KOMENTARZ
Wojciech Jakóbik
Redaktor naczelny BiznesAlert.pl
Najgorszym scenariuszem rozwoju kryzysu ukraińskiego nie jest zimna wojna z Rosją rozumiana jako odrodzenie podziału Europy na dwa obozy podzielone żelazną kurtyną. Gorsza ewentualność to podział na rywalizujące obozy w ramach Unii Europejskiej. W energetyce jest on widoczny już teraz.
Premier RP Donald Tusk napisał artykuł do Financial Timesa, w którym przekonuje Europejczyków do idei Unii Energetycznej (czym ona jest tłumaczy Jerzy Buzek na łamach BiznesAlert.pl). Nasz premier przedstawia w brytyjskiej gazecie pięć punktów Unii Energetycznej. W swoim tekście stwierdza, że konieczność uniezależnienia Europy od jednego dostawcy posiadającego na nie praktyczny monopol jest uzasadniona ekonomicznie. Ze względu na swoją pozycję rosyjskie firmy energetyczne na czele z gazowym gigantem Gazpromem mają możliwość manipulacji cenami i wolumenem dostaw w celu uzyskania pożądanych skutków politycznych. Dlatego zdaniem polskiego premiera Unia Europejska powinna stworzyć w energetyce coś na wzór unii bankowej. Twierdzi, że kraje unijne powinny kupować wspólnie gaz ziemny, podobnie jak robią to obecnie z uranem. Powinna także wspólnie negocjować kontrakty z Rosjanami, poczynając od usunięcia niejawnych klauzul osłabiających pozycję ich europejskich klientów, poprzez stworzenie obowiązującego wzoru takich umów, po włączenie Komisji Europejskiej w każde negocjacje tego typu. Zdaniem Tuska niezbędna jest także dalsza rozbudowa infrastruktury gwarantującej swobodny przepływ surowców i energii elektrycznej na terenie Unii Europejskiej przy wsparciu finansowym Brukseli na poziomie 75 procent. Przekonuje on, że kraje UE powinny samodzielnie regulować wydobycie węglowodorów. Twierdzi, że wspólny europejski rynek energii powinien czerpać surowce z nowych źródeł. W tym kontekście wymienia Stany Zjednoczone i Australię jako rosnących eksporterów gazu skroplonego. Dodaje, że za pomocą Wspólnoty Energetycznej wspólny rynek powinien być sukcesywnie rozszerzany na Wschód. Tekst Donalda Tuska wpisuje się w zabiegi Polski na rzecz wzmocnienia solidarności energetycznej UE wobec agresji rosyjskiej na Ukrainie. Jest to stanowisko zbieżne z prezentowanym przez komisarza ds. energii UE Gunthera Oettingera, krytykowanego w Niemczech i poza nimi za nieprzejednaną politykę wobec Rosji. Jednak pomimo jego stanowczej postawy, nacisków Polaków oraz krajów bałtyckich, pozostałe kraje Unii Europejskiej nie chcą wprowadzić dalszych sankcji dla rosyjskiego sektora energetycznego.
– Niezależnie od deklaracji potępiających agresję Rosji wobec Ukrainy, obie strony zamierzają kontynuować dialog o energetyce na najbliższym posiedzeniu międzyparlamentarnej grupy roboczej UE – Rosja. Posiedzenie odbędzie się 22 i 23 kwietnia na Węgrzech, z udziałem przedstawicieli rosyjskiej Dumy oraz UE, reprezentantów opinii publicznej oraz przedsiębiorców i naukowców – informujemy w dzisiejszym przeglądzie informacji BiznesAlert.pl. Gospodarzem spotkania będzie węgierski premier Wiktor Orban, prowadzący prorosyjską politykę energetyczną w sektorze gazowym (South Stream) i atomowym (elektrownia w Paks). Ważnym elementem rozmów ma być budowa siłowni jądrowych na terenie Unii Europejskiej. Stanowisko Budapesztu wobec współpracy energetycznej z Rosją jest zatem łatwe do przewidzenia. Poprze on business as usual i dalsze zacieśnianie więzi z rosyjskimi firmami.
Podobne stanowisko prawdopodobnie przedstawią Niemcy. Doradca przewodniczącego niemiecko-rosyjskiej izby handlowej Aleksander Rahr zapowiedział już, że kryzys ukraiński powinien zostać rozwiązany w sposób „bardziej elastyczny”. W tym kontekście wymienił stworzenie trójstronnego konsorcjum zarządzającego ukraińskim systemem przesyłu gazu (GTS). Jest to rozwiązanie gwarantujące dofinansowanie modernizacji rur oraz utrzymanie tranzytu ale w obliczu zbliżenia rosyjsko-niemieckiego może oznaczać w praktyce pozbawienie Kijowa kontroli nad jego GTS-em. Rosjanie ustami przewodniczącego komisji ds. energetyki Dumy Państwowej Iwana Graczowa zgłosili także akces do innych sektorów ukraińskiego przemysłu, w tym energetyki atomowej. Graczow stwierdził ponadto, że „brukselska biurokracja” nie powinna blokować budowy South Stream, ponieważ projekt jest korzystny dla krajów Europy Południowej. – Silne kraje jak Niemcy, które rozumieją ekonomiczne argumenty, powinny skorygować biurokratów w Brukseli – przekonywał Graczow cytowany przez Vestnik Kavkaza. W zamian proponuje udział europejskich firm w rozwoju wydobycia węglowodorów na Syberii. Po bułgarskim BEH, niemieckim E.on oraz Wintershall oraz węgierskim MOL przeciwko sankcjom dla Rosji opowiadają się Austriacy z OMV. Dyrektor OMV Gerhard Roiss przekonuje, że jeśli Europa nie jest w stanie oszacować skali strat spowodowanej ewentualnym zatrzymaniem dostaw gazu z Rosji, nie powinna grozić ich wstrzymaniem. Pomimo zablokowania rozmów o wyłączeniu South Stream spod reżimu trzeciego pakietu energetycznego przez Komisję Europejską, prace nad budową rury na terenie Bułgarii trwają. Sofia uznała swój odcinek za interkonektor i chce wyłączyć go spod jurysdykcji KE, kontynuując bilateralną współpracę z Rosjanami z pominięciem Wspólnoty.
Opór Węgier wobec regulacji unijnych wpychający Budapeszt w bliższe relacje energetyczne z Rosją to scenariusz, który powtarza się obecnie w innych krajach – w Niemczech, Austrii, Bułgarii. Prorosyjska polityka Czech oraz niechęć Słowaków wobec udostępnienia rewersu gazowego Ukraińcom w obliczu obniżki ceny w umowie gazowej z Gazpromem pozwala sądzić, że te kraje również zajmą sceptyczne stanowisko wobec możliwości wprowadzenia dalszych sankcji wobec Rosji. Wspomniane kraje unijne wybierają bilateralne interesy z Rosjanami, czego konsekwencją jest nieposłuszeństwo wobec wspólnotowej polityki kreowanej w Brukseli. To zmiany idące na przekór polskim postulatom Unii Energetycznej. Uderzają one w ideę solidarności energetycznej, czego konsekwencją będzie brak stanowczej reakcji na poczynania Moskwy nad Dnieprem i faktyczny rozbiór ekonomiczny ukraińskiej energetyki, a w dalszej perspektywie być może belarusyzacja tamtejszego sektora. Od tego scenariusza krótka droga do rozpadu politycznego państwa, prowokowanego przez ruchy seperatystyczne wspierane przez Rosjan.
A zatem dzisiaj żelazna kurtyna nie przebiega tam, gdzie znajduje się granica Unii Europejskiej. Ona przecina Wspólnotę w poprzek dzieląc państwa członkowskie na prorosyjskie – naciskające na relacje z Moskwą pomijające regulacje wspólnotowe oraz na państwa obawiające się Rosjan, które bronią skoordynowanej polityki unijnej w energetyce. Rosja doprowadziła do rozłamu solidarności energetycznej w Unii Europejskiej. Wybory do Parlamentu Europejskiego zbiegają się niemal z wyborami prezydenckimi na Ukrainie. Odbędą się w maju. Wypracowany przez Rosjan podział na obozy odbije się prawdopodobnie na obsadzie kluczowych dla unijnej polityki energetycznej stanowisk w Brukseli. Jego pierwszą ofiarą być może stanie się Gunther Oettinger, którego polityka nie podobała się Berlinowi, Moskwie i innym stolicom zainteresowanym współpracą z Rosją ponad głowami państw obawiających się jej agresywnej polityki. Scenariusz pesymistyczny zakłada, że kraje prorosyjskie sprawią, iż po wyborach Komisja Europejska straci możliwość tworzenia wspólnej polityki energetycznej, która dążyłaby do zmniejszenia zależności energetycznej kontynentu. Optymistyczna wersja wydarzeń to zwycięstwo postulatów polskich wspieranych przez Brukselę, kraje bałtyckie i (?) Stany Zjednoczone. Wobec przedstawionych faktów bardziej realistyczny wydaje się jednak pierwszy scenariusz.
Dlatego Polska musi szukać wsparcia dla swoich postulatów w Stanach Zjednoczonych. Pewne możliwości stwarzają zapisy koncepcji strategicznej NATO dotyczące energetyki oraz trwający lobbing w Senacie USA na rzecz uruchomienia preferencyjnych dostaw gazu skroplonego do Europy. Potencjał Amerykanów i Japończyków można już było obserwować na rynku LNG. Wiceprezydent USA Joe Biden ma dziś lub jutro przedstawić pakiet pomocy dla ukraińskiej energetyki. To realne działania, w odróżnieniu od politycznych deklaracji prezentowanych przez Europejczyków obawiających się o interesy z Rosją. Jednakże wpływ tych rozwiązań na sytuację Ukrainy oraz całej Europy będzie długofalowy i pośredni, a zatem nie przyniesie szybkiego efektu na który liczą Warszawa, kraje bałtyckie i Kijów.