KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Pojawiły się dwie wiadomości z sektora gazowego, które powinny ucieszyć obserwatorów. PGNiG opóźniło odbiór katarskiego LNG, niwelując szkody spowodowane poślizgiem w realizacji gazoportu w Świnoujściu. Komisja Europejska i kraje zaangażowane w South Stream ogłosiły, że jeśli Rosjanie nadal chcą budować rurę, muszą podporządkować ją unijnemu prawu broniącemu przed monopolem Gazpromu.
– Qatargas ulokuje gaz LNG przewidziany do dostarczenia PGNiG w 2015 r. (ok. 1,5 mld m3) na innych rynkach, wykorzystując swoją pozycję jako jednego z wiodących producentów i dostawców LNG na świecie. Jednocześnie na mocy Porozumienia strony będą miały możliwość określenia zasad na jakich PGNiG i Qatargas uzgodnią dostawy LNG w 2015 do terminalu w Świnoujściu w zależności od potrzeb energetycznych Polski. PGNiG pokryje Qatargas ewentualną różnicę pomiędzy ceną LNG określoną w Umowie Długoterminowej a jego ceną rynkową uzyskaną przez Qatargas. Jeśli cena ta miałaby być niższa niż satysfakcjonująca PGNiG, wówczas odbiór niesprzedanego LNG będzie przesunięty na kolejne lata wykonywania Umowy Długoterminowej – donosi polska firma w dzisiejszym komunikacie.
Porozumienie jest obustronnie korzystne i doszło do niego pomimo spekulacji na temat możliwości odsprzedania umowy oraz innych wrzutek medialnych zagrażających powodzeniu projektu. To osobisty sukces prezesa Mariusza Zawiszy i wiadomość roku dla polskiego sektora gazowego. Polacy odbiorą gaz, gdy gazoport będzie gotowy. Możliwe także, że koncyliacyjna postawa Katarczyków pozwoli na dalsze modyfikacje umowy zgodnie z interesem PGNiG i potrzebami Polski.
Jeżeli dojdzie do opóźnienia budowy terminalu LNG w Świnoujściu – a istnieją podstawy aby sądzić, że uruchomienie instalacji przesunie się z czerwca na grudzień 2015 roku – PGNiG nie poniesie strat z tytułu zakontraktowanych ale nieodebranych dostaw. Ich odbiór w przyszłym roku będzie opcjonalny. W ten sposób uzyskane porozumienie poprawi pozycję Polaków w toczących się rozmowach o rewizji umowy gazowej z Gazpromem. Będziemy mogli zmniejszyć wolumen dostaw z Rosji (kluczowy aspekt umowy!) i po uruchomieniu gazoportu zastąpić je katarskim gazem. Zniknie wtedy problem nadpodaży surowca spowodowany przekontraktowaniem PGNiG. Spółka wychodzi z trudnej sytuacji w jakiej postawili ją negocjatorzy kontraktu katarskiego obronną ręką. Należy teraz trzymać kciuki za budowę terminala LNG. Podwykonawcy gazoportu nie będą też mogli dłużej szantażować Polskiego LNG zbliżającym się terminem rozpoczęcia dostaw.
Druga dobra wiadomość tego dnia to stanowisko Komisji Europejskiej oraz krajów zaangażowanych w projekt South Stream na temat perspektyw realizacji tego rosyjskiego projektu. Podzielają one tezę BiznesAlert.pl, że rezygnacja z rury może być blefem.
Komisji Europejskiej do spraw Unii Energetycznej Marosz Szewczowicz oraz kraje: Austria, Bułgaria, Chorwacja Grecja, Rumunia, Słowenia i Włochy wydały komunikat na temat ich stosunku do projektu gazociągu South Stream, którego zawieszenie ogłosili na początku tygodnia Rosjanie.
Projekt miał połączyć rosyjskie złoża przez Morze Czarne i Bałkany z środkowoeuropejskim rynkiem gazu ziemnego. Budził kontrowersje, ponieważ uderzał w rolę dotychczasowych krajów tranzytowych na czele z Ukrainą oraz nie uwzględniał prawa antymonopolowego Unii Europejskiej zawartego w trzecim pakiecie energetycznym, który blokuje powstawanie monopoli i tym samym wyklucza dominację rosyjskiego Gazpromu nad przepustowością rury. Ze względu na nacisk Brukseli na wdrożenie prawa do projektu, Rosjanie ogłosili, że rozpoczną alternatywny projekt uwzględniający szlak przez Turcję. Turcy zgodzili się na negocjacje na ten temat ale nie potwierdzili, że został on uzgodniony. Deklaracja wydana przez prezydenta Rosji Władimira Putina była blefem, który miał zmusić Europejczyków do powrotu do stołu rozmów o pierwotnym projekcie. Mieli przestraszyć się wizji gazociągu do Turcji, który blokuje kaspijski gaz i skazuje je na koszty dostarczenia rosyjskiego surowca z granicy tureckiej na rynek.
Kraje z którymi rozmawiał Szewczowicz nie uległy tej manipulacji, chociaż uwagę zwraca brak Węgier w gronie formułującym komunikat. Na przekór unijnej polityce energetycznej Budapeszt zajmował prorosyjskie stanowisko i konsekwentnie wspierał projekt South Stream. Najwyraźniej nie zmienił swojego stanowiska. Jednak w obliczu opisywanego komunikatu staje się pariasem energetycznym Unii Europejskiej i schodzi na margines debaty o bezpieczeństwie energetycznym.
KE i wymienione kraje przyjmują do wiadomości decyzję Rosji. Poprosiły Szewczowicza o zwrócenie się do Rosjan o „wyjaśnienie sytuacji”, ponieważ nie mają pewności co do ostatecznego charakteru deklaracji Moskwy na temat South Stream. To potwierdzenie, że nie traktują poważnie deklaracji Putina.
StronypPotwierdziły także zaangażowanie w łączenie rynków gazu w Europie Środkowej i Wschodniej. Autorzy komunikatu podkreśliły jednocześnie, że w prace w tym zakresie należy w jak największym stopniu włączyć kraje Europejskiej Wspólnoty Energetycznej nie należące do Unii Europejskiej (jak Ukraina i Serbia). Wymieniły w tym kontekście rozbudowę projektów wspólnego interesu (PCI) – interkonektorów, terminali LNG oraz Południowego Korytarza Gazowego łączącego Stary Kontynent z kaspijskim gazem. Uznały to za priorytet tworzonej Unii Energetycznej.
To kluczowa i pożadana przeze mnie deklaracja odnośnie zaangażowania ogarniętej kryzysem energetycznym Ukrainy w programy dywersyfikacyjne, czego ukoronowaniem byłoby otwarcie korytarza gazowego nad Dniepr pozwalającego uniezależnić się Ukraińcom od rosyjskich surowców oraz energii, na które są obecnie skazani.
Autorzy komunikatu ocenili też, że South Stream może się przyczynić do dywersyfikacji źródeł dostaw do Europy ale będzie mógł powstać tylko w zgodzie z unijnym prawem. Projekt zrealizowany na unijnych zasadach traci znaczenie strategiczne dla Rosjan, którzy chcieli wykorzystać w pełni jego przepustowość, aby zmarginalizować rolę tranzytową Ukrainy, a tym samym dodatkowo podkopać jej wątłą pozycję.
Komisja ma powołać grupę roboczą, która będzie koordynować pracę zaangażowanych stron przy realizacji założeń. Strony mają dyskutować dalej na temat zmian na rynku jakie wywoła nowy portfel dostaw gazu do Europy. Ta deklaracja daje nadzieje na to, że już nie tylko Polska i kraje bałtyckie biorą na poważnie kwestie bezpieczeństwa energetycznego. To szansa na to, że zgodnie z ideą Unii Energetycznej, Europa zacznie w rozmowie o naszym sektorze gazowym mówić jednym głosem.
Z dawna oczekiwane wiadomości przytoczone przeze mnie są przełomowe dla sektora gazowego. Zwycięzcami są Mariusz Zawisza i Marosz Szewczowicz, a z nimi PGNiG oraz europejski sektor gazowy. To jednak nie koniec zmagań z wyzwaniami wynikającymi z ambicji zburzenia starego porządku ustanowionego przez Rosję. Należy się spodziewać adekwatnej reakcji Moskwy.