Tuż przed szczytem klimatycznym ONZ w Nowym Jorku, koalicja CDU/CSU i SPD ogłosiła nowe pomysły, w jaki sposób osiągnąć cele klimatyczne Niemiec na 2030 r. Na razie są to głównie środki krajowe, ale podobna dyskusja, a może i podobne rozwiązania pojawią się na poziomie europejskim. Będzie to miało istotny wpływ na regulacje unijne dotyczące sektora energetycznego, a więc i na polską energetykę – pisze dr Agnieszka Gawlikowska-Fyk, kierownik projektu Elektroenergetyka w Forum Energii.
Przedstawione w piątek, 20 września, propozycje obejmują całe spektrum narzędzi, począwszy od systemu handlu emisjami dla budynków i transportu, poprzez zakaz instalowania pieców na olej grzewczy, skończywszy na pomyśle powołania zewnętrznej komisji eksperckiej, monitorującej osiąganie celów w każdym sektorze. Program, którego wyjściowy koszt to 50 mld euro, ma pozwolić na osiągnięcie celów redukcji emisji do 2030 r. Tym samym ma to przyćmić porażkę Niemiec w realizacji celu na 2020 r. (planowano redukcję emisji o 40%) oraz odbudować przywództwo Niemiec w globalnych negocjacjach klimatycznych.
- Najbardziej oczekiwanym elementem pakietu jest wycena dwutlenku węgla (ang. carbon pricing) w obszarze budynków i transportu. Do ostatniej chwili toczyły się dyskusje jak internalizować koszty CO2 (czyli wyceniać je w duchu zasady „zanieczyszczający płaci”, ang. 3P – Polluter Pays Principle) – czy poprzez podatek, czy system handlu emisjami. Ostatecznie zwyciężyła ta druga koncepcja. Ma ona jednak wielu przeciwników, którzy argumentują, że podatek CO2 zadziałałby szybciej i skuteczniej, a cena w systemie handlu musiałaby osiągnąć nawet 100 euro, by wpłynąć na zmiany zachowań konsumentów i firm.
- Tymczasem włączanie kosztów CO2 ma być stopniowe. W 2021 r. CO2 dla tych sektorów ma kosztować 10 euro/tonę, by w kolejnych latach stopniowo wzrastać aż do 35 euro w 2025 r. De facto przez pierwsze lata będzie to system ze stałą ceną. Dopiero po 2025 r. cena uprawnień ma być kształtowana rynkowo, ale na poziomie nie niższym niż 35 i nie wyższym niż 60 euro/tonę.
- Mechanizm ten będzie na razie krajowy i równoległy do europejskiego systemu handlu uprawnieniami do emisji obejmującego energetykę i przemysł. Niemcy chcą jednak przetestować zainteresowanie państw członkowskich i jeśli pojawi się „koalicja zainteresowanych”, to docelowo rozszerzyć ten mechanizm na całą Unię. W dłuższej perspektywie nie jest wykluczone włączenie budynków i transportu do ETS.
- Jednocześnie rząd niemiecki chce, żeby wszystkie przychody z nowego systemu zostały wykorzystane na politykę ochrony klimatu bądź trafiły z powrotem do obywateli np. w postaci ulg i zwolnień. Początkowo będzie to oznaczało m.in. obniżki opłat na wsparcie energetyki odnawialnej, które jednak nie będą wielkie – 0,25 eurocentów za kWh w 2021 r. W skali roku może to przynieść niewielkie oszczędności na poziomie 8 euro.
- Ważne deklaracje padły także w odniesieniu do ETS. Niemcy uzgodnili pomysł ustanowienia ceny minimalnej emisji CO2, co stanowi przełom, bo dotychczas nie było konsensusu. Minimum ma jednak być na „umiarkowanym” poziomie.
- Istotnym elementem propozycji jest ustalenie sektorowych celów redukcji emisji, których osiąganie ma być monitorowane przez niezależnych ekspertów i w razie potrzeby korygowane przez odpowiednich ministrów:
W energetyce emisje w 2030 r. mają spaść do 175–183 mln ton CO2. By to osiągnąć, poza uczestnictwem w systemie ETS, Niemcy zamierzają zamknąć elektrownie węglowe do 2038 r., zgodnie z ustaleniami Komisji ds. Wzrostu, Zmian Strukturalnych i Zatrudnienia. Legislacja ze ścieżką wyjścia z węgla nie jest jednak częścią tego pakietu – ma zostać przedstawiona w listopadzie br. Będzie to oznaczało zmniejszenie mocy węglowych do 17 GW w 2030 r., z kolei źródła odnawialne powinny wówczas produkować aż 65% energii elektrycznej. Z tym jest jednak problem – od prawie półtora roku nie przybywa nowych mocy wiatrowych na lądzie. Dlatego w zakresie wsparcia OZE również należy oczekiwać nowych inicjatyw. Na razie pakiet zapowiada zniesienie górnych ograniczeń dla wsparcia źródeł fotowoltaicznych (obecnie to 52 GW) i zwiększenie celu dla morskich farm wiatrowych o kolejne 5 GW (do 20 GW w 2030 r.). Niemcy chcą również promować kogenerację, magazynowanie i sector coupling.
Dla budynków, celem na 2030 r. jest obniżenie emisji CO2 do poziomu 72 mln ton (z obecnych 120 mln ton). Główne instrumenty w tym obszarze będą dotyczyć wsparcia efektywności czy zakazu instalowania pieców na olej grzewczy po 2025 r. Dodatkowo planuje się pokrycie do 40% kosztów na najczystsze formy wytwarzania ciepła.
Sektor transportu musi zmniejszyć emisje o 40-42% do 2030 r. Natomiast rolnictwo i leśnictwo będzie mogło wyemitować nie więcej niż 58-61 mln ton CO2. Duże wyzwanie czeka przemysł, który powinien w 2030 r. emitować aż o połowę mniej niż w 1990 r. (czyli nie więcej niż 140-143 mln ton).
Nowy krajowy pakiet klimatyczny w samych Niemczech jest oceniany jako niewystarczająco konkretny i ambitny. Kończy jednak pewien etap dyskusji o narzędziach służących dalszej dekarbonizacji. Choć w przeważającej mierze odnosi się do środków krajowych, to będzie miał wpływ także na poziom unijny. Przede wszystkim, Niemcy potwierdzają cel neutralności klimatycznej w 2050 r. Do tego, jak pokazują, konieczne są większe ambicje na 2030 r. Deklarowany przez nich poziom redukcji emisji – 55% – jest wyższy od obecnego unijnego zobowiązania (40%), ale zbieżny z kierunkiem dyskusji w Unii. Ursula von der Leyen zapowiedziała, że Komisja Europejska przedstawi propozycje zwiększenia go do co najmniej 50% (a opcjonalnie do 55%). Komunikatu w tej sprawie należy spodziewać się w listopadzie przyszłego roku, a jego zasadniczą częścią będą propozycje zmian narzędzi legislacyjnych. Dlatego w Unii czeka nas poważna dyskusja o reformie systemu ETS – ustanowieniu ceny minimalnej CO2 i rozszerzeniu systemu na inne sektory. Do tej pory działania UE skupiały się na elektroenergetyce – na boku zostawiając emisje z transportu, budynków, rolnictwa. To się teraz zmienia, co pokazują deklaracje nowej przewodniczącej. Okazją do tego może być rewizja dyrektywy ETS, przewidziana na 2023 r.
Niemcy narzuciły tempo dyskusji o ambicjach klimatycznych. Zapewne nie wszystko się uda, ale warto docenić odwagę kreślenia celów, kulturę politycznego dyskursu i otwarcie na kompromis. Czas najwyższy, by również Polska określiła swoje podejście do niezbędnych reform.
Źródło: Forum Energii