Jakóbik: Gazprom chce pognębić PGNiG?

3 października 2018, 08:30 Energetyka

PGNiG poinformowało, że Sąd Apelacyjny w Sztokholmie poinformował, iż Gazprom złożył skargę o uchylenie orzeczenia częściowego Trybunału Arbitrażowego z 30 czerwca br., w którym orzekł on, że spełniona została przesłanka kontraktowa uprawniająca PGNiG do żądania zmiany ceny za gaz dostarczany do Polski w ramach Kontraktu Jamalskiego – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Siedziba Gazpromu w Petersburgu. Fot. Flickr
Siedziba Gazpromu w Petersburgu. Fot. Flickr

Problemy LNG na korzyść Gazpromu

– W ocenie PGNiG nie istnieją podstawy do żądania uchylenia wyroku częściowego Trybunału Arbitrażowego. Decyzja Gazprom budzi więc obawy o zamiar celowego przedłużania postępowania, które po korzystnym dla PGNiG orzeczeniu częściowym, zmierza do pozytywnego dla polskiego odbiorcy rozstrzygnięcia – podaje polska spółka.

Polacy kwestionowali formułę cenową proponowaną przez Gazprom, która jest uzależniona od indeksu cen ropy naftowej i w ich przekonaniu pozostaje niekonkurencyjna w stosunku do alternatyw. Mimo to wzrósł import gazu ziemnego z Rosji do Polski. PGNiG podaje, że między styczniem a lipcem 2018 roku wzrost wyniósł 6 procent (o 0,4 mld m sześc. więcej). W tym samym czasie zakontraktowano o 60 procent więcej LNG (o 0,6 mld m sześc. więcej).

Wyzwaniem dla rozwoju importu LNG są okresowe wahania cen gazu skroplonego. Jesienią i zimą będzie trudno o atrakcyjne kontrakty w Europie, bo cenę paliwa winduje Azja. Pisałem w BiznesAlert.pl, że gaz skroplony drożał w zeszłym roku przez rosnące zapotrzebowanie Państwa Środka, które realizuje transformację energetyczną z wykorzystaniem energetyki gazowej. W tym roku LNG jest droższe niż w analogicznym okresie zeszłego roku o 40 procent. Obecnie wynosi około 12 dolarów za mmBtu. Ceny forward za dostawy pod koniec tego roku sięgają już 13-14 dolarów za mmBtu.

Analitycy zastanawiają się, czy może być jeszcze drożej. Import LNG do Chin wyniósł w 2017 roku 38 mln ton. Był to wzrost o 46 procent w stosunku do 2016 roku. Na wzrost będzie miała wpływ pogoda i walka z zanieczyszczeniami. Według WoodMackenzie import gazu skroplonego może w tym roku wzrosnąć o 37 procent do 52 mln ton. Nie wiadomo jednak jak dużą część zapotrzebowania Chińczycy pokryją z zapasów zgromadzonych w magazynach.

Zapotrzebowanie na LNG będzie windować także zimna jesień w Europie i zaangażowanie Europejczyków w transformację energetyczną. Jednak posiadają oni alternatywy, które rosną na znaczeniu ze względu na coraz mniej konkurencyjne ceny gazu skroplonego: dostawy z Rosji, Norwegii i Afryki Północnej. To problem dla terminalu LNG w Świnoujściu zarezerwowanego przez PGNiG. Alternatywa dla Polaków to dostawy z giełdy niemieckiej oraz z Rosji. W przyszłości będą nią dostawy z Norwegii dzięki gazociągowi Baltic Pipe.

Pognębić PGNiG?

Te fakty mogą posłużyć Gazpromowi do stworzenia narracji, że rosyjski gaz jest najtańszy i nie warto szukać alternatyw. Można się spodziewać, że taka będzie interpretacja ruchu rosyjskiej firmy w sądzie przeciwko PGNiG i będzie narzędziem do pognębienia wizerunkowego Polaków. Czy to przypadek, że akurat w dzień zaskarżenia orzeczenia Trybunału Arbitrażowego rosyjski Gazprom opublikował informacje o wzroście eksportu gazu do Polski? Eksport gazu do Polski przez Gazprom wzrósł w ciągu dziewięciu miesięcy 2018 roku o 11,7 proc. rdr – podał Gazprom na Twitterze cytowany przez Polską Agencję Prasową.

Gazprom skarży PGNiG. Gra na czas?

W wycinku czasowym ostatniego półrocza faktycznie gaz z Rosji radzi sobie coraz lepiej w konkurencji z dostawami z innych kierunków. Nie warto jednak dać się zwieść chwilowym wahaniom. Długoterminowa polityka dywersyfikacji ma impregnować Polskę na wahania cen.

Gazoport dał alternatywę na czas atrakcyjności ekonomicznej LNG, a ten wróci, tak jak działo się to wielokrotnie w historii, na przykład po zniwelowaniu efektu Fukushimy w Japonii, kiedy ceny spadły z 11-12 dolarów za mmBTU do 5-6 dolarów. Podobny efekt może nastąpić jesienią, kiedy zapotrzebowanie na gaz w Azji zelżeje, albo wraz z pojawianiem się nowych gazoportów, a co za tym idzie dostępności LNG na rynku.

Baltic Pipe ma dać trwałą alternatywę do dostaw z Rosji, która będzie atrakcyjna ekonomicznie. Ma być dostępna także w okresie braku atrakcyjności ekonomicznej LNG, jak teraz. Gdybyśmy mieli Baltic Pipe dzisiaj, możliwy byłby scenariusz w którym ze względu na problemy LNG wzrasta import, ale z Norwegii, a nie Rosji. Tak może być po 2022 roku, kiedy zostanie ukończony gazociąg norweski.

Warto przypomnieć, że rosyjskie media całkiem niedawno spróbowały manipulacji w sprawie dostaw gazu z Rosji. Agencja Interfax zacytowała rzekomą wypowiedź ambasadora RP W Rosji Włodzimierza Marciniaka. – Nie zamierzamy porzucić dostaw rosyjskiego gazu w ogóle, ale chcemy, aby Rosja sprzedawała go jak najtaniej i dlatego nasz kraj dywersyfikuje źródła dostaw – cytował ambasadora Interfax. – Informujemy, że przytaczana przez rosyjską agencję Interfax wypowiedź Ambasadora Włodzimierza Marciniaka nie miała miejsca – skomentował rzecznik Ministerstwa Spraw Zagranicznych RP. W przeszłości rosyjskie media manipulowały już wypowiedzią ministra spraw zagranicznych, o czym informował BiznesAlert.pl. RIA Novosti opublikowała nieautoryzowany wywiad z ministrem spraw zagranicznych Witoldem Waszczykowskim, w którym miał stwierdzić, że LNG z USA jest za drogie. Wtedy MSZ także dementował te informacje.

Może zatem oprócz próby opóźniania rozstrzygnięcia sporu z PGNiG, Gazprom chce dać przyczynek do wzmożenia dyskusji na temat sensu dywersyfikacji źródeł dostaw gazu do Polski? Skoro rosyjski gaz jest taki tani, to po co inwestować w alternatywy?

Przyszłość jest otwarta

Gaz z Rosji jest atrakcyjny dzisiaj, bo zmieniły się warunki rynkowe. Nie wiadomo jak będzie jutro, bo cena LNG się waha. Pewne jest jednak, że w przeszłości główny dostawca do Polski nadużywał pozycji rynkowej, co udowodniła Komisja Europejska, niespodziewanie ograniczał lub przerywał dostawy, a kontrakt jamalski bywał według PGNiG najdroższą z opcji dostępnych na rynku. Dlatego Polacy zabiegają o swobodny wybór na rynku.

– Uważam, że LNG będzie konkurowało z gazem z gazociągów również w Europie, a w strategicznym interesie Polski jest nieprzedłużanie kontraktu na dostawy gazu z Gazpromem w obecnym kształcie – mówił Piotr Naimski podczas Bloomberg New Energy Finance. Zapytany przez moderatora, czy w takim razie możliwe jest zawarcie kontraktu z Rosjanami, ale na innych warunkach, skwitował krótko: – Przyszłość jest otwarta.

Warto przypomnieć, że w sporze o formułę cenową między PGNiG a Gazpromem sąd przyznał rację Polakom. Pomimo zmian rynkowych, coraz lepszych ofert rosyjskiego koncernu dla innych klientów, PGNiG wiąże niekorzystny kontrakt jamalski będący reliktem politycznych negocjacji gazowych, których elementom przygląda się prokuratura. Polacy mają prawo do ubiegania się o rewizję ceny, a jeśli Rosjanie nie będą współpracować, do zakończenia kontraktu, co już zapowiadają. Nawet jeżeli w tej chwili import gazu z Rosji wzrósł, to nie jest to argument za porzuceniem starań o pozyskanie jak najlepszych alternatyw. Przyszłość jest otwarta, a dzięki wolności wyboru, Rosjanie będą musieli się postarać, aby w 2022 roku zachować udziały rynkowe w Polsce.

Jakóbik: Dlaczego Polska importuje więcej surowców z Rosji?