F-35 to jedyna seryjna maszyna V generacji. Polska zamówiła 32 sztuki za 4,6 miliarda dolarów. Proces rozpoczęty w 2018 roku, pod koniec 2024 roku zmaterializował się w postaci pierwszego wyprodukowanego dla Polski F-35. Ceremonia jego przekazania tzw. roll-out odbyła się 28 sierpnia w Święto Lotnictwa Polskiego. Zapraszam do materiału opisującego historię samolotu wymyślonego na początku 90. XX wieku, który zdominuje pierwszą połowę XXI wieku.
Początek
F-35 to efekt redukcji kosztów na uzbrojenie z lat 90. XX wieku. Wtedy też upadł Związek Radziecki, i trudno było uzasadnić wysokie nakłady finansowe na armię w obliczu braku wroga.
Armia Stanów Zjednoczonych, zaczęła anulować programy zbrojeniowe w tym następcy dla m.in. F-16, F-15E i F117. Pojawiła się idea, aby wprowadzić jeden typ samolotu dla Sił Powietrznych, Marynarki i Marines. Nie była to jednak pierwsza taka próba. Wcześniej takim samolotem miał był F-4 Phantom i F-86 Sabre. W ten sposób w 1993 roku po zakończeniu programu BUR (Bottom-Up Review). Była to analiza dostosowania sił zbrojnych do nowej doktryny obronnej, zmienionej po upadku Związku Radzieckiego, stworzony został program Joint Advanced Strike Technology (JAST – Wspólna Zaawansowana Technika Uderzeniowa). Planowano, że efekty programu w postaci samolotu wejdą w 2010 roku do służby. Jak widać amerykanie planowali prawie 20 letni program, którego efekty zaczęliśmy wdrażać w Polsce 21 lat później i jest to nadal najnowocześniejszy samolot bojowy na świecie znany publicznie.
Perspektywiczny rozwój
F-35 to efekt wymagań technicznych znacznie wyprzedzających lata 90. XX wieku. Wtedy też pod naciskiem wymogów ekonomicznych, program JSF (Joint Strike Fighter) został połączony z programami JAST (Joint Advanced Strike Technology) oraz A/STOVL (Advanced Short Take-Off and Vertical Landing).
3 obecnie znane wersje tego myśliwca to efekt różnych wymogów konkretnych odbiorców. Przyjęto że jeden płatowiec będzie w stanie w różnych wersjach zastąpić samoloty dla Sił Powietrznych, Marynarki Wojennej, Korpusu Piechoty Morskiej USA oraz brytyjskich Królewskich Sił Powietrznych i Królewskiej Marynarki Wojennej. W ten sposób powstały wersje
– konwencjonalnego startu i lądowania (CTOL)
– pokładowej (Carrier Variant)
– oraz krótkiego startu i pionowego lądowania (STOVL)
Amerykański Departament Obrony, wymagał aby do przetargu wystartowały dwa niezależne projekty opracowane w dwóch wersjach: klasycznej, operująca z lotnisk i lotniskowców, oraz wersję z napędem umożliwiającym pionowy start i lądowanie.
Początkowy pomysł na budowę modułową, opartą na wykorzystaniu gotowych elementów, musiał zostać porzucony na rzecz maksymalnej unifikacji podzespołów dla trzech planowanych wersji samolotu. Mimo podobnego wyglądu zewnętrznego, poszczególne wersje miały różnić się istotnymi szczegółami konstrukcyjnymi. Wersja przeznaczona dla sił powietrznych miała być najprostsza pod względem budowy, podczas gdy wersja pokładowa wymagała wzmocnionej konstrukcji, zmodyfikowanego podwozia przystosowanego do startu z katapulty i dynamicznego hamowania, a także składanych skrzydeł o większej rozpiętości, które umożliwiałyby mniejszą prędkość lądowania.
Wersja krótkiego startu i pionowego lądowania miała mieć konstrukcję płatowca podobną do wersji klasycznej, ale z najbardziej zaawansowaną konfiguracją układu napędowego. To ona właśnie zdominowała kształt całego samolotu który znamy dziś.
Spełnić wymagania wojska
Wspólne wymagania dla wszystkich rodzajów wojskowych odbiorców dotyczyły zaawansowanych systemów, zapewniających wszechstronność i przewagę na polu walki. Samolot miał być wyposażony w zintegrowaną awionikę z nowoczesnymi sensorami, co pozwalałoby na operowanie w środowisku sieciocentrycznym. Kluczowym wymogiem była również obniżona wykrywalność, czyli zastosowanie technologii stealth, która pozwalałaby na unikanie wykrycia przez radary przeciwnika.
Wymagana była wysoka zwrotność samolotu, którą planowano osiągnąć m.in. dzięki zastosowaniu silnika z dyszą wylotową umożliwiającą sterowanie wektorem ciągu. Jednakże z czasem złagodzono ten wymóg, uznając, że wystarczająca będzie zwrotność na poziomie myśliwca F-16, którą przyszły F-35 miał osiągać bez konieczności sterowania wektorem ciągu podczas lotu.
Wymogiem było, aby podstawowe uzbrojenie było przenoszone w wewnętrznych komorach uzbrojenia, co ma związek niską sygnatura radarową. Standardowym uzbrojeniem samolotu miały być nowo opracowane rakiety i bomby kierowane. Ich projektowanie opierało się na analizie doświadczeń i wyciągniętych wnioskach z operacji „Pustynna Burza”. Celem było zwiększenie efektywności bojowej i precyzji uderzeń, co miało zapewnić dominację w przyszłych konfliktach.
Zgodnie z zasadą dostępności cenowej w 1994 roku przyjęto maksymalny pułap cenowy dla maszyn na poziomie:
– 30 milion dolarów dla wersji Sił Powietrznych,
– 32 miliony dolarów dla Marynarki Wojennej,
– 34 miliony dolarów dla Korpusu Piechoty Morskiej.
Do konkursu na nowy samolot stanęli najwięksi giganci zbrojeniowi w USA – Boeing, McDonnell Douglas, Northrop Grumman oraz Lockheed Martin. Ich propozycje samolotów różniły się od siebie szczegółami konstrukcyjnymi i sposobem działania wersji pionowego startu.
W 1995 roku amerykański kongres podjął decyzję o połączeniu programów JAST i CALF czyli programu mającego na celu przygotowanie platformy pionowego startu i lądowania. Program ten otrzymał nazwę Joint Strike Fighter, którą wykorzystuje do dnia dzisiejszego. Zanim wybrano dostawcę, z wyścigu wycofał się Northrop Grumman, a jego projekt przejął McDonnell Douglas. W ostateczności siły połączyły właśnie Douglas i Boeing.
W marcu 1996 roku określono ostateczne wymagania, jakie musi spełniać nowy samolot. Ogłoszono wówczas potrzeby Sił Zbrojnych na zakup samolotów. Początkowo miały to być 3002 sztuki. 1763 z nich w wersji podstawowej, zastąpiły by A-10 i F-16, 480 dla marynarki w celu zastąpienia F/A-18C/D oraz 609 dla Korpusu Marines zamiast Av-8B- F/A-18. Pozostałe 150 samolotów to potrzeby Royal Navy.
W listopadzie ostatecznie to Lockheed Martin i Boeing otrzymały kontrakty na opracowanie każdej wersji w jednym egzemplarzu. Razem sześć samolotów w trzech wersjach. Każda z firm otrzymała po 750 milionów dolarów na opracowanie modeli samolotów. Był to także zastrzyk gotówki aby firmy by w stanie przetrwać do czasu rozstrzygnięcia programu.
Ostatecznie kontrakt rozstrzygnięto w 2001 roku. Lockheed Martin wystawił X-35A, przebudowany w X-35B o X-35C. Boeinga wystawił zaś X-32, który został odrzucony z uwagi na słabsze osiągi i problemy w wersji pionowego startu.
Pierwsi klienci
Po wyborze prototypu maszyny, do programu dołączyli jako współfinansujący produkcję niskoseryjną poza USA i Wielką Brytanii – Włochy, Kanada, Australia, Holandia, Dania, Norwegia oraz Turcja, która została wykluczona z programu po zakupie systemów przeciwlotniczych S-400 od Rosji w 2019 roku.
Na początku 2006 roku, zbudowano pierwszą maszynę w wersji dla sił powietrznych tzw. F-35A. W listopadzie zaprezentowano go publicznie podczas ceremonii nadania nazwy „Lighting II”. Od tego czasu samolot przechodził testy i certyfikację.
W 2009 roku, Departament Obrony USA i Lockheed Martin podpisały umowę na 17 samolotów – siedmiu dla Sił Powietrznych, siedmiu dla Korpusu Marines, dwóch dla Wielkiej Brytanii i jednego dla Holandii. Była to już trzecia z kolei umowa na F-35 i pierwsza obejmująca zagranicznych użytkowników.
Pomimo, że pierwszy samolot dostarczono Siłom Powietrznym USA w 2011 roku, dopiero 5 lat później w 2016 F-35A osiągnęły gotowość operacyjną. W tym czasie samoloty były testowane, wprowadzano zmiany w kolejnych partiach produkcyjnych i testowano wersję B i C.
Samotna wyspa polskiego lotnictwa
W sierpniu 2018 roku, ówczesny Minister Obrony Narodowej Mariusz Błaszczak, zapowiedział rozpoczęcie programu pozyskania nowych myśliwców wielozadaniowych pod kryptonimem „Harpia”. W 2020 roku w styczniu również minister Błaszczak podpisał umowę na 32 maszyny F-35A. Koszt umowy wraz ze szkoleniami i logistyką oszacowano na 4,6 miliarda dolarów.
Była to przełomowa umowa, w kontekście potrzeby modernizacji starzejących się Mig-29 i potrzebie modernizacji F-16, które służyły w Polsce już prawie 15 lat. Warto dodać, że w 2020 roku, nie trwała jeszcze pełnoskalowa wojna Ukraińsko – Rosyjska i modernizacja wojska nie należała do priorytetów rządu. Zakup tych samolotów miał być jednym z impulsów do modernizacji Sił Zbrojnych, tak aby nie były one samotną wyspą lecz elementem sieciocentrycznego pola walki.
Wtedy też ustalono termin dostaw pierwszych samolotów na 2024 rok a przybycie do kraju na 2026. Szczegóły prezentuje poniższa grafika ambasady USA w Polsce.
Jeszcze w 2018 ówczesny wiceminister obrony Wojciech Skurkiewicz odpowiedział na interpelację poselską – Jest realizowana również faza analityczno-koncepcyjna dla zadania pozyskania nowych wielozadaniowych samolotów bojowych, której zakończenie jest planowane do końca lutego 2019 roku. Dostawy nowych samolotów wielozadaniowych powinny rozpocząć się w 2024 roku. W Programie Modernizacji Technicznej na lata 2018–22 zostały wydzielone środki na to zadanie od 2020 roku.
Jak wiemy dziś, takie terminy udało się zachować, mimo początkowej zadyszki programu.
Wojna przyśpiesza modernizację i wymusza współpracę
W 2022 roku, wybuchła wspomniana wyżej pełnoskalowa wojna w Ukrainie. Jej efektem jest skokowy wzrost tempa modernizacji Wojska Polskiego oraz zakup najnowocześniejszego na świecie uzbrojenia. Jednocześnie przekazanie znacznej części polskiego arsenału na potrzeby Sił Zbrojnych Ukrainy w tym MiG-29, spowodowało wyrwę którą należało stosunkowo szybko zapełnić.
Do tego dodać należy zakupy nowych dronów jak Bayraktar, MQ-9A Reaper, czy polskich FlyEye, oraz zakup Himarsów zarówno amerykańskich i koreańskich, zwiększa zapotrzebowanie na F-35. Samoloty jak planowano od lat 90. są sieciocentryczne stąd też mogą wymieniać informacje z innymi pojazdami i urządzeniami na polu walki jak właśnie drony, artyleria czy nawet czołgi.
Wymiana informacji jak udowodniła wojna na wschodzie jest niezbędna. Polska posiada ponad 850 pocisków JASSM-ER o zasięgu ponad 900 kilometrów. Wykorzystanie takich pocisków bez wymiany informacji byłoby wręcz niemożliwe.
Warto pamiętać że w wyniku doświadczeń wojennych Siły Powietrzne nabyły dwa samoloty AWACS od Szwecji. W 2025 roku Wojsko Polskie, nabędzie zdolności obserwacji z własnych satelit.
Dookoła F-35
Należy pamiętać, że zakup samolotów to najbardziej medialna część. Samoloty, zwłaszcza tak nowoczesne wymagają dodatkowej infrastruktury. Wojsko ma obecnie jeszcze dwa lata na rozbudowę i modernizację istniejących baz. Według informacji MON samoloty stacjonować będą w dwóch bazach. Mają to być Łask i Świdwin.
Baza w Łasku, przeszła modernizację w 2019 roku, a współfinansowała ją strona amerykańska. Całość prac kosztowała 150 milionów złotych. Obecnie mają trwać tam prace przygotowujące lotnisko na przyjęcie F-35. Druga z baz do której trafią najnowsze samoloty to Świdwin. Jest to miejsce stacjonowania ostatnich wykorzystywanych przez Polskę Su22-M4. Inwestycja ma kosztować 258 milionów złotych, i musi być gotowa do przylotu pierwszych F-35 do kraju. Termin oddania określono na październik 2026 roku.
Według informacji 17. Terenowego Oddziału Lotniskowego w Gdańsku, 24 lipca unieważniono dwa postępowania na przebudowę dróg, placów, parkingów wraz z budową dojazdów do strefy rozśrodkowania myśliwców oraz na zmodernizowanie i zintegrowanie systemy ochrony lotniska wraz z budową budynku wartowni LCN (lokalne centrum nadzoru). Drugi unieważniony przetarg obejmował budowę obiektów SIL (służby inżynieryjno-lotniczej), w tym magazynu sprzętu obsługowego do samolotów a także budynku LŚM (lotniczych środków materiałowych), hangaru obsługi technicznej wraz ze spadochroniarnią. Na ten moment nie wiadomo o ile opóźni się modernizacja bazy i czy samoloty będą mogły przybyć w 2026 roku do Świdwina.
Jednocześnie do tej pory udało się zbudować drogę łączącą płytę cargo z drogą kołowania. Wcześniej zbudowano strażnicę wojskowej straży pożarnej za 21 milionów złotych.
F-35 a konflikt na Ukrainie
Mimo, że Ukraina nie posiada F-35, a debiut ten samolot zaliczył na Bliskim Wschodzie, jest on obecny w tle konfliktu. Samoloty F-35 zostały przebazowane do Polski, jako wsparcie i pokaz siły. Samoloty te widziane są czasem na polskim niebie w czasie lotów patrolowych i wsparcia Sił Powietrznych RP podczas nocnych ataków Rosji na Ukrainę.
Tu warto zaznaczyć, że F-35 latają często z zamontowanymi reflektorami radarowymi. Ma to na celu ukrycie prawdziwych zdolności stealth czyli niewykrywalności dla radarów.
Podsumowanie
Husarz, bo tak nazwano w Polsce F-35A, po konkursie ogłoszonym przez Sztab Generalny, to nowoczesna maszyna, która jest skokowym wzrostem jakości Sił Zbrojnych. Wzrost ten musi odbyć się jednak również w innych obszarach, aby w pełni wykorzystać jego możliwości. Jest to również awans polskiej armii do grona elitarnych użytkowników samolotów bojowych V generacji, które obecnie nie mają innych seryjnych odpowiedników. Nie wiadomo na ten moment, czy Polska będzie chciała dokupić w przyszłości kolejne maszyny czy zamówione F-35 będą jedyne.