Fedorska: Frankfurt nad Odrą, czyli energia i ciepło na wagę złota (REPORTAŻ)

10 listopada 2022, 07:35 Ciepłownictwo

Nie można powiedzieć, że protest przed biurem regionalnego dostawcy energii we Frankfurcie nad Odrą był masowy. W dniu 18 września zebrało się tam może 50 osób, reszta to byli zwykli gapie lub przechodnie. Mimo to planowany na pierwszego grudnia wzrost cen prądu z 35 centów do ponad 51 centów za kWh jest trudnym wyzwaniem dla tego jak na niemieckie standardy ubogiego miasta – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl z Frankfurtu.

Elektrociepłownia Frankfurt. Fot. Aleksandra Fedorska.
Elektrociepłownia Frankfurt. Fot. Aleksandra Fedorska.

Inaczej niż w innych, bogatszych miastach, takich jak Berlin, we Frankfurcie wzrost cen jest odczuwalny. Polskojęzyczny właściciel lokalu gastronomicznego w miejscowej galerii „Lenné Passagen” zmienił nawet z tego powodu ofertę. – Zmierzyłem, ile mnie kosztuje godzina pracy urządzeń do robienia naleśników. One są najdroższe. Okazało się, że za godzinę płacimy 3 euro, więc naleśników u nas na razie nie będzie – mówi gastronom. Pierogi nie będą we Frankfurcie już podawane w formie gotowanej. Można natomiast nadal dostać pierogi pieczone. W rozmowie z mieszkańcami tego miasta można usłyszeć, że koszty energii nie są tu tematem abstrakcyjnym, lecz bardzo konkretnym i w sposób odczuwalny obciążają budżety osób prywatnych, firm i przedsiębiorstw komunalnych.

Oczywiście najłatwiej oskarżyć o drożyznę lokalnego dostawcę energii Stadtwerke Frankfurt (Oder) GmbH. Są też w mieście głosy, że wszystkiemu są winne sankcje nałożone na Rosję. Jakby tak znieść te sankcje i kupować znowu tani gaz od Putina, rozmarzają się niektórzy. Myślą, że ich zachwiany mały świat wróciłby w ten sposób na normalne tory. Ale to nie jest możliwe. Niemiecka energetyka ma znacznie większe problemy niż gaz z Rosji.

Prawdopodobnie rosyjski gaz wcale nie zmieniłby trudnej sytuacji we Frankfurcie. Wzrost cen w tym mieście, podobnie jak u dużej części niemieckich lokalnych dostawców, to splot wielu przyczyn oraz polityki ostatnich lat.

– Ja już tylko czekam na emeryturę. Jestem wykończony – mówi starszy pan o nazwisku Buri, pilnujący bramy wjazdowej do elektrociepłowni we Frankfurcie. Pan Buri ma dużo czasu w swojej małej budce. – Co było szczególnie trudne w Pana życiu zawodowym? – pyta BiznesAlert.pl. Odpowiada, że najtrudniejsza jest praca na nocne zmiany. Pracuje też w dni wolne i świąteczne. Jest tylko ten rytm pracy i nic innego. Energia musi być bezpiecznie produkowana bez względu na porę dnia i godzinę. Buri opowiada o koleżance, która w 55 roku życia po prostu pisemnie zrezygnowała z dużej podwyżki, rzędu 1000 euro netto, i awansu na kierowniczą pozycję, bo brakuje jej już sil. Ostatnie lata były dla niej fizycznie i psychicznie zbyt ciężkie.

Młodzi ludzie już nie są chętni do takiej pracy. Nie chcą rezygnować z życia rodzinnego i pracować po nocach. Mimo, że akurat w elektrociepłowni we Frankfurcie odczuwa się dobrą atmosferę między prawnikami o kierownictwem zakładu. Dyrektorem jest tu były ekspert od energii jądrowej Torsten Röglin. Zwraca się do wszystkich pracowników z należytym szacunkiem i robi wrażenie człowieka, który umie pozytywnie motywować ludzi. Frank Losensky jest odpowiedzialny za produkcję ciepła i prądu w obecnie jeszcze działającym zakładzie węglowym oraz w nowej elektrociepłowni gazowej, która jest technicznie uruchomiona, ale ze względu na nieprzewidywalne ceny gazu, nie jest głównym miejscem produkcji energii dla Frankfurter Stadtwerke. Podobnie jak w przypadku większości pracowników, Frank Losensky wygląda na człowieka po pięćdziesiątce i jest doświadczonym fachowcem. W zakładzie pracuje 34 pracowników, z czego 2 osoby to kobiety. Losensky jest w swoim żywiole, kiedy mówi o produkcji energii. Widać, że jest dumny i zadowolony, że jego firma zbudowała całkowicie nową i bardzo nowoczesną elektrociepłownię na terenie bezpośrednio graniczącym z zakładem na pył węglowy, który powstał w latach 80. ub. wieku. Dla niego produkcja energii nie kończy się wraz z końcem zmiany. Losensky jest jednym z 45 klientów Stadtwerke Frankfurt, którzy korzystają z możliwość dzierżawy fotowoltaiki wraz z małym magazynem energii. Dzierżawca może w ten sposób sam wyprodukować blisko 70 – 80 procent prądu, którego zużywa, na własnym prywatnym dachu.

Torsten Röglin przejął funkcję dyrektora wraz z początkiem budowy nowej elektrociepłowni w 2019 roku. Budowę ukończono w planowanym okresie, co graniczy z cudem, bo ograniczenia pandemiczne dla zakładów z kategorii infrastruktury krytycznej były i są w Niemczech drakońskie. Nadal wszyscy pracownicy noszą w zakładzie maseczki typu FTTP2, a także przestrzegają odległości między ludźmi i innych regulacji. – W najbardziej krytycznych momentach byliśmy nawet przygotowani na to, że nie będziemy wracać do domu i będziemy spać tu na miejscu. Teraz te meble do spania powędrowały do piwnicy – mówi Antje Bodsch z działu prasowego.

Centrum dowodzenia Elektrociepłowni Frankfurt. Fot. Aleksandra Fedorska.

Centrum dowodzenia Elektrociepłowni Frankfurt. Fot. Aleksandra Fedorska.

Budowa nowej elektrociepłowni kosztowała 60 milionów euro i została sfinansowana w całości za pomocą kredytu. – Dzisiaj koszty obsługi takich kredytów są dwa razy wyższe i najprawdopodobniej obecnie taka budowa nie byłaby możliwa – przyznaje Torsten Röglin. Frankfurter Stadtwerke zdecydowały się na przedłużenie eksploatacji elektrociepłowni na pył węglowy do marca 2024 roku. Produkcję wspomaga jeszcze jeden mały zakład na północy miasta, który korzysta między innymi z oleju opałowego. Nie wiadomo, jak długo będzie to możliwe po embargu na rosyjska ropę od początku następnego roku. Podobnie jest z pyłem węglowym, który dostarczany jest z łużyckich zakładów LEAG. – Alternatywy do tych dostaw nie ma – mówi Röglin.