icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Grecja nie porzuca planu budowy odnogi Turkish Stream pomimo oporu Turcji

(Reuters/Wojciech Jakóbik)

Nowy minister odbudowy produkcji, środowiska i energetyki Panos Skourletis poinformował w poniedziałek, że jego kraj nie rezygnuje z planów budowy Gazociągu Południowoeuropejskiego, który miałby dostarczać rosyjski gaz z granicy tureckiej na rynek europejski, pomimo problemów projektu Turkish Stream, który miałby zapewnić surowiec.

Gazociąg ma być współfinansowany przez Grecję oraz rosyjski bank VEB Capital w ramach specjalnej spółki. Budowa miałaby ruszyć w 2016 roku i zakończyć się trzy lata później.

Komisja Europejska nieustannie popiera utrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę. Turkish Stream i jego grecka odnoga miałyby służyć do przekierowania go na południe Europy.

– Rosja postrzega nas tylko jako potencjalny kraj tranzytowy – przyznał minister energetyki Turcji Taner Yildiz, którego rząd kończy urzędowanie. Stanowczo odmawia poparcia dla gazociągu Turkish Stream jeżeli miałby on zaszkodzić interesom tureckim.

– Turcja nie jest zainteresowana tranzytem rosyjskiego gazu. Dla nas to nie ma sensu. Jesteśmy zainteresowani stworzeniem wspólnego łańcucha dostaw – powiedział. – Chociaż mieliśmy zgodę co do zasady, to Rosjanie wycofali się z takiej oferty – dodał minister.

Yildiz podkreślił, że projekt Turkish Stream musi realizować interesy Rosji ale i Turcji. – Nie zgodzimy się na koncesje uderzające w nasze interesy – podkreślił.

Może chodzić o to, że Rosjanie chcieliby posiadać wyłączność na zarządzanie gazociągiem. Turcy oczekiwali także, że ich kraj stanie się centrum dystrybucyjnym rosyjskiego surowca, który miałby być słany nie tylko przez Turkish Stream, ale także możliwy gazoport w formie skroplonej.

Być może Turcy liczyli także na udział w akcjonariacie projektu Turkish Stream na terenie Rosji, na co wskazywałaby wzmianka o łańcuchu dostaw.

Podmorską część gazociągu Turkish Stream miały stanowić cztery linie, każda o przepustowości 15,75 mld m3. Ze względu na opór Turków, Rosjanie lobbują obecnie za jedną nitką, ale wobec wypowiedzi Yildiza projekt jest coraz bardziej wątpliwy.

O jego losie zdecyduje następny rząd turecki, który przejmie władzę w sierpniu po zmianach wynikających z ostatnich wyborów parlamentarnych.

(Reuters/Wojciech Jakóbik)

Nowy minister odbudowy produkcji, środowiska i energetyki Panos Skourletis poinformował w poniedziałek, że jego kraj nie rezygnuje z planów budowy Gazociągu Południowoeuropejskiego, który miałby dostarczać rosyjski gaz z granicy tureckiej na rynek europejski, pomimo problemów projektu Turkish Stream, który miałby zapewnić surowiec.

Gazociąg ma być współfinansowany przez Grecję oraz rosyjski bank VEB Capital w ramach specjalnej spółki. Budowa miałaby ruszyć w 2016 roku i zakończyć się trzy lata później.

Komisja Europejska nieustannie popiera utrzymanie tranzytu gazu przez Ukrainę. Turkish Stream i jego grecka odnoga miałyby służyć do przekierowania go na południe Europy.

– Rosja postrzega nas tylko jako potencjalny kraj tranzytowy – przyznał minister energetyki Turcji Taner Yildiz, którego rząd kończy urzędowanie. Stanowczo odmawia poparcia dla gazociągu Turkish Stream jeżeli miałby on zaszkodzić interesom tureckim.

– Turcja nie jest zainteresowana tranzytem rosyjskiego gazu. Dla nas to nie ma sensu. Jesteśmy zainteresowani stworzeniem wspólnego łańcucha dostaw – powiedział. – Chociaż mieliśmy zgodę co do zasady, to Rosjanie wycofali się z takiej oferty – dodał minister.

Yildiz podkreślił, że projekt Turkish Stream musi realizować interesy Rosji ale i Turcji. – Nie zgodzimy się na koncesje uderzające w nasze interesy – podkreślił.

Może chodzić o to, że Rosjanie chcieliby posiadać wyłączność na zarządzanie gazociągiem. Turcy oczekiwali także, że ich kraj stanie się centrum dystrybucyjnym rosyjskiego surowca, który miałby być słany nie tylko przez Turkish Stream, ale także możliwy gazoport w formie skroplonej.

Być może Turcy liczyli także na udział w akcjonariacie projektu Turkish Stream na terenie Rosji, na co wskazywałaby wzmianka o łańcuchu dostaw.

Podmorską część gazociągu Turkish Stream miały stanowić cztery linie, każda o przepustowości 15,75 mld m3. Ze względu na opór Turków, Rosjanie lobbują obecnie za jedną nitką, ale wobec wypowiedzi Yildiza projekt jest coraz bardziej wątpliwy.

O jego losie zdecyduje następny rząd turecki, który przejmie władzę w sierpniu po zmianach wynikających z ostatnich wyborów parlamentarnych.

Najnowsze artykuły