KOMENTARZ
Patryk Gorgol
Ekspert ds. stosunków międzynarodowych
W Iranie trwa ramadan, życie jest wolniejsze, ale wszyscy czekają na wynik negocjacji atomowych, gdyż Irańczycy wiążą kwestie zniesienia sankcji z możliwym ożywieniem gospodarki, zmniejszeniem bezrobocia, zwiększeniem eksportu i inwestycji, a więc patrzą na ewentualne porozumienie z wielką nadzieją.
Irańska agencja prasowa IRNA promuje informację o tym, że władze irańskie są gotowe do porozumienia i dotrzymują zobowiązań zawartych w tymczasowym porozumieniu dotyczącym redukcji uranu, a przedłużenie deadline do 7 września wynika z „przyczyn technicznych”, niezbędnych ze względu na prawodawstwo unijne i amerykańskie. Coś dla siebie znajdą też twardogłowi, którzy przeczytają wypowiedź prezydenta Rouhaniego, że co prawda większość warunków jest uzgodniona, ale jeżeli Zachód nie będzie dotrzymywał porozumienia, to Iran może powrócić na poprzednią ścieżkę w kwestii prowadzonego programu atomowego.
Również w ramach grupy P5+1 presja na porozumienie jest silna po prawie 2 latach negocjacji i wzajemnego zdobywania zaufania między stronami (tymczasowe porozumienie opiera się na zasadzie ustępstwa gospodarcze za ustępstwa w kwestii programu atomowego). Dla każdego z uczestników negocjacji zawarcie ostatecznego porozumienia atomowego będzie sukcesem dyplomatycznym.
Wydaje się, że ramy porozumienia ogłoszone w Lozannie są na tyle szczegółowe, jeżeli chodzi o przyszłość irańskiego programu atomowego, że piłka jest po stronie Unii Europejskiej, Stanów Zjednoczonych i „watchdoga” w postaci Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej – kwestia do dogadania to harmonogram znoszenia sankcji i kontroli przestrzegania porozumienia przez Teheran. Pomimo determinacji obecnej administracji prezydenta Obamy warto zauważyć niechęć wobec porozumienia ze strony Republikanów, AIPAC (American-Israeli Public Affairs Commitee), Izraela, a nawet części Demokratów według hasła „lepsze żadne porozumienie niż złe porozumienie”. Zwłaszcza, że porozumienie atomowe, o ile zostanie zawarte, zostanie przedstawione Kongresowi.
Negocjacje są na ostatniej prostej i zachowania stron wskazują, że mogą zakończyć się w najbliższym czasie przełomowym porozumieniem, choć w przypadku negocjacji Grupy P5+1 z Iranem niczego nie można przesądzić, dopóki nie dojdzie do złożenia podpisów pod ostatecznym dokumentem. Szczególnie w sytuacji, w której nie wiemy, jakie sporne punkty pozostały do uzgodnienia, Zażarte negocjacje o każdy przecinek będą się toczyły aż do samego końca, jednak zarówno Irańczycy, jak i Amerykanie, w swoim przekazie zdają się sugerować, że strony są zainteresowane finalizacją, ale jednocześnie trzeba pamiętać, że wszyscy – ze względu na potrzeby wewnętrzne – muszą wyjść z negocjacją z podniesioną głową.
Ciekawe może nastąpić później, bo jak już wspomniałem, w Stanach Zjednoczonych i w Iranie istnieją grupy przeciwne porozumieniu. O ile w Iranie ewentualny pozytywny głos rachbara Chamaneia, w rzeczywistości wspierającego negocjatorów i faktyczne poparcie Irańczyków dla porozumienia powinny załatwić sprawę, o tyle interesująco może być w Stanach Zjednoczonych, gdzie przeciwnicy porozumienia prawdopodobnie ocenią je, jako niewystarczające i będą postulowali jego odrzucenie.
A jeszcze ciekawiej będzie później, jeżeli dojdzie do wdrożenia umowy, bo wtedy zacznie się pasjonujący spektakl pt. znoszenie sankcji w zamian realizację porozumienia, czyli wzajemne stosowanie zasady „zaufanie jest ważne, ale kontrola również”.