icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Góralczyk: Wchłonięcie Tajwanu to najważniejszy cel Chin (ROZMOWA)

– Xi Jinping dał wielokrotnie do zrozumienia, iż jego najważniejszym celem strategicznym jest połączenie organizmów po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Problem polega na tym, że Amerykanie już w czasie wojny koreańskiej zdefiniowali Tajwan jako swój niezatapialny lotniskowiec. Gospodarczo, strategicznie, technologicznie i prestiżowo jest to niezwykle łakomy kąsek z punktu widzenia Chin – mówi prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, były ambasador RP w Tajlandii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak obecnie wyglądają stosunki na linii Chiny-Tajwan? Czy coś się zmieniło od wybuchu wojny na Ukrainie?

Prof. Bogdan Góralczyk: Zmieniło się dużo, ponieważ ta wojna skomplikowała kalkulacje Pekinu. Pierwotnie wydawało się, że gdyby Władimir Putin osiągnął cele, czyli blitzkrieg, to i Chińczycy mogliby zrobić swoje porządki na Tajwanie. Wiemy, że tak się nie stało, sytuacja się skomplikowała i na położenie Tajwańczyków mają wpływ trzy podstawowe czynniki.

Pierwszy jest taki, że przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping dał wielokrotnie do zrozumienia, iż jego najważniejszym celem strategicznym jest połączenie organizmów po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Problem polega na tym, że Amerykanie już w czasie wojny koreańskiej zdefiniowali Tajwan jako swój niezatapialny lotniskowiec, dlatego teraz obserwujemy zawieruchę w związku z wizytą przewodniczącej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi.

Druga kwestia jest taka, że jesienią tego roku odbędą się obrady 20. zjazdu Komunistycznej Partii Chin (KPCh – przyp. red.), które mają dać trzecią kadencję, a prawdopodobnie dożywotni mandat dla Xi Jinpinga. Z punktu widzenia władzy to jest najważniejsze, więc władze chińskie, jeśli nie zostaną sprowokowane, nie użyją rozwiązania siłowego.

Trzecim czynnikiem są mieszkańcy wyspy, którzy coraz bardziej identyfikują się z Tajwanem, uzyskali swoją tożsamość przez dekady życia w rozwodzie z Chinami kontynentalnymi i na nich niezmiernie wpłynęło to, co się stało w Hong Kongu. Od 2019 roku odbywały się tam burzliwe demonstracje, które w końcu zostały zduszone przez Pekin, ale był to papierek lakmusowy i sygnał co mogłoby się stać z Tajwańczykami, gdyby zostali podporządkowani woli rządzących. Ilość chętnych do zjednoczenia z Chinami kontynentalnymi nieustannie maleje i to jest dzwonek alarmowy dla władz w Pekinie, które po 20. zjeździe KPCh będą musiały coś z tym fantem zrobić.

Dlaczego Chiny tak mocno chcą zachować wpływy na Tajwanie?

To jest między innymi kwestia twarzy, która w Azji jest najważniejsza. Przykładowo, Władimir Putin chce scalić wszystkie ziemie „ruskie”. Tak samo Xi Jinping chce połączyć tereny chińskie, bez względu na to, co o tym myślą mieszkańcy Tajwanu.

Połączenie Tajwanu z Chinami automatycznie sprawia, że 23,5 miliona ludzi i PKB porównywalne z Polską dołączają do organizmu chińskiego i ten staje się numerem jeden pod każdym względem gospodarczym i technologicznym. Wyspa zapewnia powyżej 60 procent światowych półprzewodników. Gospodarczo, strategicznie, technologicznie i prestiżowo jest to niezwykle łakomy kąsek z punktu widzenia Xi Jinpinga.

Co oznaczałby ewentualny konflikt zbrojny w Cieśninie Tajwańskiej z perspektywy reszty świata?

Otwarty, kinetyczny konflikt oznaczałby wojnę światową. W Azji Południowo-Wschodniej jest powiedzenie: „Gdy dwa słonie się biją, to trawa będzie zdeptana”. To oznacza, że wszyscy stracą. Trudno kalkulować co by się stało w takiej sytuacji, gdyż to prawdopodobnie oznaczałoby rozwód organizmu chińskiego z amerykańskim i zerwanie łańcuchów dostaw. Wytworzyłyby się dwa obozy na świecie, jeden skupiony wokół Waszyngtonu, drugi na południu w Afryce czy Ameryce Łacińskiej skoncentrowany wokół Pekinu.

Jednak z punktu widzenia tradycji, w strategii chińskiej rozwiązanie siłowe nie jest tym najbardziej pożądanym. Woleliby fortel, podstęp, przekupstwo, korupcję i blokadę Tajwanu. To sobie mogę wyobrazić. Atak samolotami, amfibiami i artylerią jest raczej ostatecznością.

W jaki sposób wpływa na Chiny przedłużający się konflikt na Ukrainie? Jest im on na rękę czy wręcz przeciwnie?

Gdyby Rosja szybko wygrała na Ukrainie, byłoby to Chinom na rękę. Chińczycy mieliby silnego sojusznika w najważniejszej walce, czyli tej z Amerykanami i Zachodem. Tak się nie stało, wobec czego Chiny się wahały.

Niedawno odbyła się jednak kolejna rozmowa telefoniczna Xi Jinpinga z Putinem i ten pierwszy znów stanął po stronie Rosji. To rodzi wniosek, że Chińczycy stwierdzili, iż Zachód nie rozłoży Rosjan na łopatki. Azjaci widzą w tym korzyść, również z tego względu, że są sankcje zachodnie, przez co w Europie nie ma gazu i ropy z Rosji, ale zostały zwiększone dostawy do Chin oraz Indii. To sprawia, że Chińczycy są zadowoleni.

Rozmawiał Jędrzej Stachura

Prezydent USA niepokoi się działaniami Chin na Tajwanie

– Xi Jinping dał wielokrotnie do zrozumienia, iż jego najważniejszym celem strategicznym jest połączenie organizmów po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Problem polega na tym, że Amerykanie już w czasie wojny koreańskiej zdefiniowali Tajwan jako swój niezatapialny lotniskowiec. Gospodarczo, strategicznie, technologicznie i prestiżowo jest to niezwykle łakomy kąsek z punktu widzenia Chin – mówi prof. Bogdan Góralczyk z Uniwersytetu Warszawskiego, były ambasador RP w Tajlandii, w rozmowie z BiznesAlert.pl.

BiznesAlert.pl: Jak obecnie wyglądają stosunki na linii Chiny-Tajwan? Czy coś się zmieniło od wybuchu wojny na Ukrainie?

Prof. Bogdan Góralczyk: Zmieniło się dużo, ponieważ ta wojna skomplikowała kalkulacje Pekinu. Pierwotnie wydawało się, że gdyby Władimir Putin osiągnął cele, czyli blitzkrieg, to i Chińczycy mogliby zrobić swoje porządki na Tajwanie. Wiemy, że tak się nie stało, sytuacja się skomplikowała i na położenie Tajwańczyków mają wpływ trzy podstawowe czynniki.

Pierwszy jest taki, że przewodniczący Chińskiej Republiki Ludowej Xi Jinping dał wielokrotnie do zrozumienia, iż jego najważniejszym celem strategicznym jest połączenie organizmów po obu stronach Cieśniny Tajwańskiej. Problem polega na tym, że Amerykanie już w czasie wojny koreańskiej zdefiniowali Tajwan jako swój niezatapialny lotniskowiec, dlatego teraz obserwujemy zawieruchę w związku z wizytą przewodniczącej Izby Reprezentantów USA Nancy Pelosi.

Druga kwestia jest taka, że jesienią tego roku odbędą się obrady 20. zjazdu Komunistycznej Partii Chin (KPCh – przyp. red.), które mają dać trzecią kadencję, a prawdopodobnie dożywotni mandat dla Xi Jinpinga. Z punktu widzenia władzy to jest najważniejsze, więc władze chińskie, jeśli nie zostaną sprowokowane, nie użyją rozwiązania siłowego.

Trzecim czynnikiem są mieszkańcy wyspy, którzy coraz bardziej identyfikują się z Tajwanem, uzyskali swoją tożsamość przez dekady życia w rozwodzie z Chinami kontynentalnymi i na nich niezmiernie wpłynęło to, co się stało w Hong Kongu. Od 2019 roku odbywały się tam burzliwe demonstracje, które w końcu zostały zduszone przez Pekin, ale był to papierek lakmusowy i sygnał co mogłoby się stać z Tajwańczykami, gdyby zostali podporządkowani woli rządzących. Ilość chętnych do zjednoczenia z Chinami kontynentalnymi nieustannie maleje i to jest dzwonek alarmowy dla władz w Pekinie, które po 20. zjeździe KPCh będą musiały coś z tym fantem zrobić.

Dlaczego Chiny tak mocno chcą zachować wpływy na Tajwanie?

To jest między innymi kwestia twarzy, która w Azji jest najważniejsza. Przykładowo, Władimir Putin chce scalić wszystkie ziemie „ruskie”. Tak samo Xi Jinping chce połączyć tereny chińskie, bez względu na to, co o tym myślą mieszkańcy Tajwanu.

Połączenie Tajwanu z Chinami automatycznie sprawia, że 23,5 miliona ludzi i PKB porównywalne z Polską dołączają do organizmu chińskiego i ten staje się numerem jeden pod każdym względem gospodarczym i technologicznym. Wyspa zapewnia powyżej 60 procent światowych półprzewodników. Gospodarczo, strategicznie, technologicznie i prestiżowo jest to niezwykle łakomy kąsek z punktu widzenia Xi Jinpinga.

Co oznaczałby ewentualny konflikt zbrojny w Cieśninie Tajwańskiej z perspektywy reszty świata?

Otwarty, kinetyczny konflikt oznaczałby wojnę światową. W Azji Południowo-Wschodniej jest powiedzenie: „Gdy dwa słonie się biją, to trawa będzie zdeptana”. To oznacza, że wszyscy stracą. Trudno kalkulować co by się stało w takiej sytuacji, gdyż to prawdopodobnie oznaczałoby rozwód organizmu chińskiego z amerykańskim i zerwanie łańcuchów dostaw. Wytworzyłyby się dwa obozy na świecie, jeden skupiony wokół Waszyngtonu, drugi na południu w Afryce czy Ameryce Łacińskiej skoncentrowany wokół Pekinu.

Jednak z punktu widzenia tradycji, w strategii chińskiej rozwiązanie siłowe nie jest tym najbardziej pożądanym. Woleliby fortel, podstęp, przekupstwo, korupcję i blokadę Tajwanu. To sobie mogę wyobrazić. Atak samolotami, amfibiami i artylerią jest raczej ostatecznością.

W jaki sposób wpływa na Chiny przedłużający się konflikt na Ukrainie? Jest im on na rękę czy wręcz przeciwnie?

Gdyby Rosja szybko wygrała na Ukrainie, byłoby to Chinom na rękę. Chińczycy mieliby silnego sojusznika w najważniejszej walce, czyli tej z Amerykanami i Zachodem. Tak się nie stało, wobec czego Chiny się wahały.

Niedawno odbyła się jednak kolejna rozmowa telefoniczna Xi Jinpinga z Putinem i ten pierwszy znów stanął po stronie Rosji. To rodzi wniosek, że Chińczycy stwierdzili, iż Zachód nie rozłoży Rosjan na łopatki. Azjaci widzą w tym korzyść, również z tego względu, że są sankcje zachodnie, przez co w Europie nie ma gazu i ropy z Rosji, ale zostały zwiększone dostawy do Chin oraz Indii. To sprawia, że Chińczycy są zadowoleni.

Rozmawiał Jędrzej Stachura

Prezydent USA niepokoi się działaniami Chin na Tajwanie

Najnowsze artykuły