icon to english version of biznesalert
EN
Najważniejsze informacje dla biznesu
icon to english version of biznesalert
EN

Jakóbik: Stańczak musi odejść. Nadchodzi zima w sektorze gazowym Ukrainy

Chociaż Ukraina odsunęła widmo kryzysu gazowego, to sytuacja pozostaje niestabilna. Walka o wpływy w Naftogazie może utrudnić pracę sektora i podważyć zaufanie inwestorów z Zachodu. Jej ofiarą stał się już Paweł Stańczak, który ostatecznie nie zostanie szefem Ukrtransgazu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Reforma mimo problemów

Wiceminister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Wołodymyr Kistion powiedział Ekonomicznej Prawdzie, że w razie sukcesu reformy handlu gazem na Ukrainie będzie możliwe wznowienie zakupów w rosyjskim Gazpromie. Oficjalnie jednak Ukraińcy planują porzucić import gazu ziemnego do 2020 roku. Ten proces może utrudnić wzrost zapotrzebowania na gaz wraz z rozwojem gospodarczym kraju, o ile nie zahamuje go dywersyfikacja paliw w ukraińskim przemyśle.

Zdaniem ministra Kistiona przeniesienie punktów odbioru z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy mogłoby pozwolić na bezpieczne zakupy gazu od Rosjan. Od listopada 2015 roku Ukraińcy nie sprowadzają surowca od Gazpromu. – Nigdy nie mów nigdy. Gdyby przenieść punkty odbioru na wschodnią granicę, byłaby to opcja do ponownego rozważenia – powiedział Kistion.

Taki cel wyznaczył na 2019 rok ukraińskiemu sektorowi gazowemu prezydent Petro Poroszenko. Wtedy kończy się umowa tranzytowa Naftogaz-Gazprom. Proces ma wesprzeć Unia Europejska. Ukraińcy chcą zainteresować zaangażowaniem w sektor firmy europejskie. Proponują usługi magazynowe i handel na tworzonej giełdzie. Oferują m.in. leasing gazociągów przesyłowych na potrzeby firm europejskich, na co pojawiło się wstępne zainteresowanie we Włoszech i na Słowacji. Zachodnie firmy są już obecne na Ukrainie. ENGIE i PGNiG podpisały umowy na wykorzystanie magazynów.

Ukraińskie gazociągi w leasing? Zainteresowanie we Włoszech i na Słowacji

Wszystko zależy od arbitrażu

Stabilność sektora gazowego na Ukrainie będzie jednak zależeć od rozstrzygnięć w sprawie czołowej spółki gazowej. Naftogaz i Gazprom spotkały się w sądzie. Spierają się o zapisy umowy tranzytowej. Tematem spornym jest cena dostaw i klauzula take or pay zmuszająca kupca do opłacenia określonej ilości gazu niezależnie od zapotrzebowania. W podobnych procesach zwyciężały już spółki zachodnioeuropejskie, a sąd pozwalał znieść sporną klauzulę. Od rozstrzygnięcia sporu może zależeć przyszłość Naftogazu, który uniezależni się od zobowiązań w Rosji albo zbankrutuje ze względu na konieczność ich realizacji. Kistion powiedział, że po wyroku sądu arbitrażowego w sporze Naftogaz-Gazprom, ukraińska spółka gazowa będzie mogła zostać zlikwidowana. Wyrok ma zapaść do 30 listopada 2017 roku.

Na słowa ukraińskiego ministra zareagował propagandowy Sputnik. Siergiej Prawosudow ocenił, że decyzja o przeniesieniu punktów odbioru będzie zależała od spółek zachodnich, a nie od Ukrainy. Jego zdaniem obecnie odpowiedzialność za przesył gazu przez Ukrainę spoczywa na Gazpromie, a po przeniesieniu punktów odbioru spadłaby na firmy z Europy, czego te według Prawosudowa się obawiają. – Dlatego prawdopodobnie odmówią – przewiduje Rosjanin. To jednak zależy od powodzenia reformy gazowej na Ukrainie. Jej kluczowym elementem jest unbundling, czyli rozdział właścicielski, państwowego Naftogazu, który obecnie odpowiada za przesył i dostawy gazu niezgodnie z prawem europejskim. Nad reformą zbierają się czarne chmury.

– Wierzę, że należy przeprowadzić demonopolizację. Naftogaz może pozostać osobą prawną w sektorze gazowym i dystrybuować gaz na zasadach równych dla wszystkich – powiedział. Jego zdaniem do rozdziału właścicielskiego w spółce niezbędne będzie rozstrzygnięcie trybunału.

Ukraina jest członkiem Wspólnoty Energetycznej i korzysta z jej ekspertyzy w celu przeprowadzenia reformy gazowej. Według sekretariatu Wspólnoty pierwszym „realnym” krokiem na rzecz rozdziału właścicielskiego było przedstawienie planu stworzenia operatora gazociągów Magistralne Gazowody Ukrainy poprzez reorganizację Ukrtransgazu, spółki-córki Naftogazu. Sekretariat zatwierdził go na początku października.

Wojna o stołki

Mimo to plan reformy sektora gazowego znajduje się w ogniu krytyki oligarchów, którzy chcą zachować wpływ na Naftogaz i za pośrednictwem swoich nieformalnych przedstawicieli w ukraińskich instytucjach hamują reformę. Sygnały zaniepokojenia wysłał Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, który w kwietniowym liście do Kijowa ostrzegał przed utratą niezależności rady nadzorczej Naftogazu. Niezależnie od tych problemów postępuje stopniowa liberalizacja cen gazu. Naftogaz zapowiada na listopad podwyżkę cen gazu o 7,8 procent dla odbiorców przemysłowych w przedpłatach i o 7,5 procent dla pozostałych. Jednak spór z władzami może zahamować reformę lub wręcz doprowadzić do usunięcia reformatorów z grona decydentów.

W tych trudnych warunkach możliwe jest jednak porozumienie Ukrainy z kredytodawcami. Europa nie chce destabilizacji na Wschodzie w przededniu sezonu grzewczego, który rozpoczyna się 1 listopada. Możliwe, że Ukraińcy dostaną kredyty, bo w interesie Zachodu nie będzie zwycięstwo populistów działających na korzyść Moskwy. Tymczasem w sondażach przoduje gazowa księżniczka Julia Tymoszenko, znana z niejasnych relacji z Rosjanami. Z tego względu nieoficjalne źródła BiznesAlert.pl przekonują, że do przekazania kolejnej transzy dojdzie pomimo sporów o reformę gazową.

Pomimo zapewnień władz i Ukrtransgazu Kijów potrzebuje pożyczek, bo zużycie rekordowych zapasów może być niespodziewanie wysokie oraz natrafić na problemy formalne. Według danych Ukrtransgazu z 15-21 października w magazynach znajduje się 16,954 mld m sześc. To więcej, niż rok wcześniej, kiedy Ukraińcy bez przeszkód przeszli przez sezon grzewczy. W tym roku problemem może być jednak impas w Naftogazie. To rada nadzorcza tej firmy musi zatwierdzić nową transzę pożyczki z EBOiR, a obecnie jest sparaliżowana. Także ona musi zatwierdzić realizację zamówień na gaz w Naftogazie. Tymczasem między zwolennikami reform a oligarchami trwa walka o stanowiska, w tym te najbardziej intratne –w dochodowym Ukrgazwydobywania.

OSW: Czarne chmury nad reformą ukraińskiego rynku gazu

Stańczak musi odejść

Według informacji BiznesAlert.pl ze względu na walkę o wpływy ostatecznie została odrzucona kandydatura Polaka, Pawła Stańczyka na prezesa Ukrtransgazu. Nowy kandydat ma zostać przedstawiony niebawem. Chociaż Stańczak wygrał konkurs i może się pochwalić długą historią pracy w PGNiG oraz Gaz-System, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy nie udzieliła mu dostępu do tajnych dokumentów. Alternatywą była praca bez dostępu do nich lub odtajnienie dokumentacji Ukrtransgazu, na co strona ukraińska nie chciała się zgodzić.

To negatywny sygnał dla inwestorów z Polski, którzy liczyli, że przedstawiciel polskiej branży w Ukrtransgazie będzie kolejnym elementem wzmacniającym stabilność współpracy gazowej Polska-Ukraina. Oliwy do ognia dolewają sami Ukraińcy, którzy na Polsko-Ukraińskim Forum Gazowym we Wrocławiu, które moderowałem, podkreślali, że nie ma już dla nich strategicznego znaczenia budowa Gazociągu Polska-Ukraina, na który liczą Polacy w kontekście przyszłych dostaw z Bramy Północnej (rozbudowany terminal LNG i Korytarz Norweski – Baltic Pipe). Według przedstawicieli Ukrainy „infrastruktura już jest” a odblokowanie wirtualnego rewersu możliwe dzięki wyrokowi arbitrażowemu w sporze Naftogaz-Gazprom wystarczy.

Nadchodzi zima, a sektor gazowy Ukrainy ma coraz więcej problemów z utrzymaniem wiarygodności w oczach zachodnich inwestorów. Pozycję Ukraińców ratuje fakt, że zbliżają się wybory prezydenckie, a Zachód woli wybrać małą stabilizację z ekipą Petra Poroszenki, którą już poznał, niż kurs w nieznane z gazową księżniczką, która szykuje się do walki o Kijów.

Jakóbik: Polska i Ukraina w gazie razem, ale osobno. Czy zmieni to LNG z USA?

 

Chociaż Ukraina odsunęła widmo kryzysu gazowego, to sytuacja pozostaje niestabilna. Walka o wpływy w Naftogazie może utrudnić pracę sektora i podważyć zaufanie inwestorów z Zachodu. Jej ofiarą stał się już Paweł Stańczak, który ostatecznie nie zostanie szefem Ukrtransgazu – pisze Wojciech Jakóbik, redaktor naczelny BiznesAlert.pl.

Reforma mimo problemów

Wiceminister energetyki i przemysłu węglowego Ukrainy Wołodymyr Kistion powiedział Ekonomicznej Prawdzie, że w razie sukcesu reformy handlu gazem na Ukrainie będzie możliwe wznowienie zakupów w rosyjskim Gazpromie. Oficjalnie jednak Ukraińcy planują porzucić import gazu ziemnego do 2020 roku. Ten proces może utrudnić wzrost zapotrzebowania na gaz wraz z rozwojem gospodarczym kraju, o ile nie zahamuje go dywersyfikacja paliw w ukraińskim przemyśle.

Zdaniem ministra Kistiona przeniesienie punktów odbioru z zachodniej na wschodnią granicę Ukrainy mogłoby pozwolić na bezpieczne zakupy gazu od Rosjan. Od listopada 2015 roku Ukraińcy nie sprowadzają surowca od Gazpromu. – Nigdy nie mów nigdy. Gdyby przenieść punkty odbioru na wschodnią granicę, byłaby to opcja do ponownego rozważenia – powiedział Kistion.

Taki cel wyznaczył na 2019 rok ukraińskiemu sektorowi gazowemu prezydent Petro Poroszenko. Wtedy kończy się umowa tranzytowa Naftogaz-Gazprom. Proces ma wesprzeć Unia Europejska. Ukraińcy chcą zainteresować zaangażowaniem w sektor firmy europejskie. Proponują usługi magazynowe i handel na tworzonej giełdzie. Oferują m.in. leasing gazociągów przesyłowych na potrzeby firm europejskich, na co pojawiło się wstępne zainteresowanie we Włoszech i na Słowacji. Zachodnie firmy są już obecne na Ukrainie. ENGIE i PGNiG podpisały umowy na wykorzystanie magazynów.

Ukraińskie gazociągi w leasing? Zainteresowanie we Włoszech i na Słowacji

Wszystko zależy od arbitrażu

Stabilność sektora gazowego na Ukrainie będzie jednak zależeć od rozstrzygnięć w sprawie czołowej spółki gazowej. Naftogaz i Gazprom spotkały się w sądzie. Spierają się o zapisy umowy tranzytowej. Tematem spornym jest cena dostaw i klauzula take or pay zmuszająca kupca do opłacenia określonej ilości gazu niezależnie od zapotrzebowania. W podobnych procesach zwyciężały już spółki zachodnioeuropejskie, a sąd pozwalał znieść sporną klauzulę. Od rozstrzygnięcia sporu może zależeć przyszłość Naftogazu, który uniezależni się od zobowiązań w Rosji albo zbankrutuje ze względu na konieczność ich realizacji. Kistion powiedział, że po wyroku sądu arbitrażowego w sporze Naftogaz-Gazprom, ukraińska spółka gazowa będzie mogła zostać zlikwidowana. Wyrok ma zapaść do 30 listopada 2017 roku.

Na słowa ukraińskiego ministra zareagował propagandowy Sputnik. Siergiej Prawosudow ocenił, że decyzja o przeniesieniu punktów odbioru będzie zależała od spółek zachodnich, a nie od Ukrainy. Jego zdaniem obecnie odpowiedzialność za przesył gazu przez Ukrainę spoczywa na Gazpromie, a po przeniesieniu punktów odbioru spadłaby na firmy z Europy, czego te według Prawosudowa się obawiają. – Dlatego prawdopodobnie odmówią – przewiduje Rosjanin. To jednak zależy od powodzenia reformy gazowej na Ukrainie. Jej kluczowym elementem jest unbundling, czyli rozdział właścicielski, państwowego Naftogazu, który obecnie odpowiada za przesył i dostawy gazu niezgodnie z prawem europejskim. Nad reformą zbierają się czarne chmury.

– Wierzę, że należy przeprowadzić demonopolizację. Naftogaz może pozostać osobą prawną w sektorze gazowym i dystrybuować gaz na zasadach równych dla wszystkich – powiedział. Jego zdaniem do rozdziału właścicielskiego w spółce niezbędne będzie rozstrzygnięcie trybunału.

Ukraina jest członkiem Wspólnoty Energetycznej i korzysta z jej ekspertyzy w celu przeprowadzenia reformy gazowej. Według sekretariatu Wspólnoty pierwszym „realnym” krokiem na rzecz rozdziału właścicielskiego było przedstawienie planu stworzenia operatora gazociągów Magistralne Gazowody Ukrainy poprzez reorganizację Ukrtransgazu, spółki-córki Naftogazu. Sekretariat zatwierdził go na początku października.

Wojna o stołki

Mimo to plan reformy sektora gazowego znajduje się w ogniu krytyki oligarchów, którzy chcą zachować wpływ na Naftogaz i za pośrednictwem swoich nieformalnych przedstawicieli w ukraińskich instytucjach hamują reformę. Sygnały zaniepokojenia wysłał Europejski Bank Odbudowy i Rozwoju, który w kwietniowym liście do Kijowa ostrzegał przed utratą niezależności rady nadzorczej Naftogazu. Niezależnie od tych problemów postępuje stopniowa liberalizacja cen gazu. Naftogaz zapowiada na listopad podwyżkę cen gazu o 7,8 procent dla odbiorców przemysłowych w przedpłatach i o 7,5 procent dla pozostałych. Jednak spór z władzami może zahamować reformę lub wręcz doprowadzić do usunięcia reformatorów z grona decydentów.

W tych trudnych warunkach możliwe jest jednak porozumienie Ukrainy z kredytodawcami. Europa nie chce destabilizacji na Wschodzie w przededniu sezonu grzewczego, który rozpoczyna się 1 listopada. Możliwe, że Ukraińcy dostaną kredyty, bo w interesie Zachodu nie będzie zwycięstwo populistów działających na korzyść Moskwy. Tymczasem w sondażach przoduje gazowa księżniczka Julia Tymoszenko, znana z niejasnych relacji z Rosjanami. Z tego względu nieoficjalne źródła BiznesAlert.pl przekonują, że do przekazania kolejnej transzy dojdzie pomimo sporów o reformę gazową.

Pomimo zapewnień władz i Ukrtransgazu Kijów potrzebuje pożyczek, bo zużycie rekordowych zapasów może być niespodziewanie wysokie oraz natrafić na problemy formalne. Według danych Ukrtransgazu z 15-21 października w magazynach znajduje się 16,954 mld m sześc. To więcej, niż rok wcześniej, kiedy Ukraińcy bez przeszkód przeszli przez sezon grzewczy. W tym roku problemem może być jednak impas w Naftogazie. To rada nadzorcza tej firmy musi zatwierdzić nową transzę pożyczki z EBOiR, a obecnie jest sparaliżowana. Także ona musi zatwierdzić realizację zamówień na gaz w Naftogazie. Tymczasem między zwolennikami reform a oligarchami trwa walka o stanowiska, w tym te najbardziej intratne –w dochodowym Ukrgazwydobywania.

OSW: Czarne chmury nad reformą ukraińskiego rynku gazu

Stańczak musi odejść

Według informacji BiznesAlert.pl ze względu na walkę o wpływy ostatecznie została odrzucona kandydatura Polaka, Pawła Stańczyka na prezesa Ukrtransgazu. Nowy kandydat ma zostać przedstawiony niebawem. Chociaż Stańczak wygrał konkurs i może się pochwalić długą historią pracy w PGNiG oraz Gaz-System, Służba Bezpieczeństwa Ukrainy nie udzieliła mu dostępu do tajnych dokumentów. Alternatywą była praca bez dostępu do nich lub odtajnienie dokumentacji Ukrtransgazu, na co strona ukraińska nie chciała się zgodzić.

To negatywny sygnał dla inwestorów z Polski, którzy liczyli, że przedstawiciel polskiej branży w Ukrtransgazie będzie kolejnym elementem wzmacniającym stabilność współpracy gazowej Polska-Ukraina. Oliwy do ognia dolewają sami Ukraińcy, którzy na Polsko-Ukraińskim Forum Gazowym we Wrocławiu, które moderowałem, podkreślali, że nie ma już dla nich strategicznego znaczenia budowa Gazociągu Polska-Ukraina, na który liczą Polacy w kontekście przyszłych dostaw z Bramy Północnej (rozbudowany terminal LNG i Korytarz Norweski – Baltic Pipe). Według przedstawicieli Ukrainy „infrastruktura już jest” a odblokowanie wirtualnego rewersu możliwe dzięki wyrokowi arbitrażowemu w sporze Naftogaz-Gazprom wystarczy.

Nadchodzi zima, a sektor gazowy Ukrainy ma coraz więcej problemów z utrzymaniem wiarygodności w oczach zachodnich inwestorów. Pozycję Ukraińców ratuje fakt, że zbliżają się wybory prezydenckie, a Zachód woli wybrać małą stabilizację z ekipą Petra Poroszenki, którą już poznał, niż kurs w nieznane z gazową księżniczką, która szykuje się do walki o Kijów.

Jakóbik: Polska i Ukraina w gazie razem, ale osobno. Czy zmieni to LNG z USA?

 

Najnowsze artykuły