Europejskie regiony węglowe mogłyby z sukcesem przestawić się na fotowoltaikę

25 lipca 2019, 11:30 Alert

Europejskie regiony węglowe mają ogromny potencjał, aby rozwinąć moce fotowoltaiczne – wynika z wydanej na początku lipca ekspertyzy unijnego Wspólnego Centrum Badawczego [Joint Research Centre] Komisji Europejskiej. Według wyliczeń naukowców, instalacje fotowoltaiczne w tych regionach mogą produkować nawet więcej prądu niż obecnie wytwarzają działające w UE elektrownie węglowe. Wielkopolska mogłaby produkować prawie czterokrotnie więcej energii z fotowoltaiki niż obecnie z węgla.

Mocne strony tych regionów to: dostępność zdegradowanych terenów, o które farmy fotowoltaiczne nie muszą konkurować z uprawami, wykwalifikowanej siły roboczej, a także infrastruktury sieciowej zdolnej wyprowadzić moc.

Łącznie wielkoskalowe instalacje w tych regionach mogłyby produkować 704.8 terawatogodzin (TWh) energii rocznie. Ponadto, montaż instalacji na samych tylko terenach odkrywek węgla brunatnego dawałby szansę na produkcję 72.2 terawatogodzin rocznie, a na dachach budynków w tych regionach – 97.3 TWh. Łącznie daje to 874 TWh – czyli prawie o połowę więcej niż obecna produkcja unijnych węglówek (624 TWh).

– Na Śląsku z fotowoltaiki, instalowanej przede wszystkim na nieużytkach, ale też na dachach i na terenach pokopalnianych, dałoby się produkować ponad 1/3 tego, co obecnie wytwarzają wszystkie węglowe elektrownie w regionie. W woj. łódzkim elektrownie słoneczne mogłyby wielkością produkcji niemal dorównać gigantycznej elektrowni Bełchatów, na Dolnym Śląsku ze słońca dałoby się produkować dwa razy więcej energii, niż obecnie wytwarza się z węgla, zaś w Wielkopolsce – ok. cztery razy więcej(!). Jeśli dodać do tego potencjał województw lubelskiego i małopolskiego, okazuje się, że w polskich regionach węglowych sama energetyka słoneczna byłaby w stanie wyprodukować ponad 120 TWh energii rocznie. To odpowiada ok. dwóm trzecim całego obecnego zapotrzebowania na energię elektryczną w Polsce – podsumowuje wnioski badaczy Izabela Zygmunt, specjalistka ds. transformacji energetycznej z Polskiej Zielonej Sieci.

Podstawowym zasobem, na którym JRC opiera swoje szacunki potencjału, są ziemie rolnicze. Kalkulacja opiera się na założeniu, że w regionach węglowych na wielkoskalowe  farmy fotowoltaiczne będzie można przeznaczyć 3 procent ziemi rolnej (odliczając obszary chronione, strome i nachylone w kierunku północnym). Te 3 procent to założony, typowy udział dostępnych nieużytków i terenów przykopalnianych (bo koncesje na wydobycie na ogół obejmują teren większy niż ten, gdzie jest prowadzone wydobycie – np. ze względu na konieczność odpompowania wody, co wysusza teren wokół odkrywki).

Budowa i obsługa instalacji fotowoltaicznych takich rozmiarów zapewniłaby miejsca pracy w ilości niewiele mniejszej od obecnego zatrudnienia w sektorze węglowym. Obecnie z węglem związanych jest około 240 tysięcy miejsc pracy w UE (180 tys. w górnictwie, a 60 tys. w energetyce). Rozwinięcie mocy instalacji wielkoskalowych wymagałoby zatrudnienia 135 tysięcy osób przy pracach konstrukcyjnych przez 15 lat. Utrzymanie i zarządzanie instalacjami takiej skali oznacza stworzenie 50 tysięcy stałych miejsc pracy (i to przy założeniu, że zapotrzebowanie na pracę spadnie dwukrotnie w stosunku do obecnych wartości). Dodatkowe miejsca pracy mogłyby powstać przy instalacji na dachach budynków. Badacze nie podjęli się wyliczania ich liczby ze względu na bardzo różne regulacje dotyczące ich instalacji w poszczególnych krajach, które przekładają się na różnorodne zapotrzebowanie na pracę.

Izabela Zygmunt, specjalistka ds. transformacji energetycznej z Polskiej Zielonej Sieci i CEE Bankwatch przypomniała, że w badaniu JRC analizowano tylko dostępność odpowiedniej przestrzeni: – Pokazuje ono potencjał, do którego wykorzystania potrzebne będą jeszcze fundusze na inwestycje, odpowiednie regulacje prawne, dostosowanie systemu elektroenergetycznego (budowa magazynów i uelastycznienie funkcjonowania sieci) oraz przede wszystkim wola polityczna. Jest to jednak potencjał imponujący i bardzo ciekawy z punktu widzenia celów sprawiedliwej transformacji: jako nowa szansa dla poszkodowanych przez kopalnie rolników, których działalność wydobywcza pozbawiła wody, ale mogliby wykorzystać swoje pola do produkcji energii, jako źródło miejsc pracy dla byłych górników, nowe źródło dochodów podatkowych dla gmin oraz jako sposób na zagospodarowanie istniejącej w regionach infrastruktury energetycznej. Rozwój energetyki słonecznej w regionach węglowych może istotnie przyczynić się do złagodzenia negatywnych społecznych skutków transformacji, zrekompensować część szkód spowodowanych przez kopalnie i stworzyć nowy, trwały obszar gospodarki, który – w odróżnieniu od wydobycia węgla – nie niszczy zasobów środowiska naturalnego, obniża koszty energii dla mieszkańców i przedsiębiorców oraz daje się pogodzić z działalnością rolniczą – mówiła Izabela Zygmunt.

Jarosław Koźlarek ze stowarzyszenia Zmieniamy Konin podkreślił, że w samej tylko Wielkopolsce Wschodniej tereny należące do kopalni to prawie 10 tys hektarów: –  Nie wszystkie oczywiście da się wykorzystać na fotowoltaikę ale sporą część na pewno tak. Z resztą tereny pokopalniane nadają się nie tylko pod instalację paneli fotowoltaicznych. Można na nich też postawić siłownie wiatrowe jak np. robi to spółka Energa w gminie Przykona niedaleko niedawno zamkniętej elektrowni Adamów. ZE PAK również zapowiedział inwestycje na terenach poodkrywkowych. Mowa o farmie fotowoltaicznej o mocy 100 MW w pierwszym etapie inwestycji a docelowo nawet 700 MW. Na terenach pogórniczych można się też pokusić o uprawę roślin energetycznych, które będą spalane w kotłach biomasowych elektrowni Konin. Jeden już istniejący o mocy 50 MW służy jako elektrociepłownia dla Konina. Budowa drugiego na miejscu kotła węglowego rozpocznie się wkrótce. Idealna sytuacja to taka, w której obok inwestycji w moce OZE pojawiają się również magazyny energii (np. power to gas), usytuowane w bezpośrednim sąsiedztwie inwestycji. Sytuacja wymarzona to taka w której panele, wiatraki czy magazyny energii są produkowane na miejscu. Dopiero wówczas, przy powstaniu takich klastrów, będzie można mówić o zatrudnieniu sporej części górników i energetyków w nowej energetyce. Ale, żeby tak się stało, inwestycje, i to spore, muszą się pojawić w zasadzie natychmiast – powiedział Koźlarek.

Eksperci JRC zwracają uwagę, że przykłady  takich transformacji już istnieją – np. 18 MW w okolicy miejscowości Visonta na Węgrzech (przy odkrywce) czy 50 MW na terenie byłej kopalni w Yangquan w Chinach.

Unijni badacze nie kryją, że aby fotowoltaika w pełni zastąpiła węgiel, potrzebne będą także magazyny energii oraz mechanizmu zarządzania popytem.

JRC/PV Magazine/Michał Perzyński

Korytkowski: Konin chce być fighterem transformacji energetycznej (ROZMOWA)