icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Putin niczym Robin Hood czyli jak Kreml uratuje energetykę przed sankcjami

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Władimir Putin nie ma sentymentów. Kiedy Rosnieft jego przyjaciela Igora Sieczina znalazł się w tarapatach, dopuścił do prac w Arktyce konkurencję, by utrzymać program rozwoju wydobycia kluczowy dla rosyjskiej polityki energetycznej. Nie zamierza jednak pozbywać się sojusznika. Znalazł już sposób na wsparcie dla spółki Sieczina.

Według agencji Bloomberg Kreml stawia kolejny polityczny cel przed sektorem naftowym. Po przejęciu Jukosu Michaiła Chodorkowskiego przez Rosnieft i sprawie sądowej przeciwko Basznieftowi, Moskwa ma wziąć na cel Sugrutnieftegaz. To firma powstała w 1993 roku. Kontroluje złoża w Syberii Zachodniej. Należy do niej rafineria Kiriszi w obwodzie leningradzkim. Jej związki z Petersburgiem zostaną objaśnione niżej. Po Jukosie odziedziczył jego kluczowy projekt wydobywczy Juganskneftegaz na kwestionowanej przez zachodnie instytucje sądownicze aukcji w 2004 roku.

To syberyjska firma wydobywcza, która według Bloomberga zgromadziła już 34 mld dolarów gotówki. Źródła agencji w sektorze bankowym przewidują, że Władimir Putin może sięgnąć po te środki w obliczu problemów Rosnieftu i Gazpromu spowodowanych sankcjami zachodnimi, odcinającymi je od technologii i kapitału.

Obawa przed takim scenariuszem spowodowała spadek wartości akcji Surgutnieftegazu o 4,2 procent do 39 rubli. Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow nie chce komentować tych spekulacji na temat prywatnej frmy, chociaż dyrektor Surgutu Władimir Boganow zapowiedział już, że planuje duże inwestycje. – Jest robota do wykonania – zapowiadał na jednym z wydarzeń w Moskwie.

Podawana przez Bloomberg możliwa opcja to zakup 19,5 procent akcji Rosnieftu Igora Sieczyna przez Surgut za kwotę 23,5 mld dolarów, w aukcji, którą już zapowiedział naftowy gigant przyjaciela Putina. W ten sposób firma pozyskałaby środki, których nie chce udzielić jej rosyjski rząd. Tamtejsze ministerstwo finansów zdaje się jako ostatnie w Moskwie operować kategoriami ekonomicznymi, także ze względu na to, że jego przedstawiciele należą do innej koterii, niż Sieczin. Firma Igora Sieczina znajduje się w kłopotach finansowych po tym jak sankcje zachodnie wypchnęły ze współpracy z nią m.in. amerykański Exxon Mobil. Odcięły one także finansowanie dla projektów wydobywczych i LNG, które zostały zamrożone. Sytuacja jest na tyle poważna, że Kreml zaoferował dostęp do złóż syberyjskich Wankor Chińczykom i Hindusom, co jest precedensem z punktu widzenia rosyjskiej polityki energetycznej.

Bloomberg podaje, że chociaż Surgutnieftegaz to firma prywatna, to Bogdanow już zapowiedział, że tak naprawdę jest „spółką ludu” a jej pieniądze na pewno zostaną wykorzystane właściwie przez Putina, bo ten „robi wszystko co najlepsze dla Rosji”. Ten oligarcha zna się z Putinem i Sieczinem jeszcze z czasów kampanii na prezydenta Petersburga, którą obecny władca Rosji wygrał między innymi dzięki donacjom Bogdanowa. Nazywany jest on „Syberyjskim pątnikiem” bo rzadko opuszcza miasto Surgut, gdzie znajduje się siedziba jego firmy. Anonimowe źródła zachodnich mediów przekonują, że dostał on Surgutnieftgaz w zarządzanie, ale nie jest w rzeczywistości odpowiedzialny za jego politykę. Dlatego Kreml może upomnieć się o pieniądze „wypożyczonej” firmy. Wskazują na to niejasności wokół struktury właścicielskiej firmy rozproszonej po funduszach, inwestorach i instytucjach z norweskim funduszem emerytalnym włącznie.

William Browder, amerykański inwestor posiadający kiedyś największe udziały na rosyjskim rynku nazwał Bogdanowa Saddamem Husajnem rosyjskiego biznesu. Gdy próbował ujawnić informacje na temat Surgutnieftegazu i Gazpromu został określony przez Kreml jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

Pieniądze Surgutu spoczywają w Sberbanku, VTB Group i Gazprombanku. Reszta znajduje się na koncie włoskiego pośrednika UniCredit, o którym pisaliśmy w osobnej analizie. Takie ulokowanie środków świadczy o tym, że Surgutnieftegaz już w przeszłości pożyczał pieniądze m.in. Gazpromowi. Znajdujący się w tarapatach Rosnieft także może otrzymać z tego źródła dofinansowanie, by przetrwać trudne czasu w oczekiwaniu na zniesienie sankcji zachodnich.

W ten sposób Władimir Putin zamieni się w Robin Hooda, który zabiera bogatym by dać biednym. Wszystko za milczącą akceptacją oligarchów, którzy wiedzą, że przepływ pieniędzy odbywa się w rzeczywistości w systemie naczyń połączonych, w obwodzie zamkniętym rosyjskiej elity władzy, która w niejasny sposób zarabia na sprzedaży rosyjskich surowców. W tym kontekście informacje o rzekomym konflikcie między Putinem a Sieczinem można uznać za przesadzone. Jeżeli doszło do tarć w wyniku wzrostu kosztów awantury tego pierwszego na Ukrainie, to ten drugi ograniczy przecieki na ten temat do niezbędnego minimum, a wszystko zostanie w rodzinie mafijnej na Kremlu.

 

KOMENTARZ

Wojciech Jakóbik

Redaktor naczelny BiznesAlert.pl

Władimir Putin nie ma sentymentów. Kiedy Rosnieft jego przyjaciela Igora Sieczina znalazł się w tarapatach, dopuścił do prac w Arktyce konkurencję, by utrzymać program rozwoju wydobycia kluczowy dla rosyjskiej polityki energetycznej. Nie zamierza jednak pozbywać się sojusznika. Znalazł już sposób na wsparcie dla spółki Sieczina.

Według agencji Bloomberg Kreml stawia kolejny polityczny cel przed sektorem naftowym. Po przejęciu Jukosu Michaiła Chodorkowskiego przez Rosnieft i sprawie sądowej przeciwko Basznieftowi, Moskwa ma wziąć na cel Sugrutnieftegaz. To firma powstała w 1993 roku. Kontroluje złoża w Syberii Zachodniej. Należy do niej rafineria Kiriszi w obwodzie leningradzkim. Jej związki z Petersburgiem zostaną objaśnione niżej. Po Jukosie odziedziczył jego kluczowy projekt wydobywczy Juganskneftegaz na kwestionowanej przez zachodnie instytucje sądownicze aukcji w 2004 roku.

To syberyjska firma wydobywcza, która według Bloomberga zgromadziła już 34 mld dolarów gotówki. Źródła agencji w sektorze bankowym przewidują, że Władimir Putin może sięgnąć po te środki w obliczu problemów Rosnieftu i Gazpromu spowodowanych sankcjami zachodnimi, odcinającymi je od technologii i kapitału.

Obawa przed takim scenariuszem spowodowała spadek wartości akcji Surgutnieftegazu o 4,2 procent do 39 rubli. Rzecznik prezydenta Dmitrij Pieskow nie chce komentować tych spekulacji na temat prywatnej frmy, chociaż dyrektor Surgutu Władimir Boganow zapowiedział już, że planuje duże inwestycje. – Jest robota do wykonania – zapowiadał na jednym z wydarzeń w Moskwie.

Podawana przez Bloomberg możliwa opcja to zakup 19,5 procent akcji Rosnieftu Igora Sieczyna przez Surgut za kwotę 23,5 mld dolarów, w aukcji, którą już zapowiedział naftowy gigant przyjaciela Putina. W ten sposób firma pozyskałaby środki, których nie chce udzielić jej rosyjski rząd. Tamtejsze ministerstwo finansów zdaje się jako ostatnie w Moskwie operować kategoriami ekonomicznymi, także ze względu na to, że jego przedstawiciele należą do innej koterii, niż Sieczin. Firma Igora Sieczina znajduje się w kłopotach finansowych po tym jak sankcje zachodnie wypchnęły ze współpracy z nią m.in. amerykański Exxon Mobil. Odcięły one także finansowanie dla projektów wydobywczych i LNG, które zostały zamrożone. Sytuacja jest na tyle poważna, że Kreml zaoferował dostęp do złóż syberyjskich Wankor Chińczykom i Hindusom, co jest precedensem z punktu widzenia rosyjskiej polityki energetycznej.

Bloomberg podaje, że chociaż Surgutnieftegaz to firma prywatna, to Bogdanow już zapowiedział, że tak naprawdę jest „spółką ludu” a jej pieniądze na pewno zostaną wykorzystane właściwie przez Putina, bo ten „robi wszystko co najlepsze dla Rosji”. Ten oligarcha zna się z Putinem i Sieczinem jeszcze z czasów kampanii na prezydenta Petersburga, którą obecny władca Rosji wygrał między innymi dzięki donacjom Bogdanowa. Nazywany jest on „Syberyjskim pątnikiem” bo rzadko opuszcza miasto Surgut, gdzie znajduje się siedziba jego firmy. Anonimowe źródła zachodnich mediów przekonują, że dostał on Surgutnieftgaz w zarządzanie, ale nie jest w rzeczywistości odpowiedzialny za jego politykę. Dlatego Kreml może upomnieć się o pieniądze „wypożyczonej” firmy. Wskazują na to niejasności wokół struktury właścicielskiej firmy rozproszonej po funduszach, inwestorach i instytucjach z norweskim funduszem emerytalnym włącznie.

William Browder, amerykański inwestor posiadający kiedyś największe udziały na rosyjskim rynku nazwał Bogdanowa Saddamem Husajnem rosyjskiego biznesu. Gdy próbował ujawnić informacje na temat Surgutnieftegazu i Gazpromu został określony przez Kreml jako zagrożenie dla bezpieczeństwa narodowego.

Pieniądze Surgutu spoczywają w Sberbanku, VTB Group i Gazprombanku. Reszta znajduje się na koncie włoskiego pośrednika UniCredit, o którym pisaliśmy w osobnej analizie. Takie ulokowanie środków świadczy o tym, że Surgutnieftegaz już w przeszłości pożyczał pieniądze m.in. Gazpromowi. Znajdujący się w tarapatach Rosnieft także może otrzymać z tego źródła dofinansowanie, by przetrwać trudne czasu w oczekiwaniu na zniesienie sankcji zachodnich.

W ten sposób Władimir Putin zamieni się w Robin Hooda, który zabiera bogatym by dać biednym. Wszystko za milczącą akceptacją oligarchów, którzy wiedzą, że przepływ pieniędzy odbywa się w rzeczywistości w systemie naczyń połączonych, w obwodzie zamkniętym rosyjskiej elity władzy, która w niejasny sposób zarabia na sprzedaży rosyjskich surowców. W tym kontekście informacje o rzekomym konflikcie między Putinem a Sieczinem można uznać za przesadzone. Jeżeli doszło do tarć w wyniku wzrostu kosztów awantury tego pierwszego na Ukrainie, to ten drugi ograniczy przecieki na ten temat do niezbędnego minimum, a wszystko zostanie w rodzinie mafijnej na Kremlu.

 

Najnowsze artykuły