KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Porozumienie na szczycie klimatycznym w Paryżu nie narzuca żadnych konkretnych zobowiązań na jego sygnatariuszy. Nie mówi o dekarbonizacji i dopuszcza równoważenie emisji zalesianiem. To argument dla Polski do zapowiadanych starań o renegocjację unijnego pakietu klimatycznego.
Kraje wspierające porozumienie na Konferencji stron Ramowej konwencji Narodów Zjednoczonych w sprawie zmian klimatu opowiedziały się za wiążącym celem ograniczenia wzrostu średniej temperatury na globie o 2 stopnie, i obiecały poczynić wszelkie starania na rzecz obniżenia go do 1,5 stopnia. Nie narzuciły jednak sobie sposobów realizacji tego założenia.
W dokumencie znalazł się także mechanizm kompensacji strat spowodowanych zmianami klimatu, które mogą prowadzić do podwyższenia poziomu mórz, susz i pustynnienia terenu. Doprecyzowano także mechanizm loss and damage ustalony jeszcze na szczycie w Warszawie (COP 19), choć bez konkretnych zobowiązań. Zakłada on wsparcie krajów rozwiniętych przy zwalczaniu strat w krajach rozwijających się, czyli finansowanie przez bogatsze państwa usuwania szkód wywołanych zmianami klimatu w biedniejszych. Zabrakło odniesień do praw człowieka ze względu na opór USA, Norwegii i Wielkiej Brytanii.
Dokument zawiera także zapis o tym, że kraje rozwinięte powinny (a nie muszą) podjąć wysiłek na rzecz finansowania transformacji energetycznej. Szkic nie zawiera odniesień do dekarbonizacji, podatków ani kar za emisję gazów cieplarnianych, jest jednak dobrowolna możliwość wprowadzenia mechanizmów handlu emisjami. COP21 wzywa jedynie kraje do stworzenia bardziej ambitnych planów walki ze zmianami klimatu. Mają regularnie raportować o swoich postępach – od 2018 roku co pięć lat.
Polsce udało się zablokować hasło dekarbonizacji na szczycie klimatycznym COP21 w Paryżu. Otrzymała za to nagrodę Skamieliny Dnia od ekologicznych organizacji. Źródła w delegacjach z poszczególnych krajów chwalą Polaków za konstruktywność. Nasi delegaci zamierzali pozbyć się określenia „dekarbonizacja”, bo oznacza ono całkowite wykluczenie węgla z miksu energetycznego. Polska jest krajem, który w ponad 90 procentach pozyskuje energię elektryczną z tego surowca. Z tego względu forsowała mniej szkodliwy dla niej termin „neutralności węglowej”. Chodzi o to, że emisje gazów cieplarnianych, w tym ze spalania surowców energetycznych, będą w wyliczeniach równoważyć przez absorbcję przez zasadzone rośliny lub technologię wychwytywania i składowania CO2 – Carbon Capture and Storage. Nie ma odniesień do neutralności węglowej w transporcie morskim oraz lotniczym, czyli te sektory są wyjęte spod polityki ustalonej w Paryżu. Jak podawał EurActiv.com, wskutek polskich zabiegów w tekście wszelkie odniesienia do dekarbonizacji zostały zastąpione neutralnością emisji gazów cieplarnianych. Nie ma mowy o usuwaniu węgla z miksu energetycznego. Jest za to możliwość wykorzystania zalesiania do walki z emisją, co postulowała Warszawa.
Brak wiążących zobowiązań dla poszczególnych graczy w Paryżu, nie oznacza, że Polaków nie obowiązują już ustalenia odnośnie polityki klimatycznej z Brukseli. Polska nadal jest stroną pakietu energetyczno-klimatycznego Unii Europejskiej. Trwa debata na temat reformy europejskiego systemu handlu emisjami (ETS), która może doprowadzić do zwiększenia kosztów uprawnień, co przełoży się na większe obciążenia dla przemysłu. Rozważane jest także wprowadzenie mechanizmów redukcji emisji na sektory spoza ETS, na przykład rolnictwo, nadal kluczowe dla polskiej gospodarki. Inne to transport, odpady, emisje przemysłowe spoza ETS oraz sektor komunalno-bytowy.
Brak zobowiązań w Paryżu podważa jednak sens jednostronnych kontrybucji ze strony krajów Unii Europejskiej, które tracą na konkurencyjności ekonomicznej w stosunku do krajów, które nie prowadzą polityki klimatycznej – przede wszystkim USA i azjatyckich tygrysów. Będzie to argument dla Warszawy za postulowaną przez rząd RP renegocjacją warunków tej polityki ustalonych w 2014 roku przez Radę Europejską. Chociaż Polacy grożą wetem, to w rzeczywistości chodzi im o opt-out, czyli wyłączenie spod reżimu polityki klimatycznej albo niektórych jego zapisów. Puste obietnice z Paryża dają im argument. Chociaż porozumienie jest wiążące, to do niczego konkretnego nie zobowiązuje. Dlaczego Unia Europejska ma wychodzić nadal przed szereg? – zapyta zapewne w przyszłym roku Polska w Brukseli.