ROZMOWA
– Oparty na błędnych założeniach przetarg MON na zakup 70 śmigłowców ma szansę wygrać tylko jedna firma. Resort powinien rozpisać więc nowy przetarg – stwierdził na łamach „Rzeczpospolitej” mjr rez. Michał Fiszer, były pilot wojskowy, obecnie zastępca redaktora naczelnego miesięcznika „Lotnictwo”, wykładowca Collegium Civitas, którego poprosiliśmy o dodatkowe refleksje na temat przetargu.
BiznesAlert.pl: W „Rzeczpospolitej” zdiagnozował pan, że warunki przetargu MON na zakup 70 śmigłowców ma szansę wygrać tylko produkt firmy Airbus Helicopters – śmigłowiec EC725 Caracal. Na jakich przesłankach opiera pan swoją opinię?
Jeżeli ministerstwo sformułowało niezbyt racjonalne wymagania i te niezbyt racjonalne wymagania spełnia tylko i wyłącznie jeden produkt, to sprawa jest oczywista. Istnieje uzasadnione domniemanie, że przetarg został rozpisany pod kątem określonego typu maszyny.
Czyli tylko maszyna Airbus Helicopters spełnia wymagania MON?
Ona też nie do końca spełnia wymagania MON, ale jest najbliżej do sprostania oczekiwaniom resortu. Które nie muszą być tak sformułowane jak zostały, bo nie ma żadnego uzasadnienia dla domagania się w przetargu przedstawienia oferty z jedną platformą dla wszystkich śmigłowców. Jest to najbardziej dyskusyjna część tego przetargu. Po co? Co da jednak platforma? MON powinien rozpisać przetarg na kilka platform.
Na ile, pana zdaniem, realne jest rozpisanie nowego przetargu?
To już jest pytanie do polityków. Zdaję sobie sprawę, że istnieje uzasadniony pośpiech w zakupie nowych śmigłowców.
Jeżeli nowy przetarg nie zostanie rozpisany, a obecny ocenia pan jako oparty na wadliwych założeniach, czy sprawą powinna zająć się np. Najwyższa Izba Kontroli?
Powinna się zająć, aczkolwiek sprawa jest bardzo trudna, bo zamawiający zawsze może stwierdzić, że ma takie potrzeby, a nie inne. Bardzo trudno jest dyskutować z zamawiającym na ile ma rację, na ile nie. Ale byłoby dobrze, gdyby zamawiający jakoś uzasadnił, dlaczego akurat wybrał takie rozwiązanie, skąd wziął konkretne liczby w wymaganiach przetargowych, na jakiej koncepcji je oparł, skąd wziął wyliczenia, na przykład, kosztów eksploatacji.
Dlaczego według pana opcja kilku platform dla nowych śmigłowców jest bardziej racjonalna?
Gdyby przetarg wymagał rozdzielenia na kilka platform, wówczas można by kupić taniej śmigłowce spełniające wymagania merytoryczne a koszty eksploatacji wcale nie wzrosłyby w porównaniu z zastosowaniem jednej platformy. W związku z tym pojawiłyby się realne oszczędności a zarazem można by uzyskać śmigłowce lepiej dostosowane do wypełniania konkretnych zadań w określonym zastosowaniu. W przypadku większości zakupywanych śmigłowców trzeba płacić za ich możliwości, które w wielu zastosowaniach w ogóle nie będą wykorzystywane.
W „Rzeczpospolitej” stwierdził pan, że to tak, jakby kupować jumbo jety aby latać do Rzeszowa…
No tak, na pewno na trasie do Rzeszowa jumbo jet nie byłby wypełniony nawet w jednej dziesiątej. Dlatego w liniach lotniczych mamy nie tylko same jumbo jety i nie stosuje się stosuje się jednej platformy, tylko dokonuje się zakupów mniejszych samolotów, bo liczą się koszty eksploatacji.
Rozmawiał Bogusław Mazur