KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Z raportu Najwyższej Izby Kontroli na temat polskiego sektora gazu łupkowego wynika, że poszukiwana się ślimaczą. Jeśli nie przyspieszą, dopiero za 12 lat dowiemy się ile surowca znajduje się pod powierzchnią Polski. To co najmniej o 4 lata za późno.
Dokument NIK potwierdza, że przeciągające się prace nad Prawem geologicznym i górniczym (Pgg) spowalniają rozwój sektora. Tak jak wskazywali eksperci, opóźnienia wynikają z konsultacji międzyresortowych, które nie mogą znaleźć szczęśliwego finału. Zarzuty NIK dotyczą także pracy Ministerstwa Środowiska w okresie 2007-12: przyznawało koncesje na nierównych warunkach i powoli. Kontrola MŚ nad pracami na koncesjach również nie była wystarczająca, przez co koncesjonariusze nie wywiązywali się z planu prac i norm środowiskowych.
Problemem jest także wakat na stanowisku pełnomocnika do spraw sektora łupkowego przy rządzie, którym miał zostać b. Główny Geolog Kraju Piotr Woźniak ale nim nie został ze względu na opór w innych ministerstwach. Stracił pracę niedługo po odejściu z resortu Marcina Korolca – obecnie pełnomocnika rządu ds. polityki klimatycznej. Następca Korolca w fotelu ministra środowiska Maciej Grabowski obiecuje przyspieszenie, które jest potrzebne, co potwierdza tylko raport NIK. Ministerstwo Środowiska prawdopodobnie skapituluje z pozycji reform i zgodzi się z zastrzeżeniami innych resortów, na czele z Ministerstwem Skarbu Państwa, do Prawa Geologicznego i Górniczego.
Czy to dobrze? Tylko jeżeli zmiany przyczynią się do zwiększenia ilości odwiertów za gazem łupkowym w Polsce. Reforma Woźniaka miała odpowiadać na problemy sygnalizowane w raporcie NIK. Miała porządkować system koncesyjny i narzucać odpowiedni reżim prac koncesjonariuszom. Cofnięcie proponowanych przez jego zespół zmian zostało przyjęte entuzjastycznie przez branżę, co nie oznacza automatycznie, że firmy zaczną więcej wiercić. Czy wystarczy do tego przysłowiowa marchewka w postaci Prawa Geologicznego i Górniczego bez kija w formie reform proponowanych przez ludzi Woźniaka?
Musi wystarczyć, bo Polska nie ma 12-tu lat na szacowanie zasobów gazu łupkowego. Żeby argument własnych złóż miał znaczenie w negocjacjach gazowych z Rosją, które ruszają w 2018 roku, musimy wiedzieć ile gazu niekonwencjonalnego posiadamy przed 2022, kiedy kończy się umowa na dostawy gazu od Gazpromu, czyli za 8 lat.
Przykład ukraińskiego porozumienia z Rosjanami pokazuje, że ta firma jest w stanie poświęcić rachunki ekonomiczne na rzecz utrzymania swojego stanu posiadania w sektorach gazowych Europy Środkowo-Wschodniej. Rosjanie zaoferowali Ukraińcom $268,5/1000m3 czyli dużo poniżej średniej ceny szacowanej przez Gazprom dla krajów spoza Wspólnoty Niepodległych Państw ($387/1000m3). Ukraina, pomimo przynależności do WNP, płaciła do tej pory polityczną cenę $410/1000m3. W zamian za ustępstwa, otrzymała rabat do cokwartalnej renegocjacji. Jest on poważnym obciążeniem finansowym dla Gazpromu, ale kluczową kartą przetargową Ukraińców mogły być duże umowy z Shellem i Chevronem na poszukiwanie gazu łupkowego na jej terytorium.
Polska musi przyspieszyć poszukiwania gazu łupkowego, by zyskać podobne karty przetargowe w rozmowach z Rosjanami. Aby to się stało musi przyjąć Prawo Geologiczne i Górnicze, które będzie odpowiadało na potrzeby branży ale i usuwało problemy systemowe, o których wspomina Najwyższa Izba Kontroli.