu.

Jakóbik: Klucz do uwolnienia ostatnich więźniów Gazpromu na celowniku aktywistów

Najnowsze artykuły