Furfari: Nowy Zielony Ład to masochizm energetyczny Europy

23 grudnia 2021, 07:15 Opinie

Zdaniem Samuela Furfari’ego, byłego urzędnika Komisji Europejskiej, Nowy Zielony Ład może drogo kosztować Europejczyków. – Ma pokazać reszcie świata drogę do produkcji czystej energii, ale to jest nierealne wyzwanie – pisze na łamach Les Echos.

Komisja Europejska. Fot. Flickr
Komisja Europejska. Fot. Flickr

Były urzędnik KE a obecnie profesor Wolnego Uniwersytetu Brukselskiego podkreśla, że Europa jest zaślepiona przekonaniem o własnej doskonałości i pogrąża się w kryzysie energetycznym. – Unia Europejska nie widzi, że reszta świata nie chce Nowego Zielonego Ładu i nalega na promowanie jeszcze większej liczby odnawialnych źródeł energii w dobie kryzysu – pisze Furfari.

– W ciągu roku ceny gazu ziemnego na rynku spot wzrosły pięciokrotnie ze względu na silne ożywienie gospodarcze w Chinach, a co za tym idzie równie mocny wzrost zużycia energii. Dzięki zasobom gazu ziemnego, między UE a Azją powstał jednolity rynek, który stał się płynny, podczas gdy odizolowane geograficznie Stany Zjednoczone cieszą się z bardzo niskiej ceny benzyny z łupków – czytamy w artykule.

– Kilka tygodni temu Christopher Leith, były przewodniczący Europejskiego Związku Izb Przemysłu i Handlu powiedział, że cele Europejskiego Zielonego Ładu są nierealistyczne. – Chcielibyśmy, żeby miał odwagę to powiedzieć, kiedy sprawował urząd. Na tym właśnie polega siła i słabość Komisji. Wszyscy milczą, a ona wierzy, że jest na dobrej drodze. To jest jednak duży niedosyt, bo obecna sytuacja jest konsekwencją polityki energetycznej podlegającej dyktatowi polityki klimatycznej. Unia Europejska jest naga w obliczu kryzysu, który pomogła wywołać – czytamy.

– Upór Unii Europejskiej w sabotowaniu własnej gospodarki w imię nieosiągalnych celów klimatycznych przejdzie do historii jako przyczyna wasalizacji Chin i Indii. UE powinna powiedzieć stop, ale nie mam nadziei, że tak się stanie – dodaje Furfari.

Opracował Jędrzej Stachura

Héjj: Akceptacja polityki klimatycznej przez Węgry zależy od uznania atomu