Federalny Urząd Ochrony Środowiska (UBA) w Dessau-Roßlau podaje, że od wprowadzenia systemu dokumentacji emisji CO2 w 2005 roku emisje w UE zmniejszyły się o 51 procent, a w Niemczech o 47 procent.
W 2024 roku emisje w ramach EU ETS spadły o 5,5 procent. W sektorze energetycznym odnotowano spadek o 10 procent, podczas gdy w przemyśle emisje wzrosły o procent. Dla porównania, w poprzednim roku emisje zmniejszyły się o 18 procent, z czego w energetyce o 22 procent, a w przemyśle o 10 procent. EU ETS obejmuje emisje z sektorów energochłonnych, takich jak energetyka, przemysł ciężki, lotnictwo wewnątrzunijne, a od 2024 roku również transport morski. Sektory takie jak rolnictwo, transport drogowy, gospodarstwa domowe czy mniejsze przedsiębiorstwa nie są objęte systemem.
Uprawnienia do emisji
EU ETS działa na zasadzie „cap and trade” – ustala limit emisji CO2, który jest stopniowo obniżany, a firmy mogą handlować uprawnieniami do emisji. Przedsiębiorstwa, które emitują mniej niż przyznany limit, mogą sprzedać nadwyżkowe pozwolenia, natomiast te, które przekraczają limit, muszą dokupić uprawnienia lub płacić kary. Mechanizm ten motywuje do inwestowania w technologie niskoemisyjne.
Sukces związany ze spadkami emisji CO2 wynika z rosnących cen uprawnień do emisji oraz ich stopniowego ograniczania, co zmusza firmy do modernizacji. Jednak system ma swoje ograniczenia – niektóre sektory pozostają poza jego zasięgiem, a istnieje ryzyko „ucieczki emisji” do krajów o mniej surowych regulacjach. W odpowiedzi UE wprowadziła mechanizm CBAM, który nakłada opłaty na import towarów z krajów o niższych standardach środowiskowych.
Die Welt / Aleksandra Fedorska