Fedorska: Niemieccy rolnicy stają się zakładnikami Nord Stream 2

14 października 2021, 07:30 Chemia

Stowarzyszenia rolników niemieckich oraz związane z nimi media specjalistyczne biją na alarm. W pierwszym tygodniu października ceny nawozów sztucznych wzrosły o 150 euro za tonę. Problemem jest nie tylko sama cena – utrudniony jest również dostęp do nawozów, gdyż często nie mają ich nawet hurtownie. Wiele magazynów jest po prostu pustych. Ograniczenia dostaw gazu zaciskają teraz pętlę na gardle kolejnego sektora gospodarki niemieckiej. Tym razem jest to rolnictwo – pisze Aleksandra Fedorska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Rolnicy. Fot. BASF
Rolnicy. Fot. BASF

Głównym problemem są ograniczenia produkcji nawozów związane z wysokimi cenami gazu. Największy producent amoniaku w Niemczech, firma Stickstoffwerke Piesteritz, ogłosił, że ogranicza produkcję o 20 procent. Już we wrześniu prezes firmy,  Petr Cingr, formułował swoje oczekiwania w kierunku niemieckich polityków:

– Dostawy gazu dla obywateli i przemysłu europejskiego muszą zostać przywrócone do stabilnego, przystępnego poziomu. Niezależnie od tego, czy będzie to natychmiastowe uruchomienie Nord Stream 2, czy inna alternatywa. Zawsze ostrzegaliśmy przed możliwymi konsekwencjami coraz większego obciążenia przemysłu wysokimi cenami gazu i energii elektrycznej oraz kosztami certyfikatów CO2. Przy obecnej cenie gazu limit ten został zdecydowanie przekroczony. 

Jak do tego doszło, że czeski manager Petr Cingr może artykułować takie oczekiwania w kierunku niemieckich polityków? Powodów należy szukać w wielkich czeskich inwestycjach we wschodnioniemiecki przemysł i energetykę we wczesnych latach 2000. „Czeski król” wschodnioniemieckich zakładów węglowych Daniel Křetínský w momencie głębokiego kryzysu niemieckiej gospodarki wykupował kluczowe gałęzie wschodnioniemieckiego przemysłu. Podobnie czynił Andrej Babisz, obecnie prawdopodobnie już odchodzący premier Czech. Zakłady w Piesteritz W 2006 roku Babisz ostatecznie przejął i podporządkował swojemu koncernowi Agrofert.

Ograniczenia produkcji nawozów sztucznych w Niemczech mają silne przełożenie na niemiecki rynek zbytu także dlatego, że sytuacja na rynkach międzynarodowych jest równie trudna. Główni konkurenci Agrofertu w Niemczech – niemiecki BASF, austriacki Borealis AG i norweski koncern Yara – także ograniczają produkcję. BASF ogłosił 27 września, że ogranicza produkcję w swoich zakładach w Ludwigshafen i Antwerpii, lecz nie podał konkretnego wymiaru tych ograniczeń. W komunikacie prasowym poinformowano, że głównym powodem utrudnień jest wysoka gazu ziemnego. Nie było w nim jednak  odniesień do polityki lub ewentualnych żądań w kierunku polityków. Z kolei koncern Yara zapowiedział redukcję produkcji o 40% we wszystkich zakładach na terenie Europy.

Niemieccy hurtownicy starali się o zakup nawozów lub kontrakty na nie w innych krajach członkowskich UE oraz w krajach sąsiednich. Jak podaje portal Agrarheute, starania te nie udały się w przypadku Litwy i Holandii, bo litewska firma Achema nie wznowi produkcji, a holenderska firma Geleen, podobnie jak BASF i Yara, nie może udźwignąć wzrastających kosztów produkcji. Agrarheute zwraca również uwagę na fakt, że ukraiński producent nawozów azotowych, w tym mocznika, firma OPZ, już 18 września częściowo zatrzymał produkcję.

W niemieckich mediach specjalistycznych i dyskusjach branżowych zabrakło natomiast informacji na temat importu nawozów z objętych sankcjami Białorusi i Rosji. Oba kraje są znaczącymi producentami nawozów. Jeszcze w czerwcu br. Unia Europejska podjęła decyzję o całkowitym wstrzymaniu importu z Białorusi nawozów potasowych, w tym także soli potasowej.

Marszałkowski: Czy kawerny w Kosakowie staną się cichym bohaterem nadchodzącej zimy? (ANALIZA)