Komisja Europejska zaprezentowała projekt europejskiego prawa klimatycznego, który pozostawił wiele gałęzi przemysłu w niepewności. Paradoks Europejskiego Zielonego Ładu polega na tym, że planowane jest ograniczenie wydobycia surowców niezbędnych do produkcji instalacji OZE – pisze Jadwiga Wiśniewska, Poseł do Parlamentu Europejskiego.
Idea Europejskiego Zielonego Ładu pojawiła się w dyskursie politycznym już kilka lat temu. W obliczu rozwijającego się kryzysu klimatycznego i finansowego, postulowano przedsięwziąć środki, które nie tylko chroniłyby klimat, ale i stawiałyby mocniejszy akcent na rozwój nowoczesnych technologii. Nowa Komisja Europejska wyniosła ten pomysł na sztandary, czyniąc z niego swój główny cel polityczny. W grudniowym komunikacie oficjalnie zainicjowano nową unijną strategię na rzecz neutralności klimatycznej i uniezależnienia wzrostu gospodarczego od wykorzystywania zasobów naturalnych. Na początku marca wiceprzewodniczący Komisji Europejskiej Frans Timmermans przedstawił propozycję legislacyjną, która ma doprowadzić Unię Europejską do osiągnięcia celu neutralności klimatycznej do 2050 roku.
Należy zaznaczyć, że propozycja rozporządzenia była poprzedzona pobieżnymi konsultacjami, choć Europejski Zielony Ład powinien brać pod uwagę opinie wszystkich uczestników społeczeństwa i gospodarki, nie ignorując zwłaszcza głosu tych państw członkowskich, które mają miksy energetyczne zdominowane przez węgiel. Zwracał na to uwagę Minister Klimatu, Michał Kurtyka, który na miesiąc przed opublikowaniem przez Komisję prawa klimatycznego podkreślał w Brukseli, że transformacja jest procesem długoterminowym i skomplikowanym. Sprawiedliwe i odpowiedzialne przejście będzie wymagało czasu – nie chodzi o rewolucję, ale o stopniowe, metodyczne zmiany.
Polski rząd w dialogu z Brukselą wielokrotnie podkreślał swoje stanowisko. Premier Morawiecki mówił o tym, że Europejski Zielony Ład musi funkcjonować z uwzględnieniem lokalnych uwarunkowań. Priorytetem polskiego rządu jest zielona transformacja przeprowadzona w taki sposób, by była bezpieczna i korzystna gospodarczo, ale także akceptowalna społecznie. W Polsce proces ten musi przebiegać stopniowo, aby nie hamować naszego wzrostu gospodarczego i nie obniżać bezpieczeństwa energetycznego. Z tego między innymi powodu Premier Mateusz Morawiecki uzyskał na szczycie przywódców UE w grudniu zapis, który zwraca uwagę na to, że Polska potrzebuje więcej czasu na osiągnięcie celu neutralności klimatycznej.
Komisja Europejska składała zapewnienia solidarności i wsparcia dla regionów, które będą najbardziej dotknięte zieloną transformacją. Na konferencji w Katowicach Komisarz ds. Polityki Spójności i Reform, Elisa Ferreira, powiedziała, że transformacja będzie wiązała się z kosztami i dlatego utworzony zostaje Fundusz Sprawiedliwej Transformacji. Jednak wkrótce okazało się ze Fundusz, który miał zapewnić wsparcie regionom najbardziej dotkniętym zmianami, będzie niewystarczający. Zaproponowane w styczniu 7,5 mld EUR na lata 2020-2027 w ramach FST są przysłowiową kroplą w morzu potrzeb, tym bardziej że do Polski miałoby trafić z tego Funduszu 2 mld EUR. Wiceprzewodniczący Timmermans przedstawiając Fundusz Sprawiedliwej Transformacji zapewnił, że może to jest mały krok, ale jednak jest to pierwszy ważny krok.
Publikacja europejskiego prawa klimatycznego ustanawiającego ramy legislacyjne na potrzeby osiągnięcia neutralności klimatycznej do 2050 roku wzbudziła obawy europejskiego przemysłu. Niestety, zaproponowane prawo o klimacie nie tylko nie odniosło się do wymiaru finansowego transformacji, pozostawiając tę fundamentalną kwestię wciąż w fazie domysłów, ale i zaniepokoiło przedstawicieli różnych gałęzi przemysłu, szczególnie tych które są niezbędne do produkcji instalacji OZE.
Paradoks Europejskiego Zielonego Ładu polega bowiem na tym, że aby wytworzyć czystą energię, potrzeba surowców, których wydobycie i obróbka ma być ograniczane. Już w 2017 roku Bank Światowy prognozował, że do 2050 roku rozwijająca się produkcja turbin wiatrowych potrzebować będzie o 300 procent więcej metali, produkcja paneli słonecznych o 200 procent więcej i aż o 1000 procent wzrośnie zapotrzebowanie na metale niezbędne do produkcji akumulatorów. Szacuje się, że w latach 2020–2050 w technologiach, w przypadku których oczekuje się zmniejszenia emisji gazów cieplarnianych w UE o 75 procent, potrzebne będzie 22 mln ton miedzi. Tymczasem przemysł miedziowy może być objęty ograniczeniami takimi, jak górnictwo węglowe.
Projekt europejskiego prawa klimatycznego jest więc niespójny i oderwany od rzeczywistości, nieuwzględniający zapotrzebowania na surowce. Prezentując prawo klimatyczne Komisja wykonała kolejny krok. Szkoda jednak, że tym razem krok wstecz na drodze do zbudowania solidarności europejskiej w kluczowej dla siebie polityce.
Rapacka: Koronawirus spowalnia rozwój OZE przez zależność od Chin