Baca-Pogorzelska: Spadł import węgla w styczniu. Da się zablokować dostawy z Rosji

31 marca 2020, 09:00 Energetyka

1,06 mln ton – tyle węgla kamiennego według danych Eurostatu przyjechało do Polski z zagranicy. To pierwszy styczniowy spadek od lat. Było to 1,67 mln w styczniu 2019 roku, 1,5 mln ton w styczniu 2018 roku, w styczniu 2017 roku – 0,45 mln ton. Ustaliliśmy jednak, że jest prawna możliwość zablokowania importu węgla do Polski. I to przez nasz kraj, a nie przez całą UE – pisze Karolina Baca-Pogorzelska, współpracownik BiznesAlert.pl.

Zwały węgla. Fot. Węglokoks
Zwały węgla. Fot. Węglokoks

Spada import węgla do Polski

W całym 2019 roku przyjechało do Polski ok. 16,5 mln ton węgla, niemal 3 mln ton mniej niż rok wcześniej. Najwięcej, bo prawie 11 mln paliwa trafiło na nasz rynek z Rosji. 0,8 mln ton kupiliśmy w USA, ponad 2 mln ton w Australii, a ponad 1 mln ton w Kolumbii. W styczniu zaskoczenia również nie ma – z 1,06 mln ton importu ogółem 0,72 mln ton pochodzi z Rosji. W pierwszym miesiącu 2019 roku było to 1,1 mln ton, a w styczniu 2018 roku 1,09 mln ton.

Dziś mało kto pamięta niedawne górnicze protesty na torach dojazdowych do Euroterminala w Sławkowie czy blokady pociągów jadących do Taurona, bo temat koronawirusa przesłania wszystko. Ale aspekty gospodarcze pandemii będą bolały – w górnictwie też. Na zwałach kopalń leży ok. 6,5-7 mln ton niesprzedanego paliwa, drugie tyle w zapasie mają elektrownie. A spadek importu z na razie dostępnych danych za styczeń nie jest wielki. Pandemia swój wpływ na to również będzie miała – np. Mittal mimo zapowiedzi nie otworzył ponownie wielkiego pieca w swej krakowskiej hucie, a zużycie energii elektrycznej w kraju spada, co też przekłada się na działanie konwencjonalnych jednostek na węgiel. Spalają go po prostu mniej.

Warto jednak przypomnieć, że podczas protestów górniczych wicepremier i minister aktywów państwowych Jacek Sasin zapowiadał zakaz importu węgla przez państwowe spółki. Szybko jednak poprawił się, że będzie to prośba. Mi do dziś nie udało się dowiedzieć, jak miałoby to wyglądać w kontekście PGE Paliwa czy Węglokoksu. Chcieliśmy sprawdzić jak działa ten zakaz czy prośba w praktyce po tym, jak niedawno PGE Paliwa kupiła kolejne 10 tys. ton zagranicznego surowca, choć polskie zwały pękają w szwach. Od 24 marca ministerstwo aktywów państwowych nie znalazło czasu na odpowiedzi na nasze pytania – rzez telefon usłyszałam, że to z powodu pracy zdalnej i koronawirusa. PGE odpowiedziała lakonicznie, zakupom nie zaprzeczyła, wiemy też, że paliwo nie było przeznaczone dla siłowni w Opolu.

– Do Elektrowni Opole nie są realizowane dostawy węgla z importu, PGE Paliwa nie dostarcza surowca do tej elektrowni. Transakcje PGE Paliwa stanowią tajemnicę handlową spółki. Dostawy z Polskiej Grupy Górniczej realizowane są w ramach zawartych kontraktów” – czytamy w odpowiedzi biura prasowego na nasze pytanie o ostatnią transakcję.

Da się ograniczyć import węgla z Rosji

Na łamach Biznesalert.pl wielokrotnie tłumaczyłam, że zablokowanie importu węgla do Polski jest niemożliwe, bo części paliwa po prostu potrzebujemy (nie mamy na przykład takich sortymentów), poza tym koszty polskiego są wysokie, a węgla potrzebują nie tylko sterowalne spółki państwowe. No i oczywiście jesteśmy członkiem UE i to ona jako całość musiałaby podjąć decyzję np. o embargu na węgiel z Rosji, czego nie udało się wypracować ani za czasów PiS, ani za czasów PO-PSL (dodajmy, że Rosja jest członkiem Światowej Organizacji Handlu, co również stanowiłoby pewną barierę). Tymczasem okazuje się, że są kruczki prawne, które – przynajmniej teoretycznie – pozwoliłyby Polsce samodzielnie ograniczyć import węgla z Rosji.

– Sprawa importu węgla z Rosji regularnie wraca co kilka lat. Ton dyskusji sugeruje, że import węgla jest zjawiskiem nadprzyrodzonym, nad którym zapanować się nie da. Tymczasem istniejące mechanizmy prawne stwarzają co najmniej kilka metod rozwiązania tego problemu. Ponieważ polityka handlowa UE prowadzona jest wyłącznie przez Brukselę, to w regulacjach unijnych należy szukać odpowiedzi – mówi nam Tomasz Włostowski, prawnik, Partner Zarządzający brukselskiej kancelarii EUTRADEDEFENCE. I tłumaczy, że pierwszą formą ograniczenia importu są postępowania przeciwko nadmiernemu importowi, tzw. safeguard, które uruchamia się, gdy gwałtownie rosnący import towarów wyrządza poważną szkodę przemysłowi UE. – Wydaje się, że polskie kopalnie przegapiły idealny moment na założenie tego postępowania w latach 2010-2012, gdy import węgla kamiennego do UE faktycznie rósł. Dziś import węgla kamiennego na teren UE spada co rok i w 2019 osiągnął poziom najniższy od naszego wejścia do UE, więc warunków do założenie safeguardu raczej nie ma. Ponieważ import oblicza się na podstawie konkretnych kodów celnych, należałoby jednak zbadać, czy jest możliwość wykreowania wzrostu przez odpowiedni dobór węższych kodów – mówi prawnik.

Drugą formą ograniczenia importu są postępowania anty-dumpingowe i anty-subsydyjne, gdy import produktu dumpingowanego lub subsydiowanego wyrządza istotną szkodę producentom rodzimym. – Udowodnienie dumpingu czy subsydiów to proces dość techniczny i często dość trudny. Jednak praktyka pokazuje, że w gospodarce tak nieprzejrzystej jak rosyjska, gdzie firmy często korzystają z przychylności władz, znalezienie zniekształceń i odchyleń od warunków rynkowych uzasadniających cła jest jednak możliwe – mówi Włostowski. Do takiego postępowania szykowała się Polska za rządów PO-PSL, ale sprawa upadła.

– Fakt, że nie cała UE importuje węgiel nie stanowi bariery dla rozpoczęcia postępowania. Ponieważ to Polska jest największym producentem węgla kamiennego w UE, to właśnie nasze kopalnie są „przemysłem unijnym” w rozumieniu przepisów. Komisja Europejska musiałaby więc przyjąć odpowiednio uzasadniony wniosek złożony przez polskie kopalnie. Przepisy przewidują też postępowania regionalne, gdy import skierowany jest głównie na mniejsze terytorium stanowiące oddzielny rynek. Tak właśnie jest w przypadku Polski, która jest jednym z głównych importerów węgla – mówi Włostowski. – Jednak największe problemy z wszczęciem takich postępowań leżą gdzie indziej. Pierwszym dużym problemem polskich kopalń jest to, że za importem węgla do Polski stoją elektrownie, za którymi stoi rząd. Postępowanie na import węgla mogłoby się spotkać oporem elektrowni, naciskających na rząd. Bez wsparcia rządu polskiego postępowanie miałoby małe szanse powodzenia. Drugi problem to klimat. Nie jest tajemnicą, że Bruksela walczy z węglem. Ale prawdziwym celem Brukseli nie są wcale kopalnie, ale elektrownie węglowe, emitujące gazy cieplarniane. Postępowanie na import węgla zmusiłoby KE do zajęcia stanowiska. Nie jest wcale przesądzone, że mając przeciwko sobie interes kopalń i górników, oraz importowanego węgla i elektrowni węglowych, Komisja wybrałaby tych pierwszych – ocenia. Paradoksalnie, nałożenie wysokich ceł na import węgla może być skutecznym środkiem nacisku na polską energetykę, aby od węgla odeszła. Nie można więc wykluczyć, że Komisja – po gruntownym przemyśleniu skomplikowanego układu zależności – postanowiłaby polskich górników wesprzeć nakładając cła i utrudniając import. – Do tego jednak polskie górnictwo musiałoby przygotować i przeprowadzić gruntowną i dobrze przemyślaną kampanię lobbingową w Brukseli. Historia wlekącej się od ponad dekady sprawy importu węgla dobrze nie rokuje – konkluduje ekspert.