Rapacka: Koronawirus spowalnia rozwój OZE przez zależność od Chin

5 marca 2020, 07:31 Energetyka

Koronawirus, dziś odmieniany przez wszystkie przypadki, dopadł także sektor Odnawialnych Źródeł Energii (OZE). Istnieje duże ryzyko opóźnienia projektów OZE,  a także transformacji energetycznej – pisze Patrycja Rapacka, redaktor BiznesAlert.pl.

Koronawirus wywołał fale wstrząsów na rynku energii

Koronawirus wstrząsnął Chinami, które właściwie nie pierwszy raz mierzą się z takim wyzwaniem. Warto przypomnieć, że w 2003 roku wybuchła epidemia wirusa SARS, która także uderzyła w gospodarkę Państwa Środka. Wzrost PKB w 2020 roku ma oscylować poniżej sześciu procent i będzie na najniższym poziomie od 1990 roku. Na skutek zamknięcia fabryk, zakazów podróży oraz innych obostrzeń sektor energetyki, kraj odczuwa już dziś zakłócenia w łańcuchu dostaw. Koronawirus uderza przede wszystkim w produkcję komponentów, jak i popyt na energię. Analitycy Wood Mackenzie podkreślają, że można już teraz zauważyć spadek zapotrzebowania na stal i energię elektryczną, spowodowany właśnie wskutek spowolnienia gospodarczego, przesiedleń i kwarantanny, która objęła pracowników sektora OZE.

Fotowoltaika

Koronawirus zaatakował globalny łańcuch dostaw przy produkcji modułów słonecznych. Zakłócenia powstały przez ograniczenia transportu, mobilności mieszkańców oraz decyzję Chin o przedłużeniu przerwy świątecznej z okazji Nowego Roku Księżycowego. Skutki odczują importerzy ram modułów, podkładki uziemiające oraz skrzynki przyłączeniowe w Państwie Środka i poza nim. Dr Xiaojing Sun z Wood Mackenzie twierdzi, że fabryki zlokalizowane w Azji Południowo-Wschodniej i Stanach Zjednoczonych odnotowują zazwyczaj zmniejszenie produkcji modułów fotowoltaicznych, jeśli przerwy produkcji i dostaw komponentów Chinach trwają dłużej niż miesiąc. Sprawa jest dosyć poważna, gdyż większość modułów fotowoltaicznych na świecie powstaje w Chinach. Dr Xiaojing Sun przekonuje także, że deweloperzy czekający na dostawy modułów zaplanowane na marzec i kwiecień 2020 roku raczej nie zobaczą ich w terminie, tak samo jak te zaplanowane na drugi kwartał 2020 roku. Projekty elektrowni słonecznych, których oddanie jest zaplanowane na trzeci i czwarty kwartał 2020 roku, mają zaliczyć największe opóźnienia. Problem potęguje fakt, że dla przykładu Wietnam czy Filipiny wprowadziły ograniczenia wizowe dla pracowników pochodzących z Chin i pracujących w firmach związanych z sektorem solarnym. Obostrzenia obejmują zwykłych pracowników i kadrę kierowniczą. Co z cenami modułów fotowoltaicznych? Będą zapewne spadać, jednak nie dramatycznie. Prawdopodobnie producenci odbiją sobie straty poprzez podwyżki cen modułów w drugiej połowie 2020 roku.

Branża fotowoltaiczna już dziś liczy straty. Indie importują moduły słoneczne, z których 80 procent pochodzi z Chin. Moduły chińskie są popularne, gdyż są o 15-20 procent tańsze od indyjskich. Według wyliczeń Crisil Rating, regionalnego oddziału Standard and Poor’s, epidemia koronawirusa dotknie projekty farm słonecznych o łącznej wartości 2,24 miliardów dolarów, tj. 3 GW mocy zakontraktowanych w aukcjach organizowanych na przełomie lipca i sierpnia 2018 roku. Deweloperzy będą płacić kary za niedotrzymanie terminu ukończenia budowy elektrowni do lipca 2020 roku.

Rapacka: Potencjał OZE drzemie na wsi

Energetyka wiatrowa

Koronawirus nie oszczędził także branży energetyki wiatrowej. Według Wood Mackenzie zakłócenia produkcji komponentów wiatrowych (zwłaszcza w chińskiej prowincji Hubei) mogą ograniczyć instalację turbin wiatrowych o 10-50 procent, w zależności od tego, kiedy zostanie przywrócone tempo produkcji sprzed wybuchu epidemii koronawirusa. Ów ośrodek analityczny przewiduje, że epidemia ograniczy produkcję komponentów o 10 procent w 2020 roku. Największe straty mogą odczuć Stany Zjednoczone, które przewidują na wtedy szczyt budowy elektrowni wiatrowych roku.

Koronawirus pokazał uzależnienie OZE od Chin

Według analityków Wood Mackenzie odbicie gospodarki przewidywane jest na drugi kwartał 2020 roku, o ile nie dojdzie do globalnej pandemii koronawirusa. Dużo będzie zależeć od pakietów narzędzi gospodarczych i fiskalnych, politycznych i społecznych, zastosowanych przez Chiny. Epidemia koronawirusa pokazała negatywne skutki uzależnienia projektów energetycznych od jednego łańcucha dostaw z Chin. Analitycy przewidują, że skutki w sektorze OZE mogą być odczuwalne jeszcze przez pół roku. Deweloperzy nie mogą sobie pozwolić na opóźnienia w realizacji projektów ze względu na kary umowne.

Czy światowi deweloperzy OZE ubezpieczyli się na wypadek globalnej pandemii? Fraser McLachlan, prezes grupy ubezpieczeniowej działającej w sektorze „zielonej energetyki” cytowany przez Windpower Monthly twierdzi, że deweloperom będzie ciężko uzyskać odszkodowania z tytułu opóźnień przez koronawirusa. Polisy pokrywają najczęściej straty wynikające z niedotrzymania terminu, a nie utraty dochodów spowodowanej niedotrzymaniem terminu na skutek nieoczekiwanych opóźnień, np. w produkcji. Zdaniem McLachlana nie dość, że tego typu ubezpieczenia są drogie, to korzysta z nich raczej branża rekreacyjna czy restauracje. Z tego względu po ewentualnym wybuchu pandemii deweloperowi trudno będzie zyskać pieniądze z polisy ubezpieczeniowej.

Szansą może być tzw. local content, czyli postawienie na krajowe dostawy albo import komponentów spoza Chin. W tym kontekście wymieniane są często Indie, Wietnam i Europa Południowa. Niemiecka spółka budująca farmy wiatrowe Siemens Gamesa Renewable Energy zapowiedziała, że będzie sprowadzać komponenty z Indii w celu uzależnienia się od Chin. W innej sytuacji jest duński Vestas, który zapowiada odbudowę łańcucha dostaw w połowie marca. Należy się spodziewać podobnych działań innych spółek energetyki wiatrowej, czy nawet słonecznej. Wtedy okaże się, czy po opanowaniu epidemii koronawirusa globalny sektor OZE odwróci się od Chin?