J. Perzyński: Chiny walczą z wylesianiem u siebie przyczyniając się do wylesiania za granicą

15 listopada 2021, 07:25 Opinie

Liderzy ponad stu państw, na terenie których znajduje się 85 procent światowych lasów, drugiego listopada na szczycie COP26 w Glasgow zobowiązali się do powstrzymania i odwrócenia procesu wylesiania do 2030 roku. Wśród sygnatariuszy porozumienia znajdują się Brazylia, Demokratyczna Republika Konga, Kanada, Rosja, Chiny, Indonezja oraz Kolumbia – pisze Jacek Perzyński, współpracownik BiznesAlert.pl.

Las amazoński. Fot. Wikimedia Commons
Las amazoński. Fot. Wikimedia Commons

Chiny a problem wylesiania

– Musimy mieć głęboki szacunek dla natury – powiedział prezydent Chin Xi Jinping na kluczowym szczycie na temat bioróżnorodności. Rzeczywistość jednak jest zupełnie inna od słów. Troska o środowisko naturalne ze strony Chin wygląda różnie. Należy przyznać, że rząd w Pekinie zrobił wiele w ochronie zniszczonych ekosystemów i ciągle stara się naprawić krzywdy wyrządzone naturze w przeszłości. Jednak Xi nie wspomniał, że chiński rząd zezwala na import milionów ton wołowiny, soi i innych produktów rolnych pochodzących z nielegalnego wylesiania i napędzających dewastację ekosystemów niezbędnych do powstrzymania zmian klimatu.

Z jednej strony rząd w Pekinie inwestuje ogromne środki, aby odtworzyć zdewastowane środowisko naturalne. Jednym z przykładów takich działań jest odbudowa zniszczonych lasów w prowincji Sychuan (południowo-zachodnie Chiny) i w okolicach miasta Chongqing (środkowe Chiny). Jednak historia Państwa Środka pokazuje, że nie zawsze tak było. W czasach „Wielkiego Skoku” (lata 1958-1962) ekosystem lasów był postrzegany jako przeszkoda na drodze do uprzemysłowienia, co skończyło się katastrofą dla środowiska naturalnego Chin. Niestety konsekwencje tych działań są odczuwane do dziś.

Przypomnijmy, że polityka „Wielkiego Skoku” została zainicjowana za czasów Mao Zedonga. Założeniem tej polityki była zwiększenie produkcji przemysłowej, głównie produkcji stali, która miała na celu dorównanie ówczesnym potęgom – Wielkiej Brytanii i Stanom Zjednoczonym. Symbolem tego przedsięwzięcia była masowa budowa prowizorycznych pieców hutniczych na terenach wiejskich. W wyniku prymitywnych środków produkcji wytopiona stal nie nadawała się do użytku. „Wielki Skok” okazał się „Wielkim Skokiem w przepaść”, który doprowadził do ogromnej dewastacji lasów oraz śmierci dziesiątków milionów ludzi.

Ten okres na szczęście minął, a rząd chiński od ponad 30 lat prowadzi kampanię mającą na celu odbudowanie i rozwój obszarów leśnych w Chinach. Pekin chce też zwiększyć świadomość społeczną w kwestii znaczenia lasów i ochrony środowiska naturalnego. Obecnie miasto Chongqing (środkowe Chiny) stało się pionierskim przykładem odbudowy zdewastowanych lasów. W 1980 roku stopa lesistości na terenie miasta wyniosła zaledwie osiem procent (niecałe 24 kilometry kwadratowe). W 1997 roku wyniosła ona do 20 procent, a w 2007 roku do 33 procent. Do 2020 roku powierzchnia lasów osiągnęła poziom blisko 50 procent. Ochrona środowiska naturalnego i odbudowa zniszczonych ekosystemów odgrywa ważną rolę w polityce klimatycznej Chin.

Z drugiej strony, Chiny równocześnie walnie przyczyniają się do niszczenia Puszczy Amazońskiej. Według badania WWF chiński import towarów rolnych powoduje większe wylesianie na całym świecie niż na jakimkolwiek innym rynku (łącznie ze Stanami Zjednoczonymi i Unią Europejską). Prawie 70 procent lasów wyciętych na potrzeby rolnictwa na całym świecie jest nielegalnie zrównane z ziemią, a roczna ilość gazów cieplarnianych uwalnianych w wyniku ich usuwania jest większa niż emisje z paliw kopalnych w Indiach.

Skala wpływu Chin na środowisko jest zauważalna w Brazylii. Eksport brazylijskich produktów rolnych do Chin odgrywa wiodącą rolę w niszczeniu lasów deszczowych Amazonii i sawanny Cerrado, gdzie 2/3 naturalnych terenów zostało przekształcone w pastwiska dla bydła. Warto zwrócić uwagę, że aż 1/3 brazylijskiej wołowiny jest eksportowana na chiński rynek.

Oprócz wołowiny, uprawa soi również jest palącym problemem. W 2017 roku prawie 65 procent całej soi eksportowanej z Brazylii trafiło na chiński rynek. W ostatnim dziesięcioleciu w brazylijskim Cerrado co roku obsiano soją od 500 tysięcy do 800 tysięcy hektarów niedawno wylesionych gruntów. Zapotrzebowanie Chin na soję brazylijską prawie potroiło się od 2010 roku i z roku na rok rośnie.

W dłuższej perspektywie apetyt chińskich konsumentów na towary pochodzące z niezrównoważonych źródeł może przyczynić się do upadku ekosystemów, które ich zaopatrują. Wylesianie w brazylijskiej Amazonii popycha lasy deszczowe w nieodwracalny punkt krytyczny, który po przekroczeniu może spowodować jego wyschnięcie, uwalniając miliardy ton dwutlenku węgla, zakłócając wzorce pogodowe w Ameryce Południowej – gdzie produkowana jest połowa wszystkich nasion soi – i zadając poważny cios rolnictwu. To wywołałoby fale uderzeniowe w globalnych łańcuchach dostaw.

Rząd w Pekinie inwestuje ogromne środki w ochronę środowiska naturalnego w wewnątrz kraju. Jednak zapotrzebowanie chińskich konsumentów na brazylijskie produkty rolne niszczą Amazonię. Chiński rząd od dawna przymyka oko na łamanie praw i niszczenie środowiska w innych krajach, nawet te spowodowane jego własnymi działaniami. Receptą za zniwelowanie chińskiego wkładu w niszczenie lasów deszczowych mogłoby być przyjęcie oraz rygorystyczne egzekwowanie przepisów ograniczających import artykułów rolnych związanych z nielegalnym wylesianiem. Stworzyłoby to silną zachętę na rzecz zrównoważonego rozwoju, zmuszając producentów do zazieleniania swoich łańcuchów dostaw. Niektórzy urzędnicy chińskiego ministerstwa środowiska faktycznie już przedstawili tą kwestię, ale sprawa jeszcze nie dotarła do wyższych szczebli władzy.

Ziemnicki: Rosyjskie lasy to nadzieja klimatyczna czy gwóźdź do trumny?