Silne państwo ze sprawnymi instytucjami umie poradzić sobie z kryzysem politycznym. Wygląda na to, że Stany Zjednoczone właśnie pomyślnie zdają egzamin z dojrzałości swojej klasy politycznej, która przedkłada interes narodowy ponad swój własny. Rosjanie, ingerując w wybory w Stanach Zjednoczonych, wpuścili do organizmu wirusa, który namieszał na amerykańskiej scenie politycznej i podważył zaufanie do Waszyngtonu. To, co obserwujemy teraz to przemyślana reakcja przeciwciał, które kierują się przede wszystkim w swoich działaniach troską o zdrowie organizmu – pisze Patryk Gorgol, współpracownik BiznesAlert.pl
Prezydent Trump nie wypracował jednolitej koncepcji polityki wobec Rosji. W swojej kampanii, zwłaszcza początkowo, dystansował się od NATO i sugerował, iż możliwe jest porozumienie pomiędzy nim a prezydentem Putinem w różnych, geopolitycznych kwestiach (retoryka ta już w czasie prezydentury uległa częściowym zmianom, ale o tym może innym razem). O ile prezydent Stanów Zjednoczonych szukający porozumienia z prezydentem Rosji to nie żadna sensacja, a logiczna układanka w ramach świata międzynarodowej polityki, o tyle kandydat na prezydenta z ramienia Partii Republikańskiej, który ciepło wyraża się na temat przywódcy rosyjskiego, był jednak pewną nowością. Jeżeli dodamy do tego rosyjską ingerencję w proces wyborczy, a także niejasne powiązania współpracowników prezydenta Trumpa z Rosją to wynikiem jest co najmniej niepokój. A z punktu widzenia Polski powinien to być głęboki niepokój.
I tutaj pojawiają się przeciwciała. Przeciwciała gwarantują przynajmniej częściowa realizację dotychczasowego kursu, który oznacza co najmniej sceptycyzm wobec rosyjskiej aktywności w zakresie energetyki w Europie czy też rosyjskich działań na Ukrainie. Amerykanie nie zlekceważyli też doniesień dotyczących ingerencji rosyjskiej w amerykańskie wybory, co w szczególności byłoby w politycznym interesie Republikanów. Nałożenie sankcji na Rosję, w tym ograniczenie możliwości samodzielnego zdejmowania sankcji przez prezydenta Trumpa, to jawny sygnał ze strony Kongresu, że posiada – niezależnie od barw politycznych – ograniczenie zaufanie względem polityki Administracji wobec Rosji. Prezydent Trump mógłby zawetować proponowane zmiany, jednakże odrzucanie jego weta głosami republikańskimi byłoby dla niego wizerunkową katastrofą i potwierdzeniem politycznej izolacji, w związku z czym zgodzić się trzeba z przewidywaniami, iż prawdopodobnie nowe sankcje względem Rosji zostaną przez prezydenta Trumpa podpisane. W amerykańskim systemie zadziałały wszystkie bezpieczniki, ponieważ kraj ten od stuleci inwestuje w sprawne państwo z silnymi instytucjami, a czołowi politycy potrafią wykazać się niezależnością, gdyż ze względu na ich dorobek nie można usunąć ich z polityki przy pomocy jednego skreślenia długopisem z listy.
Nałożenie sankcji to jednocześnie celowe podniesienie napięcia w stosunkach amerykańsko-rosyjskich, które zmniejszy nie tylko elastyczność, ale i decyzyjność prezydenta Trumpa. Rosjanie już zapowiedzieli retorsje, w tym obowiązek zmniejszenia liczby personelu amerykańskiego w Rosji równoznaczny z wydaleniem ponad 700 pracowników personelu dyplomatycznego. W tych warunkach, w połączeniu z wieloma sprzecznymi interesami, oznacza to brak możliwości szybkiej poprawy wzajemnych relacji. Amerykańscy kongresmeni uznali, iż relacje amerykańsko-rosyjskie powinny znaleźć się pod ich szczególną uwagą i uzyskanie ponadpartyjnego porozumienia dowodzi nie tylko wspólnoty celów, tj. chęci podtrzymania twardej polityki względem Rosji, ale również wspólnoty obaw co do poczynań amerykańskiej Administracji.
Część polityków europejskich nie jest zadowolona z projektowanych sankcji względem rosyjskiego sektora energetycznego, gdyż ich zdaniem nałożenie utrudni realizację projektów europejsko-rosyjskich projektów z zakresu energetyki, w tym m.in. Nord Stream II. Europejczycy obawiają się, iż ewentualna kooperacja z firmami rosyjskimi przy realizacji wspólnych projektów może wiązać się z zastosowaniem surowych, amerykańskich sankcji wobec firm europejskich (kary finansowe, wykluczenie z amerykańskiego rynku, brak dostępu do systemu bankowego) , a to z kolei mogłoby przekreślić ekonomiczny sens takich projektów. Stąd zdecydowane postulaty europejskich polityków o przemodelowanie projektu sankcji i uzgadniania polityki sankcyjnej. Za mało prawdopodobne należy uznać zapowiedzi, ze strony Unii Europejskiej, działań odwetowych.
Z punktu widzenia Polski trzeba trzymać kciuki, aby przyjęte sankcje względem rosyjskiej energetyki były jak najsilniejsze. Realizacja projektu Nord Stream II nie jest w naszym interesie narodowym i nawet odłożenie w czasie realizacji tego projektu jest dla nas okolicznością sprzyjającą. Istnienie sporu amerykańsko-rosyjskiego, zwłaszcza w kontekście możliwego eksportu surowców przez Amerykanów, również nie powinna zaszkodzić naszym interesom. Czyż to nie Donald Trump podczas swojej wizyty w Polsce twierdził, iż nie jest dobrze, kiedy państwo jest uzależnione od jednego dostawcy? Amerykanie kierują się interesem amerykańskim, nie polskim, jednak w tym przypadku może się zdarzyć, iż będzie on zbieżny.