icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Fedorska: Najbardziej niemiecka z wszystkich rzek staje okoniem energetyce (FELIETON)

Wzdłuż najważniejszej drogi wodnej w Niemczech, którą jest Ren, transportowana jest większość importowanego surowca. Już od 2017 roku dochodzi do problemów na rzece. W momencie, gdy większość niemieckiej produkcji energii przechodzi znów na węgiel, Ren jako główna arteria transportu zwraca na siebie olbrzymią uwagę – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.

Niemiecki poeta epoki Wiosny Ludów Heinrich Heine stworzył postać Lore-Ley, która króluje nad Renem. Owa Bogini Rzeki w postaci złotowłosej niewiasty niosła niektórym szczęście a niektórym śmierć, jak opisują wersy wielkiego niemieckiego wieszcza:

„Rybaka pierś tej pieśni ton

Dziwną tęsknotą przejmuje,

Nie baczy już na szczerby skał,

Tylko się w górę wpatruje.

Ach! lękam się, by rzeki toń

Rybaka nie pochwyciła.

Nieraz to już wśród Renu fal

Pieśń Lorelei uczyniła.”

Co Lore-Ley myśli o nowym zwrocie w niemieckiej energetyce tego niestety nie wiadomo. Ale od paru już lat rzeka ta nie sprzyja energetycznymi apetytom Niemiec. Czy ostateczne pokrzyżuje plany niemieckim politykom, o tym zdecyduje mityczna bogini, logistyka żeglugi śródlądowej, zmiana klimatu albo prozaiczna chimera pogodowa.

Wzdłuż najważniejszej drogi wodnej w Niemczech, którą jest Ren, transportowana jest większość importowanego surowca. W tym przypadku jest to głównie węgiel kamienny, ładowany w portach w Amsterdamie, Antwerpii oraz Rotterdamie na olbrzymie barki transportowe, które dodatkowo ciągną za sobą coś w rodzaju przyczepy. Na Renie niekiedy do barki przyczepiane są aż cztery przyczepy. Jedna barka z czterema przyczepami odpowiada pojemności 175 wagonów kolejowych lub ponad 280 ciężarówek – podaje niemiecka gazeta die Welt.

W momencie, gdy większość niemieckiej produkcji energii przechodzi znów na węgiel, Ren jako główna arteria transportu zwraca na siebie olbrzymią uwagę. W ubiegłym roku przetransportowano nim 29 milionów ton węgla kamiennego.

Z obecnie reaktywowanych elektrowni węglowych o łącznej mocy ponad 10 GW prawie 7 GW, to te na węgiel kamienny. Międzynarodowy portal energetyczny Montel już pierwszego lipca bił na alarm, że przez susze stan wody w Renie może spaść poniżej najbardziej krytycznej granicy 80 cm już w lipcu. Tak niski stan wody wyklucza żeglugę na tej rzece. Do tego dochodzi jeszcze inna ważna kwestia, którą odczuli już boleśnie Francuzi. Z racji niskiego stanu rzek woda, która ma za zadanie, chłodzić elektrownie robi się cieplejsza i w pewnym momencie nie nadaje się już do tego celu. Wtedy elektrownie muszą zostać wyłączone, jak stało się we Francji.

Już od 2017 roku dochodzi do tych problemów na rzece. Dlatego też przedstawiciele branży transportu śródlądowego prosili o pogłębienie kanału żeglugowego na 50-kilometrowym odcinku środkowego Renu o 20 centymetrów do 2,10 metra. Dzięki temu Ren zyskałby jednolitą głębię, co ułatwiłoby prace elektrowniom i barkom.

Skutki cenowe wyłączenia elektrowni węglowych wzdłuż Renu byłyby niewyobrażalne. Portal Montel prognozuje, że w momencie, gdy transport węgla stanąłby na Renie, cena jednej MWh w Niemczech mogłaby wzrosnąć z obecnie 300 Euro do 800.

Pomijając problemy z niskim stanem wody, logistyka śródlądowa może po prostu nie udźwignąć tego wyzwania. Jens Schwanen, prezes Federalnego Związku Niemieckiej Żeglugi Śródlądowej, powiedział w rozmowie z die Welt, że nie ma już żadnych rezerw, a wszystko, co tylko trzyma się na wodzie, nieustannie transportuje węgiel do elektrowni. Nie jest wykluczone, że barki, nawet gdyby mogły dalej pływać na Renie, nie będą w stanie wypełnić tego zadania. Taka ilość węgla przekracza bowiem ich możliwości przerobowe. Do tego wszystkiego trzeba dodać, że żegluga śródlądowa w Niemczech od lat dogorywa. Brakuje nowych statków oraz załóg, którym chciałoby się spędzać całe tygodnie poza domem. Nowa barka kosztuje 5-6 milionów euro i nie ma chętnych do takich inwestycji, bo branża obawia się, że za 2-3 lata transport na Renie całkowicie stanie.

W ostatnim czasie dołączył do całej tej dyskusji jeszcze inny temat, o którym pisze die Welt. Nie podając nazwiska, gazeta przytacza wypowiedź eksperta branży, który wskazuje na Rumunów. Ci mieliby zapłacić każdą cenę za barki, które nadają się do transportu ukraińskiego zboża na Dunaju.

OZE dominowały w Niemczech w pierwszym półroczu

Wzdłuż najważniejszej drogi wodnej w Niemczech, którą jest Ren, transportowana jest większość importowanego surowca. Już od 2017 roku dochodzi do problemów na rzece. W momencie, gdy większość niemieckiej produkcji energii przechodzi znów na węgiel, Ren jako główna arteria transportu zwraca na siebie olbrzymią uwagę – pisze Aleksandra Fedorska, redaktor BiznesAlert.pl.

Niemiecki poeta epoki Wiosny Ludów Heinrich Heine stworzył postać Lore-Ley, która króluje nad Renem. Owa Bogini Rzeki w postaci złotowłosej niewiasty niosła niektórym szczęście a niektórym śmierć, jak opisują wersy wielkiego niemieckiego wieszcza:

„Rybaka pierś tej pieśni ton

Dziwną tęsknotą przejmuje,

Nie baczy już na szczerby skał,

Tylko się w górę wpatruje.

Ach! lękam się, by rzeki toń

Rybaka nie pochwyciła.

Nieraz to już wśród Renu fal

Pieśń Lorelei uczyniła.”

Co Lore-Ley myśli o nowym zwrocie w niemieckiej energetyce tego niestety nie wiadomo. Ale od paru już lat rzeka ta nie sprzyja energetycznymi apetytom Niemiec. Czy ostateczne pokrzyżuje plany niemieckim politykom, o tym zdecyduje mityczna bogini, logistyka żeglugi śródlądowej, zmiana klimatu albo prozaiczna chimera pogodowa.

Wzdłuż najważniejszej drogi wodnej w Niemczech, którą jest Ren, transportowana jest większość importowanego surowca. W tym przypadku jest to głównie węgiel kamienny, ładowany w portach w Amsterdamie, Antwerpii oraz Rotterdamie na olbrzymie barki transportowe, które dodatkowo ciągną za sobą coś w rodzaju przyczepy. Na Renie niekiedy do barki przyczepiane są aż cztery przyczepy. Jedna barka z czterema przyczepami odpowiada pojemności 175 wagonów kolejowych lub ponad 280 ciężarówek – podaje niemiecka gazeta die Welt.

W momencie, gdy większość niemieckiej produkcji energii przechodzi znów na węgiel, Ren jako główna arteria transportu zwraca na siebie olbrzymią uwagę. W ubiegłym roku przetransportowano nim 29 milionów ton węgla kamiennego.

Z obecnie reaktywowanych elektrowni węglowych o łącznej mocy ponad 10 GW prawie 7 GW, to te na węgiel kamienny. Międzynarodowy portal energetyczny Montel już pierwszego lipca bił na alarm, że przez susze stan wody w Renie może spaść poniżej najbardziej krytycznej granicy 80 cm już w lipcu. Tak niski stan wody wyklucza żeglugę na tej rzece. Do tego dochodzi jeszcze inna ważna kwestia, którą odczuli już boleśnie Francuzi. Z racji niskiego stanu rzek woda, która ma za zadanie, chłodzić elektrownie robi się cieplejsza i w pewnym momencie nie nadaje się już do tego celu. Wtedy elektrownie muszą zostać wyłączone, jak stało się we Francji.

Już od 2017 roku dochodzi do tych problemów na rzece. Dlatego też przedstawiciele branży transportu śródlądowego prosili o pogłębienie kanału żeglugowego na 50-kilometrowym odcinku środkowego Renu o 20 centymetrów do 2,10 metra. Dzięki temu Ren zyskałby jednolitą głębię, co ułatwiłoby prace elektrowniom i barkom.

Skutki cenowe wyłączenia elektrowni węglowych wzdłuż Renu byłyby niewyobrażalne. Portal Montel prognozuje, że w momencie, gdy transport węgla stanąłby na Renie, cena jednej MWh w Niemczech mogłaby wzrosnąć z obecnie 300 Euro do 800.

Pomijając problemy z niskim stanem wody, logistyka śródlądowa może po prostu nie udźwignąć tego wyzwania. Jens Schwanen, prezes Federalnego Związku Niemieckiej Żeglugi Śródlądowej, powiedział w rozmowie z die Welt, że nie ma już żadnych rezerw, a wszystko, co tylko trzyma się na wodzie, nieustannie transportuje węgiel do elektrowni. Nie jest wykluczone, że barki, nawet gdyby mogły dalej pływać na Renie, nie będą w stanie wypełnić tego zadania. Taka ilość węgla przekracza bowiem ich możliwości przerobowe. Do tego wszystkiego trzeba dodać, że żegluga śródlądowa w Niemczech od lat dogorywa. Brakuje nowych statków oraz załóg, którym chciałoby się spędzać całe tygodnie poza domem. Nowa barka kosztuje 5-6 milionów euro i nie ma chętnych do takich inwestycji, bo branża obawia się, że za 2-3 lata transport na Renie całkowicie stanie.

W ostatnim czasie dołączył do całej tej dyskusji jeszcze inny temat, o którym pisze die Welt. Nie podając nazwiska, gazeta przytacza wypowiedź eksperta branży, który wskazuje na Rumunów. Ci mieliby zapłacić każdą cenę za barki, które nadają się do transportu ukraińskiego zboża na Dunaju.

OZE dominowały w Niemczech w pierwszym półroczu

Najnowsze artykuły