– Państwa Rady Współpracy Zatoki i USA namawiają Iran do rezygnacji ze wspierania Rosji, współpracy z inspektorami Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej i do większego poszanowania praw człowieka. Prosić zawsze można. Iran nie będzie sobie z tego jednak nic robił – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.
Zasadniczo można powiedzieć, że obecnie trwająca wojna rosyjsko-ukraińska odwróciła sytuację na osi Europa-Bliski Wschód. Gdy w Zatoce szalał konflikt, przez pierwszą dekadę lat dwutysięcznych, Rosja wygodnie mościła się w Europie, zwiększając swoje wpływy i kusząc różnego rodzaju układami, które gospodarczo miałyby sens, gdyby nie miały na celu uzależnienia swych europejskich partnerów od woli Kremla. Obecnie zaś, to Europa zmaga się z konfliktem u swych granic, a na Bliskim Wschodzie rozgaszczają się Chiny. To duże uproszczenie, ale tak właśnie jest. Nie powinno więc nas dziwić, że choć państwa Rady Współpracy Zatoki (GCC) i USA namawiają Iran do rezygnacji ze wspierania Rosji, współpracy z MAEA i większego poszanowania praw człowieka, to Iran sobie z tego nic nie robi. Prosić zawsze można – a czasem tylko tyle można zrobić. Iran ma pod dostatkiem kontrargumentów, nawet popartych masą dowodową. I najwyraźniej tak to wszystko widzą irańscy decydenci. Uważam, że w ostatnim czasie władze w Teheranie zdecydowały się na wysłanie państwom zachodnim trzech sygnałów, które mają jednoznacznie wskazać stanowisko Iranu względem ich oczekiwań dotyczących programu jądrowego, sankcji na uzbrojenie i ład w Zatoce oraz na Bliskim Wschodzie.
Raz, dwa, trzy, odchodź ty!
Pierwszą sygnałem o tym, że Teheran będzie ignorował żądania Zachodu, była odpowiedź na wezwanie o konieczności podjęcia przez Iran natychmiastowej współpracy dot. wyjaśnienia śladów wysokowzbogaconego uranu. Wobec takiej postawy Europy, której spodziewali się chyba wszyscy, Iran postanowił wyrzucić z listy Międzynarodowej Agencji Energii Atomowej tych inspektorów, którzy mieli rzekomo największe doświadczenie i wiedzę na temat technologii wzbogacania uranu. Stali przedstawiciele Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii i Stanów Zjednoczonych przy MAEA wyrazili oburzenie, ale niewiele więcej mogą zrobić.
Drugim była irańska reakcja na przedłużenie ze strony Europy sankcji RB ONZ na program pocisków balistycznych i przeciwdziałających rozprzestrzenianiu broni jądrowej, które powinny teoretycznie wygasnąć z dniem 18 października br. Jednak doszło do ważnej wizyty: w dniu 19 września Teheran odwiedził minister obrony FR – gen. Siergiej Szojgu. Podczas tego spotkania irańskie media mocno akcentowały zainteresowanie rosyjskiego resortu obrony irańskimi pociskami balistycznymi, manewrującymi, bezzałogowcami i innego rodzaju sprzętem. Sam Szojgu i jego delegacja nie kryła tego. Sygnał ten jest więc klarowny: skoro Europa przedłuża sankcje, to Iran nie będzie się krygował przekazać Rosji pocisków różnych typów oraz uzbrojenia, które stworzy realne zagrożenie dla sił ukraińskich.
Z kolei trzecim sygnałem jest dalsze rozwijanie i poprawianie stosunków władz w Teheranie z władzami w Rijadzie. Choć rywalizacja między Arabią Saudyjską a Iranem nie zniknie, to ma ona jednak inny charakter, niż w ciągu ostatnich dwóch dekad. Bliżej nam obecnie pod pewnymi względami do konkurencji saudyjsko-irańskiej z lat 90-tych. Kluczem do dalszej stabilizacji w Zatoce i Bliskim Wschodzie będzie stopień zaangażowania Chin. Tu wyznacznikiem będzie wizyta Baszara Asada w Pekinie, która miała miejsce 21 września. Jednocześnie, siły Grupy Wagnera mają już opuszczać Syrię, co oznacza, że otwiera się większe pole dla sił irańskich i pro-irańskich. Głównie chodzi o kontrolę nad tą częścią wschodniej granicy Syrii, która była pod kontrolą rosyjsko-syryjsko-irańską. Zaangażowanie Chin w wygaszanie konfliktu w Syrii, nawet jeśli będzie ograniczone w efektach, będzie kolejnym wyczekiwanym przez Iran i Arabię Saudyjską znakiem, że ich zbliżenie gospodarcze z Pekinem ma szersze korzyści dla regionu. Pod tym względem bowiem Iran i Arabia Saudyjska grają do jednej bramki, czyli ich głównego klienta na węglowodory, a w przypadku Arabii także poważnego inwestora.
Wnioski
Iran najprawdopodobniej nie widzi żadnej konieczności pójścia na jakiekolwiek ustępstwa względem Zachodu. Ma klienta na uzbrojenie i jest nim Rosja. Ma dostawców pomimo sankcji, w tym Chiny. Ma klienta na węglowodory i są nim znowuż właśnie Chiny. Władze w Pekinie zaangażowały się w proces stabilizacji Bliskiego Wschodu, a USA widzą więcej korzyści w tym, niż mniej, więc nie bardzo są skore do podjęcia kursu kolizyjnego. To daje Iranowi i Arabii Saudyjskiej duże pole do manewru. Wreszcie można powiedzieć, że w Zatoce zapanowała jakaś równowaga. Choć jest to równowaga typowo zimnowojenna, to jednak lepsza taka, niż kolejne dekady konfliktów na tle wyznaniowym, terroryzmu, wojny pośredniej. Obecnie Iran o wiele bardziej zastanawia się nad dalszymi krokami wobec Afganistanu, aniżeli sytuacją w Syrii czy Iraku, gdzie – szczególnie jeśli Chiny będą próbować lepiej mediować – obecnie interesy Rijadu i Teheranu są bardziej zbieżne. Ani bowiem Teheran, ani Rijad nie mają obecnie ani przewagi ani powodu na tyle dużego, aby ścierać się ze sobą w większym stopniu.
Cena ropy najpewniej będzie wyższa niż byśmy tego chcieli, ale taka będzie cena pokoju w Zatoce. To poprawia też – niestety – sytuację Rosji, ale niewiele jesteśmy w stanie zrobić poza redukowaniem udziału węglowodorów. To, co powinno nas na pewno martwić, to jednak realna możliwość pogłębienia się współpracy rosyjsko-irańskiej (a w tle też z Chinami). Jeśli Iran zacznie dostarczać Rosji pociski, a Moskwa pomoże Teheranowi rozwijać te, które Irańczycy obecnie produkują, to sytuacja na froncie europejskim skomplikuje się. Być może nas nie przerośnie (albo raczej niektórych z naszych partnerów europejskich). Trzecia droga w ramach UE nie jest możliwa, ale trzeci prąd już tak, pomimo rozbieżności w Europie Środkowo-Wschodniej i dzięki spóźnionej – ale właściwej – refleksji niektórych zachodnich członków UE.
W pewnym sensie powinniśmy odrobić lekcję z postawy Iranu – Polska powinna wykorzystać teraz swoją szansę do maksymalnego stopnia, a nie dawać się byle prośbie, czy – tym bardziej – groźbie. Państwa Zatoki zrobiły dokładnie to samo: maksymalizowały zyski i mogą teraz dokonać kolejnego skoku rozwojowego. Obserwujmy też jak on przebiega, bo z tego też będą płynąć dla nas lekcje.
Łukasz K.P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej i NGO oferującego szkolenia dla dziennikarzy dot. pozyskiwania i interpretacji informacji ze źródeł otwartych, które pokrywają tematykę Iranu.
USA uwalniają 6 miliardów dolarów dla Iranu na wymianę więźniów