icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Poncyljusz: Polska gigafactory odnawialnych źródeł energii w miejsce kopalni

– Popatrzmy też co się dzieje z morskimi farmami wiatrowymi. Ile lat słyszymy, również tutaj w Karpaczu: będą morskie farmy wiatrowe. Udzielimy firmom koncesji na budowę tych farm. Ile lat trwała batalia między prezesem Obajtkiem a prezesem Dąbrowskim? Żeby rozdzielili tak naprawdę, po połowie, te koncesje w drugiej rundzie rozdawania farm wiatrowych. Przecież już tylko na poziomie tej batalii Polska i Polacy stracili ponad półtorej roku  – powiedział Paweł Poncyljusz, poseł KO podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu żywy był temat rozwoju sektora energetycznego. Mówiono nie tylko o atomie. Odnawialne źródła energii czy temat węgla były równie żywe. Jednym z wyzwań, jakie stoją przy próbie odejścia od węgla jako paliwa energetycznego jest temat ludzi zatrudnionych w branży. Co zrobić z osobami, które w tym sektorze mają zatrudnienie? Paweł Poncyljusz, poseł Koalicji Obywatelskiej dzieli się swoją wizją, jak uniknąć wzrostu bezrobocia przy jednoczesnym zastąpieniu węgla źródłami zero emisyjnymi.

– Mamy świadomość, że odejście od węgla, paliw kopalnych jest nieuchronne. I nie będziemy dyskutować czy węgiel będzie wykorzystywany o dwa lata dłużej czy krócej. Wiemy, że musimy odejść od węgla i jest to tylko kwestia: kiedy moce węglowe mogą być zastąpione innymi źródłami. Najlepiej źródłami odnawialnymi, zero emisyjnymi. I jest to bardzo ważne, nie mam przekonania, że cały świat ludzi polityki dokładnie myśli w tę samą stronę. My, jako obóz demokratyczny, myślimy właśnie tak.

– Oczywiście odejście od węgla jest to też rozwiązywanie problemów społecznych. Jak potraktować brać górniczą. Która dzisiaj w trudzie i znoju zjeżdża pod ziemię i wydobywa węgiel. Ci ludzie, i ich poprzednicy, byli kiedyś odprawieni jednorazowo z górnictwa węgla kamiennego. Były z tego powodu różnego rodzaju negatywne konsekwencje społeczne. Które do dzisiaj kładą się cieniem na niektóre regiony węglowe w Polsce. I nie mówię tu tylko o Górnym Śląsku. To kwestia Dolnego Śląska i wielu innych miejsc. Wiadomo, że odchodząc od węgla musimy myśleć o Wielkopolsce Wschodniej. Musimy myśleć o Dolnym Śląsku, musimy myśleć o województwie łódzkim. To nie jest kwestia zamknięta w jednym regionie.

– Jeżeli przyjmiemy, i myślę że jesteśmy bliscy takiej zgody, że stawiamy wszystko na energetykę rozproszoną to wtedy dyskusje o modernizację sieci dystrybucyjnych, przesyłowych inaczej wyglądają. Jeżeli w ramach jednego powiatu próbujemy konsumować i produkować prąd lokalnie w jak największym stopniu. Może jeszcze nie w 100%.

– Myślę, że mój kolega Andrzej Grzyb będzie kładł duży nacisk na biogazownie. I to dla terenów rolnych absolutnie ma kluczowe znaczenie. To są źródła, które dają nam stabilność energetyczną. Stabilność systemu. To żeby każdy obywatel miał pewność, że o każdej porze dnia i nocy, włączy światło i to światło się zaświeci. Lodówka będzie działała. A jeżeli nie będzie działała to będzie to tak zaprogramowane, że nic się produktom w tej lodówce nie stanie.

– Też chciałem położyć jeden akcent, na rzecz, którą dzisiaj po raz pierwszy mówię publicznie. To jest też mój idealny świat. Tak jak moim idealnym światem są spółdzielnie i społeczności energetyczne. Tak idealnym światem jest jak rozwiązać problem zasobów kadrowych w górnictwie węgla kamiennego. Jeżeli chcielibyśmy szybciej schodzić z węgla. Moją ideą jest powołanie polskiej gigafactory OZE. Która opierałaby się na tym, że wszystkie zakłady, które obecnie są zakładami górniczymi, docelowo w tym samym miejscu, we współpracy z polskimi firmami, które dysponują technologiami służącymi do transformacji energetycznej tworzyłyby gigafactory. I opierając się o technologie ozowe, żeby te wszystkie produkty powstawały w tych samych miejscach w których dzisiaj wydobywa się węgiel. Oprócz tego, że mamy infrastrukturę podziemną przy tych kopalniach są budynki naziemne. I tam można organizować elementy takiej polskiej gigafactory. Magazyny energii, falowniki czy elementy do farm wiatrowych. To są wszystko rzeczy, które w transformacji energetycznej będą Polsce bardzo potrzebne. Nawet jeśli produkcja tych komponentów będzie o kilkanaście procent droższa niż import tego, szczególnie z krajów wschodnich, to w rachunku ciągnionym gospodarce polski to się opłaca. Pozwali to też polskim firmom, które dzisiaj już dysponują tymi technologiami: produkcją falowników, pomp ciepła, magazynów energii, żeby one się rozwijały w oparciu o zasoby ludzkie w spółkach węglowych. I żeby mogły też za kilka lat, kiedy okaże się że w Polsce nasycimy już się tymi komponentami, żeby można było brać udział w torcie globalnym. Ale do tego potrzeba dobrych decyzji na poziomie rządowym. Potrzeba też rozmowy z załogami tak żeby te załogi nie czuły się wyłączone po za nawias – zaznacza poseł Paweł Poncyljusz.

– Im szybciej zdecydujemy się mentalnie do budowy takiej polskiej gigafactory OZE, utylizowania czy też wykorzystywania tych zasobów w kopalniach tym lepiej dla nas. Wtedy też elastycznie przepływa cały potok pracowników, którzy de facto codziennie przychodzą do tego samego zakładu. Ale będą robili rzeczy dużo bardziej potrzebne w przyszłości dla polskiego systemu elektroenergetycznego.

– Popatrzmy też co się dzieje z morskimi farmami wiatrowymi. Ile lat słyszymy, również tutaj w Karpaczu: będą morskie farmy wiatrowe. Udzielimy firmom koncesji na budowę tych farm. Ile lat trwała batalia między prezesem Obajtkiem a prezesem Dąbrowskim? Żeby rozdzielili tak naprawdę, po połowie, te koncesje w drugiej rundzie rozdawania farm wiatrowych. Przecież już tylko na poziomie tej batalii Polska i Polacy stracili ponad półtorej roku. Komu tak naprawdę przyznano tę koncesję? Czy komuś kto wybudował chociaż jedną morską farmę wiatrową? Kto postawił chociaż jeden wiatrak w morzu? Nie. Rozdano to spółkom energetycznym, które teraz na tej bazie mogą robić wielkie kampanie reklamowe za setki milionów złotych. Tych setek milionów złotych potrzeba na inwestowanie w ich własną infrastrukturę. Chociażby dystrybucyjną i przesyłową. Tam powinni wydawać pieniądze a nie na bilbordy. I różnego rodzaju, niezbyt mądre, kampanie reklamowe. Uważam, że państwo w temacie morskich farm wiatrowych, powinno być reprezentowane w bardzo minimalnym stopniu. Jeśli popatrzymy jak to wygląda w krajach Europy Zachodniej, nie tylko Unii Europejskiej, to tam wszędzie farmy wiatrowe stawiają firmy, które się na tym znają. A nie laufry polityczne. Problem polega na tym, że my dzisiaj musimy, jako państwo, odejść od budowania farm wiatrowych. To nie są czasy Gierka kiedy państwo budowało fabryki traktorów, autobusów czy inne absurdalne firmy.  Musimy jako państwo uregulować na jakich zasadach te farmy wiatrowe działają. Gdzie mają funkcjonować i pobierać z tego rodzaj podatki. Nie na zasadzie, że dzisiaj paru ignorantów w branży będzie decydowało jak mają wyglądać słupy na których będą stały farmy wiatrowe.

– Jest oszustwem czarowanie Polaków, że przy budowie morskich farm wiatrowych, ten udział polskich firm będzie duży. Zwłaszcza na poziomie budowy tych farm. To jest realne na poziomie kilku procent, nawet nie kilkudziesięciu. To dlatego, że przez ostatnie lata decyzje polityczne zniechęcały by coś w tej sprawie robić. Kto chce rozmawiać z Obajtkiem czy Dąbrowskim na temat wykonywania takich prac? Przecież wiadomo, że albo przychodzi się z legitymacją polityczną, albo prawie, że żelaznym listem od prezesa Kaczyńskiego albo chociaż najlepszy, najbardziej innowacyjny pomysł nie ma szans.

– Za chwilę Obajtek i Dąbrowski otworzą kramik z różnościami i będą zapraszali firmy, które realnie znają się na budowie farm wiatrowych by wykonywały to na potrzeby Orlenu i PG. Znowu stracimy kilka miesięcy tylko po to by się to międliło w rękach paru nominatów politycznych z sektora energetycznego.

– Podsumuje – dodaje na zakończenie – morskie farmy wiatrowe powinny być budowane przez firmy, które się na tym znają. Po pierwsze będzie to taniej. Co oznacza, że końcowa cena energii z tych farm będzie niższa niż w momencie w którym laufry polityczne poprzeglądają te oferty z rynku, zatrudnią firmy branżowe. Narzuty z powodu tego, że robi to Orlen i PGE, będą determinowały wyższą cenę energii z morskich farm wiatrowych niż gdyby nie było żadnych pośredników czy „selekcjonerów w drzwiach”.

Opracował Marcin Karwowski

– Popatrzmy też co się dzieje z morskimi farmami wiatrowymi. Ile lat słyszymy, również tutaj w Karpaczu: będą morskie farmy wiatrowe. Udzielimy firmom koncesji na budowę tych farm. Ile lat trwała batalia między prezesem Obajtkiem a prezesem Dąbrowskim? Żeby rozdzielili tak naprawdę, po połowie, te koncesje w drugiej rundzie rozdawania farm wiatrowych. Przecież już tylko na poziomie tej batalii Polska i Polacy stracili ponad półtorej roku  – powiedział Paweł Poncyljusz, poseł KO podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu.

Podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu żywy był temat rozwoju sektora energetycznego. Mówiono nie tylko o atomie. Odnawialne źródła energii czy temat węgla były równie żywe. Jednym z wyzwań, jakie stoją przy próbie odejścia od węgla jako paliwa energetycznego jest temat ludzi zatrudnionych w branży. Co zrobić z osobami, które w tym sektorze mają zatrudnienie? Paweł Poncyljusz, poseł Koalicji Obywatelskiej dzieli się swoją wizją, jak uniknąć wzrostu bezrobocia przy jednoczesnym zastąpieniu węgla źródłami zero emisyjnymi.

– Mamy świadomość, że odejście od węgla, paliw kopalnych jest nieuchronne. I nie będziemy dyskutować czy węgiel będzie wykorzystywany o dwa lata dłużej czy krócej. Wiemy, że musimy odejść od węgla i jest to tylko kwestia: kiedy moce węglowe mogą być zastąpione innymi źródłami. Najlepiej źródłami odnawialnymi, zero emisyjnymi. I jest to bardzo ważne, nie mam przekonania, że cały świat ludzi polityki dokładnie myśli w tę samą stronę. My, jako obóz demokratyczny, myślimy właśnie tak.

– Oczywiście odejście od węgla jest to też rozwiązywanie problemów społecznych. Jak potraktować brać górniczą. Która dzisiaj w trudzie i znoju zjeżdża pod ziemię i wydobywa węgiel. Ci ludzie, i ich poprzednicy, byli kiedyś odprawieni jednorazowo z górnictwa węgla kamiennego. Były z tego powodu różnego rodzaju negatywne konsekwencje społeczne. Które do dzisiaj kładą się cieniem na niektóre regiony węglowe w Polsce. I nie mówię tu tylko o Górnym Śląsku. To kwestia Dolnego Śląska i wielu innych miejsc. Wiadomo, że odchodząc od węgla musimy myśleć o Wielkopolsce Wschodniej. Musimy myśleć o Dolnym Śląsku, musimy myśleć o województwie łódzkim. To nie jest kwestia zamknięta w jednym regionie.

– Jeżeli przyjmiemy, i myślę że jesteśmy bliscy takiej zgody, że stawiamy wszystko na energetykę rozproszoną to wtedy dyskusje o modernizację sieci dystrybucyjnych, przesyłowych inaczej wyglądają. Jeżeli w ramach jednego powiatu próbujemy konsumować i produkować prąd lokalnie w jak największym stopniu. Może jeszcze nie w 100%.

– Myślę, że mój kolega Andrzej Grzyb będzie kładł duży nacisk na biogazownie. I to dla terenów rolnych absolutnie ma kluczowe znaczenie. To są źródła, które dają nam stabilność energetyczną. Stabilność systemu. To żeby każdy obywatel miał pewność, że o każdej porze dnia i nocy, włączy światło i to światło się zaświeci. Lodówka będzie działała. A jeżeli nie będzie działała to będzie to tak zaprogramowane, że nic się produktom w tej lodówce nie stanie.

– Też chciałem położyć jeden akcent, na rzecz, którą dzisiaj po raz pierwszy mówię publicznie. To jest też mój idealny świat. Tak jak moim idealnym światem są spółdzielnie i społeczności energetyczne. Tak idealnym światem jest jak rozwiązać problem zasobów kadrowych w górnictwie węgla kamiennego. Jeżeli chcielibyśmy szybciej schodzić z węgla. Moją ideą jest powołanie polskiej gigafactory OZE. Która opierałaby się na tym, że wszystkie zakłady, które obecnie są zakładami górniczymi, docelowo w tym samym miejscu, we współpracy z polskimi firmami, które dysponują technologiami służącymi do transformacji energetycznej tworzyłyby gigafactory. I opierając się o technologie ozowe, żeby te wszystkie produkty powstawały w tych samych miejscach w których dzisiaj wydobywa się węgiel. Oprócz tego, że mamy infrastrukturę podziemną przy tych kopalniach są budynki naziemne. I tam można organizować elementy takiej polskiej gigafactory. Magazyny energii, falowniki czy elementy do farm wiatrowych. To są wszystko rzeczy, które w transformacji energetycznej będą Polsce bardzo potrzebne. Nawet jeśli produkcja tych komponentów będzie o kilkanaście procent droższa niż import tego, szczególnie z krajów wschodnich, to w rachunku ciągnionym gospodarce polski to się opłaca. Pozwali to też polskim firmom, które dzisiaj już dysponują tymi technologiami: produkcją falowników, pomp ciepła, magazynów energii, żeby one się rozwijały w oparciu o zasoby ludzkie w spółkach węglowych. I żeby mogły też za kilka lat, kiedy okaże się że w Polsce nasycimy już się tymi komponentami, żeby można było brać udział w torcie globalnym. Ale do tego potrzeba dobrych decyzji na poziomie rządowym. Potrzeba też rozmowy z załogami tak żeby te załogi nie czuły się wyłączone po za nawias – zaznacza poseł Paweł Poncyljusz.

– Im szybciej zdecydujemy się mentalnie do budowy takiej polskiej gigafactory OZE, utylizowania czy też wykorzystywania tych zasobów w kopalniach tym lepiej dla nas. Wtedy też elastycznie przepływa cały potok pracowników, którzy de facto codziennie przychodzą do tego samego zakładu. Ale będą robili rzeczy dużo bardziej potrzebne w przyszłości dla polskiego systemu elektroenergetycznego.

– Popatrzmy też co się dzieje z morskimi farmami wiatrowymi. Ile lat słyszymy, również tutaj w Karpaczu: będą morskie farmy wiatrowe. Udzielimy firmom koncesji na budowę tych farm. Ile lat trwała batalia między prezesem Obajtkiem a prezesem Dąbrowskim? Żeby rozdzielili tak naprawdę, po połowie, te koncesje w drugiej rundzie rozdawania farm wiatrowych. Przecież już tylko na poziomie tej batalii Polska i Polacy stracili ponad półtorej roku. Komu tak naprawdę przyznano tę koncesję? Czy komuś kto wybudował chociaż jedną morską farmę wiatrową? Kto postawił chociaż jeden wiatrak w morzu? Nie. Rozdano to spółkom energetycznym, które teraz na tej bazie mogą robić wielkie kampanie reklamowe za setki milionów złotych. Tych setek milionów złotych potrzeba na inwestowanie w ich własną infrastrukturę. Chociażby dystrybucyjną i przesyłową. Tam powinni wydawać pieniądze a nie na bilbordy. I różnego rodzaju, niezbyt mądre, kampanie reklamowe. Uważam, że państwo w temacie morskich farm wiatrowych, powinno być reprezentowane w bardzo minimalnym stopniu. Jeśli popatrzymy jak to wygląda w krajach Europy Zachodniej, nie tylko Unii Europejskiej, to tam wszędzie farmy wiatrowe stawiają firmy, które się na tym znają. A nie laufry polityczne. Problem polega na tym, że my dzisiaj musimy, jako państwo, odejść od budowania farm wiatrowych. To nie są czasy Gierka kiedy państwo budowało fabryki traktorów, autobusów czy inne absurdalne firmy.  Musimy jako państwo uregulować na jakich zasadach te farmy wiatrowe działają. Gdzie mają funkcjonować i pobierać z tego rodzaj podatki. Nie na zasadzie, że dzisiaj paru ignorantów w branży będzie decydowało jak mają wyglądać słupy na których będą stały farmy wiatrowe.

– Jest oszustwem czarowanie Polaków, że przy budowie morskich farm wiatrowych, ten udział polskich firm będzie duży. Zwłaszcza na poziomie budowy tych farm. To jest realne na poziomie kilku procent, nawet nie kilkudziesięciu. To dlatego, że przez ostatnie lata decyzje polityczne zniechęcały by coś w tej sprawie robić. Kto chce rozmawiać z Obajtkiem czy Dąbrowskim na temat wykonywania takich prac? Przecież wiadomo, że albo przychodzi się z legitymacją polityczną, albo prawie, że żelaznym listem od prezesa Kaczyńskiego albo chociaż najlepszy, najbardziej innowacyjny pomysł nie ma szans.

– Za chwilę Obajtek i Dąbrowski otworzą kramik z różnościami i będą zapraszali firmy, które realnie znają się na budowie farm wiatrowych by wykonywały to na potrzeby Orlenu i PG. Znowu stracimy kilka miesięcy tylko po to by się to międliło w rękach paru nominatów politycznych z sektora energetycznego.

– Podsumuje – dodaje na zakończenie – morskie farmy wiatrowe powinny być budowane przez firmy, które się na tym znają. Po pierwsze będzie to taniej. Co oznacza, że końcowa cena energii z tych farm będzie niższa niż w momencie w którym laufry polityczne poprzeglądają te oferty z rynku, zatrudnią firmy branżowe. Narzuty z powodu tego, że robi to Orlen i PGE, będą determinowały wyższą cenę energii z morskich farm wiatrowych niż gdyby nie było żadnych pośredników czy „selekcjonerów w drzwiach”.

Opracował Marcin Karwowski

Najnowsze artykuły