Wraz z rozłamem w niemieckim rządzie 6 listopada i perspektywą zmiany władzy w tym kraju po wcześniejszych wyborach 23 lutego 2025 roku powraca temat energetyki jądrowej. Niemcy pożegnały się z nią w kwietniu 2023 roku, wygaszając trzy ostatnie elektrownie jądrowe Isar 2, Neckerwestheit i Emsland.
Czy Niemcy naprawdę powrócą do atomu, zależy od woli politycznej niemieckich elit. W tym kontekście w Polsce niewłaściwie oceniana jest chadecja, jako partia polityczna, która opowiada się za energetyką jądrową. Wcale tak nie jest. Jeszcze w czerwcu lider CDU Friedrich Merz powiedział jasno: – Kwestia energii jądrowej została rozstrzygnięta! Chadecja przez długie lata popierała i współtworzyła politykę odejścia od atomu. Pod rządami Angeli Merkel Niemcy ostatecznie przyspieszyły nawet swoje pożegnanie z energetyką jądrową.
Niemożliwy atom i inna perspektywa
Merz powtarzał swoje stanowisko nie jeden raz. Jesienią, gdy ostatecznie wiadomo było, że on stanie do konkurencji o urząd kanclerza w wywiadzie telewizyjnym ponownie powtórzył, że reaktywacja wygaszonych elektrowni w Niemczech wydaje mu się niemożliwa, ale za to zwrócił uwagę na inną perspektywę w kontekście energetyki jądrowej. Merz powiedział, że dąży do ściślejszej współpracy z Francją i innymi sąsiednimi krajami w zakresie energii jądrowej w przypadku ewentualnego zwycięstwa w wyborach do Bundestagu. Przedstawione tak przez Merza stanowisko oznacza, że Niemcy przestaną blokować i utrudniać rozwój energetyki jądrowej w Unii Europejskiej i w swoim bezpośrednim sąsiedztwie i będą nawet z tego czerpać korzyści, kupując tani prąd.
Polityka atomowa
O ile kandydat Chadeków na kanclerza jest daleki od obietnic powrotu do energetyki jądrowej w Niemczech, partie chadeckie CDU i CSU wykorzystują korzystny moment do walki o przychylność wyborców. — CSU domaga się dalszego wykorzystywania i rozwoju energii jądrowej – głosi wniosek skierowany do zarządu partii chadeckich.
Na korzyść powrotu do energii jądrowej Niemiec wypowiedziały się już dwie światowe firmy. Niemiecka gazeta Handelsblatt cytowała w październiku Framatome, spółkę zależną francuskiego koncernu energetycznego Areva, która miała potwierdzić, że pięć reaktorów jądrowych w Niemczech, które nie zostały jeszcze zdemontowane, można reaktywować bez komplikacji i jak najszybciej ponownie podłączyć do sieci. Podobnie wybrzmiało także ogłoszenie amerykańskiego Westinghouse, który oferuje Niemcom paliwo jądrowe z dostawą za najdłużej pół roku. Wcześniej niemiecki rząd mówił jeszcze, że dostawy takiego paliwa będą możliwe dopiero za rok do 15 miesięcy.
W kampanii wyborczej jest to zrozumiale, że partie chadeckie chcą pozyskać wyborców, którzy są zmęczeni wysokimi cenami energii w Niemczech. To dla nich CDU i CSU mówi o ewentualnym powrocie do atomu w Niemczech, który przełożyłby się na stabilniejszą produkcję energii elektrycznej.
Jednocześnie sam kandydat na kanclerza Friedrich Merz jest ostrożny w tej kwestii, bo dobrze wie, że w Niemczech stosunek do energii jądrowej jest bardzo silnie związany z przekazem medialnym. Lęki uruchamiane przez media lub wypowiedzi ekspertów, mogą szybko doprowadzić do zmiany nastroju w społeczeństwie niemieckim. Kolejną trudnością jest podejście niemieckich koncernów energetycznych do ponownego uruchomienia elektrowni jądrowych.
Markus Krebber, prezes koncernu RWE, jest tu dobrym przykładem menażera sceptycznego i nieprzekonanego do energii jądrowej. W wywiadzie dla Frankfurter Allgemeine Zeitung (FAZ) Krebber powiedział — Kiedy porównuję koszty i korzyści, muszę powiedzieć: renesans energetyki jądrowej? Duży znak zapytania. Krebber wątpi w eksploatacje elektrowni jądrowych ze względu na wysokie koszty produkcji oraz brak poparcia społecznego dla tego źródła energii w Niemczech.
Atomowy partner Polaków oferuje Niemcom swoje paliwo jądrowe