Przybyszewski: Nowa rywalizacja w Sahelu. Czy Iran sprowadzi uran z Nigru?

16 marca 2024, 16:00 Energetyka

– Obszar Sahelu jest pełen złóż mineralnych, z których czerpać korzyści mogą nie tylko same państwa tego regionu. Obecnie wzrasta w nim udział i rywalizacja Maroka, Turcji i Iranu. Moszczą się one obok Rosji (Grupa Wagnera) i Chin. Współpraca militarna będzie postępować, ale walka z terroryzmem zawsze była bardzo ograniczona i opierała się na odpychaniu zagrożenia z terenów wydobycia oraz głównych obszarów zurbanizowanych, ośrodków władzy. Nikt nie traktował Sahelu dotychczas inaczej, niż słabo zagospodarowanego lenna, ale to może się zmienić. Chiny mogą odegrać tu kluczową rolę – pisze Łukasz Przybyszewski, prezes Abhaseed Foundation Fund.

Kopalnia uranu. Źródło: Wikicommons
Kopalnia uranu. Źródło: Wikicommons

  • Szansa na to, żeby Iran sprowadził legalnie lub nielegalnie uran z Nigru jest bardzo niewielka, arbitralnie oceniam ją na poniżej 5 procent prawdopodobieństwa;
    Grupa Wagnera w wielu miejscach zastąpi siły francuskie, ale nie poradzi sobie lepiej w zwalczaniu dżihadystów;
  • Zapowiadane na wiosnę wysłanie kontyngentu węgierskiego do Czadu sugeruje, że być może zmiana i zdywersyfikowanie sił zaangażowanych w stabilizację Sahelu jest koniecznością;
  • Redukcja i optymalizacja sił USA w Sahelu nie oznacza końca obecności, bo państwa regionu mogą potem znów poprosić Waszyngton o wsparcie, gdy odczują taką potrzebę;
  • Europa inwestycyjne najpewniej dalej będzie się skupiać na Afryce Północnej, ale w Sahelu może i powinna szukać łuk oraz synergii z inwestycjami np. chińskimi, dzięki czemu nie będzie decydowania o wszystkim za nas.
  • Chiny mają potencjał pośredniej stabilizacji Sahelu, ale w perspektywie długoterminowej. Do tej pory państwa Sahelu będą musiały zbudować własny potencjał militarny i zdławić liczne rebelię dżihadystów.

Z sześciu państw Sahelu, w których doszło od 2020 roku do przewrotów, uwaga Iranu, Maroka i Turcji skupia się na czterech z nich, a są to: Burkina Faso, Czad, Mali, Niger. We wszystkich z nich zagrożenie ze strony dżihadystów wzrasta, a czynników ich aktywizacji jest multum, m.in. są to: wzrost demograficzny, migracje, zmiany klimatyczne. Praktycznie wszystkie z nich łączą się z obniżającą się jakością życia, a często raczej bytowania na bardzo podstawowym, ograniczonym poziomie.

Wzrastająca destabilizacja i niepewne perspektywy zaangażowania Zachodu

Do większego niepokoju doszło wtedy, gdy po kolejnych przewrotach rysował się wyłom między nowymi władzami Mali, Nigru i Burkina Faso a Wspólnotą Gospodarczą Państw Afryki Zachodniej (ECOWAS). Początkowo gwałtowna była reakcja pozostałych członków ECOWAS, a właściwie Nigerii (największy potencjał gospodarczy i militarny), na zapowiedź pogłębienia się współpracy między Mali, Burkina Faso i Nigru. Jednak finalnie Nigeria spasowała, bo Mali, Burkina Faso i Niger po prostu opuściły ECOWAS, zarzucając tej organizacji brak jakiegokolwiek sensownego pozytywnego wpływu na stabilizację gospodarczą i poprawę bezpieczeństwa w tychże państwach. Zresztą, przewroty w omawianych krajach dokonały się właśnie ze względu na spadek poziomu bezpieczeństwa. Dżihadyści zaczęli podnosić łby i dla stacjonujących w regionie sił zachodnich oznaczałoby to bardzo brutalną, brudną walkę z wiatrakami.

Opuszczenie tych państw przez siły francuskie było więc kwestią czasu – sytuacja się pogarszała, a zwiększenie zaangażowania Francji w stabilizację niekoniecznie prezentowało odpowiednio dużo korzyści w momencie, gdy Azja Środkowa szuka alternatyw wobec Rosji i Chin. Europa całkowicie jednak Sahelu nie porzuciła, bo np. w Mali wciąż mamy niewielką obecność w ramach Misji Szkoleniowej UE. Jednak w Nigrze junta wojskowa wypowiedziała nam z kolei umowy na dwie unijne misje szkoleniowo-doradcze: wojskową (EUMPM Niger) i cywilną (EUCAP Sahel Niger). Jak już od dłuższego czasu wiemy, w miejsce francuskich sił przybyła jednak Grupa Wagnera. W Burkina Faso, Mali i Nigrze Francja wciąż wydobywa surowce. Niekoniecznie jednak kopalnie pozostaną w de facto francuskiej kontroli: Chiny zamierzają bowiem dalej szeroko inwestować w wydobycie kluczowych surowców, jak np. lit (w Mali) czy uran (Niger), ale o tym pod koniec artykułu.

W Czadzie z kolei UE nie była obecna militarnie w celach stabilizacyjnych od ponad dekady, ale tu warto zwrócić uwagę na małą ciekawostkę, która raczej większości umknęła: Węgry na wiosnę (może w kwietniu) 2024 roku wyślą do Czadu ok. 200 żołnierzy (minimalna liczba 140, maksymalna 400 w systemie rotacyjnym) na misję pokojową, która obejmuje pomoc humanitarną, misję medyczną oraz wsparcie rozwoju rolnictwa. Czy gdzieś jeszcze potem Węgry wyślą żołnierzy? Zobaczymy, bo syn Orbana, Gaspar Orban, ostatnio trochę po Sahelu podróżował (i próbował to ukryć, ale ktoś jednak porobił zdjęcia i je opublikował). Żołnierze amerykańscy i francuscy ostatnio wciąż bywali w Czadzie obecni, w ramach niewielkich misji, ale aktywność sił amerykańskich jest nieco bardziej skomplikowana. Teoretycznie żadna z baz na kontynencie, poza tą w Dżibuti, nie jest uznawana przez Pentagon za stałą. Jednak w Sahelu wiele jest miejsc, które “bywają” używane jako bazy – nie tylko przez wojsko, ale także przez np. CIA. Jednak dalsza obecność sił amerykańskich stoi pod znakiem zapytania – władze Nigru wymogły na Amerykanach opuszczenie Bazy Lotniczej 101 i przemieszczenie swych sił do Bazy Lotniczej 201 (głębiej na południe, ku centralnej części kraju).

Czy wagnerowcy dadzą radę wymóc na rządach państw Sahelu, aby siły amerykańskie dalej zmniejszały lub likwidowały obecność – tego nie wiemy. Łącznie w Afryce USA miała do niedawna 20-29 baz w 15 krajach. Właściwie rzecz ujmując te bazy w zdecydowanej większości to tyle, co przyczółki, które miały być rozbudowywane. Czy kolejna faza wojny Rosji z Ukrainą oraz zmiany nastrojów wymuszą rewizję tych planów? Najpewniej do jakiegoś stopnia tak. Zresztą, to niewielka strata, prawdę mówiąc. Sahel to rejon niezmiernie kłopotliwy – ogromny i bardzo ciężki do kontroli. Właściwie to jego ogrom wykorzystują przeciwko sobie obie strony – i dżihadyści, i siły władz lub wojsk wspierających (USA / inne).

Prawda jest jednak taka, że dotychczas nikt nie traktował Sahelu jako czegoś innego niż kłopotliwego, ale względnie zyskownego lenna. Tanie wydobycie surowców, okupione krwią i potem – standard. Nawet, jeśli na jakiś czas USA zredukuje swoją obecność w Sahelu, to nie znaczy, że państwa tego regionu za jakiś czas nie zmienią poglądu na sprawę amerykańskiego wsparcia. Czy rywalizacja Iranu, Maroka i Turcji coś tu zmieni? To zależy wyłącznie od tego, jak bardzo uda się usprawnić i lepiej wyposażyć siły zbrojne państw Sahelu, a także dokonać takich inwestycji, które lepiej skomunikują ten region z Zatoką Gwinejską, Oceanem Atlantyckim i Morzem Śródziemnym. Jeśli będzie już inny dobry parasol bezpieczeństwa na miejscu, niż chiński, to Pekin wcale nie będzie temu taki przeciwny, aby go wykorzystać, by ustanowić wpierw jakieś przyczółki w postaci baz marynarki wojennej.

Co może zatem Iran, Maroko i Turcja zaoferować?

Odpowiedź jest prosta: bezpieczeństwo, trochę dodatkowych inwestycji i zwiększenie elastyczności dyplomatycznej. Iran skupia się na rozszerzeniu współpracy z Mali i Burkina Faso, ale w obiektywie władz w Teheranie jest też Niger z jego zasobami uranu, w wydobycie których inwestycyjnie zapatrują się władze w Pekinie. Czy Iran zechciałby nabyć dodatkowy uran właśnie w Nigrze? Teoretycznie mógłby, ale to raczej nie byłaby gra warta świeczki, zważywszy na to, że Iran ma własne zasoby uranu. No, chyba że nielegalnie i uda się to ukryć. Ale to tak czy siak ryzykowne. Czad pozostaje póki co w dalszej kolejności na irańskiej liście, bo obecna po zamachu władza chce zabetonować swoją pozycję w nadchodzących w maju 2024 roku wyborach.

Te państwa Sahelu, które nawiążą współpracę z Turcją i Iranem mogą liczyć na transfery uzbrojenia. Pod tym względem Turcja przewyższa Iran technologicznie i ofertowo, ale już nie cenowo. Iran z kolei może zaoferować tańsze rozwiązania. Współpraca militarna będzie postępować, ale walka z terroryzmem zawsze była bardzo ograniczona i opierała się na odpychaniu zagrożenia z terenów wydobycia oraz głównych obszarów zurbanizowanych, ośrodków władzy. Państwa Sahelu będą musiały podjąć duży wysiłek, aby stworzyć siły, które samodzielnie będą w stanie nieustannie i z sukcesami spychać zagrożenie ze strony dżihadystów w piach. Tylko przegrana materialna może zdławić tę ideologię. I tu przykładowo też Iran ma w rękawie jeszcze dodatkowo “produkt” polityczny, czyli np. uniwersytety i organizacje, które będą kontrowały dżihadystów ideologią szyicką. Nieuchronnie będzie to łączyć się z szyityzacją jakiejś, najpewniej niewielkiej, grupki, która skończy te szkoły lub będzie wychowankami irańskich organizacji. Tu Turcja też mogłaby mieć sporo do zaoferowania, ale ich oferta ideologiczna bliższa byłaby jednak bardziej umiarkowanej i zamożniejszej elicie.

Irańska oferta inwestycyjna i handlowa mogłaby opierać się o rozwiązania i produkty w dziedzinie telekomunikacji, energetyki. W branży wydobywczej Iran produkuje dość maszyn i części do nich, które potencjalnie mogłyby zostać wykorzystane w kopalniach, ale bardzo możliwe, że cenowo będą mniej korzystne od chińskich. A chińscy inwestorzy będą zdecydowanie oczekiwać, że kupowany będzie chiński sprzęt.

Prawdopodobnie więc Iran ustąpi w wielu dziedzinach przed nieporównywalnie bardziej szeroką i atrakcyjną Chin, za którą z inwestycjami w infrastrukturę uplasuje się Maroko i Turcja. Dlatego też władze w Teheranie postanowiły póki co skupić się z szerszą ofertą handlowo-inwestycyjną dla Burkiny Faso, w którym irańskie firmy zaangażują się w projekty z zakresu planowania przestrzennego, szkolnictwa wyższego i budownictwa. Czy cokolwiek z tego wyjdzie – zobaczymy, bo same podpisane porozumienia i umowy niewiele znaczą. Władzom w Rabacie inwestycje tureckie z kolei nie odpowiadają i będą je kontrować, a szczególnie solą w oku jest wizja korytarza transsaharyjskiego z Zatoki Gwinejskiej do Algierii. Maroko będzie tu chciało budować trasę alternatywną, która nie będzie biegła do jej rywala, jakim jest Algieria. Jak widzimy, wszyscy mają tu jakąś rolę, pozycję i wagę jako rywale czy partnerzy.

Hierarchia nowych partnerów jest klarowna

Elity państw Sahelu są świadome przede wszystkim jednej rzeczy: to Turcja jest idealnym zastępstwem dla odchodzącej w cień Francji. Iran nie jest. Dlatego zawiązywanie bliższych stosunków z Iranem jest jedynie krokiem mającym dodać elastyczności w negocjacjach z władzami w Ankarze. Zwykłe równoważenie sił. Z kolei Maroko jest równie dobrym partnerem do pośredniczenia w handlu z UE, co Turcja, więc przyszła potencjalna rola władz w Rabacie w rozwoju Mali, Burkina Faso i Nigru jest tu dość jasna. Z kolei UE nigdy nie będzie tak dobrym partnerem handlowym, jak Chiny. Rosyjska Grupa Wagnera zawsze będzie atrakcyjną – poprzez swą brutalność, brak obciążenia kolonialnego i rzadkie stawianie pytań innych niż w kwestiach finansowych – siłą, która zapełni lukę po siłach francuskich w czasie rozwijania własnych zdolności operacyjnych.

Turcja, Maroko, Iran – te państwa są tylko na dogrywkę. Prawdziwym zwycięzcą w Sahelu są Chiny. Zauważmy, że w Nigrze Chiny są po Francji drugim największym inwestorem w tym kraju: Chińska Narodowa Spółka Naftowa (CNPC) zainwestowała w Nigrze 4,6 miliarda dolarów w projekty naftowe, a Chińska Narodowa Korporacja Nuklearna (CNNC) 480 milionów dolarów w sektor nuklearny. CNPC zbudowało także długi na 2 tys. km. ropociąg (Niger-Benin Export Pipeline, NBEP) z Nigru do sąsiedniego Beninu oraz rafinerię Soraz o wydajności 20 tys. bpd. W Czadzie z kolei CNPC de facto kontroluje sektor naftowy (w Nigrze przynajmniej jest jakaś obecność algierska i brytyjska, ale niewielka), a CNNC powoli rozszerza prospekty o kolejne projekty na m.in. wydobycie uranu. W Mali odnotowano także znaczny udział chińskich inwestycji, m.in. w wydobycie litu, w linie kolejowe na trasie Bamako-Conakry oraz Bamako-Dakar. Zasoby złota Burkina Faso same w sobie nie były wystarczające do zjednania sobie Pekinu – państwo to musiało zerwać stosunki z Tajwanem, aby uzyskać chińskie inwestycje w projekty infrastrukturalne. Sudan, choć obecnie zatopiony w wojnie domowej, także przyjął szereg chińskich inwestycji w infrastrukturę, w tym ropociągi i rafinerie.

Europa też ma sporo do zaoferowania Sahelowi i Afryce Zachodniej, ale nasze możliwości są bardziej ograniczone, niż Chin. Pozostaje nam więc jedynie szukać luk lub puntków synergii z projektami chińskimi. Jedyne pytanie, które zdecydowanie wymaga postawienia, ale odpowiedź nań spłynie za lata, jest następujące: kiedy państwa Afryki zorientują się, że Chiny to kolejny kolonizator, ale sprytniejszy niż wszyscy poprzedni?

*Łukasz K. P. Przybyszewski jest prezesem Abhaseed Foundation Fund, grupy eksperckiej. Celem Abhaseed jest stworzenie pierwszego polskiego think-tanku skupionego na badaniu regionu Bliskiego Wschodu i Afryki Północnej.

Problemy z rosyjskim eksportem broni po inwazji na Ukrainie